Prowizje od operacji kartami płatniczymi są w naszym kraju najwyższe w Europie. Na szybie małej stacji benzynowej przy wjeździe do Olsztyna umieszczono informację: "Przyjmujemy karty kredytowe". Obok kasy znajduje się terminal do ich autoryzacji.
- Można płacić tylko gotówką - mówi jednak kasjer. Na nic się zdają perswazje. - Przecież musimy na czymś zarobić - tłumaczy pracownik. - Gdy zapłaci pan kartą, stracimy większość prowizji. - W Polsce plastikowe pieniądze są dwukrotnie droższe niż w Unii Europejskiej i USA. U nas na karcianym interesie zarabiają jedynie operatorzy kart i banki. Handel wręcz do niego dopłaca.
- Można płacić tylko gotówką - mówi jednak kasjer. Na nic się zdają perswazje. - Przecież musimy na czymś zarobić - tłumaczy pracownik. - Gdy zapłaci pan kartą, stracimy większość prowizji. - W Polsce plastikowe pieniądze są dwukrotnie droższe niż w Unii Europejskiej i USA. U nas na karcianym interesie zarabiają jedynie operatorzy kart i banki. Handel wręcz do niego dopłaca.
Teoretycznie użytkownicy mają dużą swobodę, jeśli chodzi o wybór karty płatniczej - banki stosują promocje, na określony okres obniżają prowizje, można uzyskać dodatkowe przywileje itp. Z powodu dominacji systemów Visa i MasterCard firmy handlowo-usługowe mają zdecydowanie mniejszą możliwość wyboru dostawcy autoryzacji. Choć systemy kart płatniczych są w Polsce w powijakach, już przybrały postać monopolu. Banki i operatorzy wspólnie ustalają opłaty z tytułu autoryzacji, ponoszone przez właścicieli sklepów i punktów usługowych. Jak podaje Polska Organizacja Handlu i Dystrybucji, wynoszą one odpowiednio: 1,85-2,35 proc. w hipermarketach, 3-4,5 proc. w sklepach specjalistycznych i nawet 4-5 proc. w placówkach usługowych, na przykład restauracjach. W krajach Unii Europejskiej i w USA prowizje są dwukrotnie niższe, więc organizacje i banki na karcianym interesie zarabiają u nas wyjątkowo dobrze. - Polski konsument traci, gdyż nie może, tak jak na Zachodzie, wszędzie posługiwać się kartami, ponadto do ceny produktów i usług kupowanych za ich pomocą doliczane są wysokie opłaty. Polski kartel ogranicza rozwój krajowych kart płatniczych, a więc obniża obroty handlu - mówi wprost Artur Socik z sieci Géant Polska.
Supermarket czy restauracja, w której płacimy kartą, od każdej transakcji odprowadza prowizję w wysokości kilku procent. Koszt ten, rzecz jasna, podnosi cenę kupowanych produktów i usług. Sprawia to, że niekiedy sprzedawcy zachęcają do płacenia gotówką, proponując rabat. W warszawskich sklepach ze sprzętem RTV przy zakupach droższych towarów można liczyć na obniżkę o 2-3 proc. Jeśli klient ma kartę rabatową jakiejś placówki handlowej, zazwyczaj nie może jej użyć razem z kartą płatniczą. Dla właściciela sklepu oznaczałoby to niekiedy całkowitą rezyg-nację z marży handlowej.
Zdecydowanie tańsze jest dokonywanie transakcji kartami zagranicznymi, gdyż wtedy prowizja wynosi tylko 1 proc. Większość Polaków posługuje się jednak kartami wydanymi w kraju. W 1995 r. w Polsce dokonano 1,5 mln transakcji o łącznej wartości 442 mln zł. Jednak wraz ze wzrostem liczby posiadaczy plastikowego pieniądza wielkość obrotu bezgotówkowego znacznie wzrosła. W 2000 r. było to już 54,5 mln transakcji wartych 9,113 mld zł. Obecnie koszty te sprawiają, że wiele sklepów, przeważnie małych i średnich, ogranicza możliwość płacenia kartami lub w ogóle ich nie przyjmuje.
PolCard, największe polskie centrum autoryzacyjne, w 2000 r. rozliczył 32,8 mln transakcji o łącznej wartości 6,4 mld zł, czyli ponad dwa razy więcej niż w roku 1999. Mimo tak ogromnego udziału w rynku, nadal umacnia swoją pozycję, m.in. wprowadzając wspólnie z Erą GSM mobilne terminale GSM, które pozwolą dokonywać płatności kartą niezależnie od dostępu do stacjonarnych linii telefonicznych. Terminale mogą się okazać bardzo przydatne na przykład w wypadku firm kurierskich, taksówek lub restauracji, gdyż umożliwią pobieranie opłaty w obecności klienta. Era GSM zapewnia transmisję danych, PolCard zaś instalację terminalu, szkolenie i obsługę transakcji. Zaletą nowej usługi są niższe koszty połączeń (Era przygotowuje specjalną taryfę). Karciany interes rozwija się więc w najlepsze. I będzie się dalej rozwijał, ale handlowcy nic na tym nie zyskują. Mniejsze systemy kart płatniczych nie mają szans na mariaż z nowoczesną telekomunikacją, nie ma więc mowy o konkurencji.
Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.