Cyfrowa sygnatura

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zamiast długopisu będziemy nosili kartę mikroprocesorową. Podpisane nią dokumenty będą miały tę samą moc prawną co sygnowane własnoręcznie. Stosowne przepisy obowiązują już w wielu krajach. W Polsce projekty niezbędnych ustaw dopiero będą rozpatrywane przez Sejm. - Można odnieść wrażenie, że głównym celem rządowych propozycji jest zniechęcenie do idei cyfrowego podpisu - ostrzega jednak Wiesław Paluszyński z Polskiego Towarzystwa Informatycznego.
Ustawa o podpisie elektronicznym stworzy nowe możliwości w handlu internetowym i umożliwi załatwianie on line wielu spraw urzędowych. Pozwoli wirtualnie podpisać umowę lub wysłać elektroniczne zeznanie podatkowe. Każda zainteresowana osoba fizyczna i prawna uzyska unikatową parę cyfrowych kluczy, pozwalających złożyć elektroniczny podpis jednoznacznie potwierdzający tożsamość. - W przedstawicielstwie firmy certyfikującej po udokumentowaniu tożsamości otrzymamy kartę mikroprocesorową z nie znanym nikomu poza nami kodem - opisuje przedstawiciel PTI.
Podpisy elektroniczne wykorzystuje się już dzisiaj. Dzięki nim można bezpiecznie realizować w Internecie transakcje bankowe i potwierdzać autentyczność e-maili. - Obecnie ich używanie wymaga dodatkowego porozumienia między stosującymi je stronami. Odpowiednia ustawa musi potwierdzić moc prawną cyberpodpisów, podobnie jak ustawowo zagwarantowana jest ważność banknotów Narodowego Banku Polskiego - wyjaśnia Cezary Prokopowicz z Baltimore Technologies, firmy oferującej systemy do obsługi podpisów elektronicznych.
Pracę nad rozwiązaniami zrównującymi podpis odręczny i elektroniczny rozpoczęły się w Polsce już w 1995 r. Tymczasem projekt rządowy trafił do Sejmu dopiero przed kilkoma dniami. - Byliśmy jednym z pierwszych krajów, które zaangażowały się w opracowanie niezbędnych uregulowań. Niestety, dziś znajdujemy się w ogonie państw przyjmujących stosowne przepisy - twierdzi Paluszyński. Z zarzutem opieszałości nie zgadza się Kazimierz Ferenc, podsekretarz stanu w MSWiA, przygotowujący projekt rządowy. - Prezydent Stanów Zjednoczonych podpisał ustawę o podpisie elektronicznym zaledwie pół roku temu. W wielu krajach zachodnioeuropejskich tego typu przepisy jeszcze nie weszły w życie. Pośpiech jest wskazany, ale przede wszystkim liczy się jakość ustawy - przekonuje Ferenc. W tak dynamicznie rozwijającej się dziedzinie jak biznes elektroniczny kilkunastomiesięczne opóźnienie to przepaść.
Zniecierpliwieni powolnością rządu posłowie złożyli w grudniu ubiegłego roku swój projekt. - Chcemy powołać komisję nadzwyczajną, która w trybie pilnym zajęłaby się pracami nad ustawą o podpisie elektronicznym. Realne wydaje się uchwalenie jej w maju i wówczas zaczęłaby obowiązywać jeszcze w tym roku - ocenia optymistycznie poseł UW Karol Działoszyński. Jeśli jednak nie uda się przygotować ustawy przez kilka miesięcy, to z powodu jesiennych wyborów jej uchwalenie może się odwlec nawet o rok. Niewykluczone, że znajdziemy się wówczas poza granicami świata nowej ekonomii.
Parlamentarzyści i przedstawiciele MSWiA zapowiadają współpracę, ale - zdaniem branżowych ekspertów - połączenie obu projektów nie będzie łatwe. Rozwiązaniom proponowanym przez rząd zarzuca się dużą restrykcyjność. Powszechnie honorowane klucze kwalifikowane będą mogły wydawać jedynie podmioty spełniające wymagania zawarte w ustawie. Aby klucze mogły służyć do sygnowania dokumentów kierowanych do jednostek administracji publicznej, wydające je firmy będą musiały dodatkowo uzyskać akredytację. - Złożony system zezwoleń proponowany przez stronę rządową stwarza niebezpieczeństwo, że będą one przyznawane uznaniowo. Idąc dalej tym tropem, należałoby wprowadzić koncesje na sprzedaż długopisów i atramentu, gdyż one także mogą być wykorzystywane do fałszowania podpisów - ocenia przedstawiciel PTI. - Nie sądzę, by nasz projekt zakładał nadmierną restrykcyjność. Korzystanie z podpisów potwierdzonych przez akredytowane urzędy wymagane jest tylko w sektorze publicznym. Bezpieczeństwo obywateli i państwa wymaga, by certyfikaty kwalifikowane spełniały określone wymogi. Skutki nielegalnego wykorzystania elektronicznego podpisu mogą być bardzo dotkliwe - ripostuje wiceminister Ferenc.
- Komisja sejmowa ds. podpisu elektronicznego będzie musiała określić politykę państwa wobec nowych technologii. Niewątpliwie liberalne rozwiązania służą rozwojowi branży, ale ustawa musi przede wszystkim zagwarantować bezpieczeństwo - twierdzi poseł Działoszyński. Nawet w mniej restrykcyjnej propozycji poselskiej część zapisów wydaje się niepotrzebna. Przewiduje ona stworzenie Krajowej Rady Akredytacji, opiniującej projekty dotyczące podpisu elektronicznego. Członków rady, powoływanych na pięć lat, zgłaszaliby przedstawiciele różnych ministerstw, prezydent, NBP i UOP. Przesadna restrykcyjność przepisów w połączeniu z koniecznością utrzymywania rzeszy urzędników niewątpliwie zwiększy cenę elektronicznych podpisów. Za kartę z kluczem trzeba będzie zapłacić co najmniej kilkadziesiąt złotych.
Niezależnie od losów ustawy kilka obszarów życia publicznego pozostanie poza jej działaniem. Na razie w Internecie nie pojawią się cyfrowe dokumenty sądowe - w tym celu niezbędna jest osobna ustawa o dokumencie elektronicznym. Unia Europejska planuje wprowadzenie cyfrowego notariatu najwcześniej za trzy lata. Nawet prawni futuryści nie przewidują możliwości sygnowania e-podpisem aktu małżeńskiego.

Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.