Życie mogło powstać w każdym zakątku wszechświata. Ziemia najprawdopodobniej nie jest jedyną zamieszkaną planetą. Składniki chemiczne, z których powstało życie, powszechnie występują w kosmosie - twierdzą naukowcy z NASA. Udało im się stworzyć w pozornie jałowej atmosferze przestworzy struktury przypominające komórki żywych organizmów.
Pomysł, że życie przywędrowało na naszą planetę z kosmosu, narodził się na początku XX wieku.
Pomysł, że życie przywędrowało na naszą planetę z kosmosu, narodził się na początku XX wieku.
W 1908 r. Svante A. Arrhenius, szwedzki chemik i laureat Nagrody Nobla, sformułował hipotezę, według której prymitywne mikroorganizmy potrafią podróżować w przestrzeni kosmicznej niesione energią promieniowania gwiazd. Koncepcję szwedzkiego uczonego przyjęto jednak z ogromnym sceptycyzmem. Nie wierzono, aby drobnoustroje były zdolne do tak dalekich podróży, i to odbywanych w niezwykle nie sprzyjających warunkach lodowatej przestrzeni międzygwiezdnej. Sądzono również, że życie na Ziemi musiało się narodzić samo z dostępnych prostych substancji chemicznych, które łączyły się w coraz bardziej złożone struktury. Na dowód tego Stanley L. Miller z University of Chicago przeprowadził na początku lat 50. słynne doświadczenie. W szklanej kolbie odtworzył hipotetyczną "pierwotną atmosferę", składającą się z metanu, amoniaku, wodoru i pary wodnej. Ta mieszanina gazów została następnie poddana ciągłym wyładowaniom elektrycznym symulującym burze. W wyniku tego powstało wiele aminokwasów - właśnie te związki chemiczne tworzą białka, stanowiące z kolei (oprócz kwasów nukleinowych będących nośnikami informacji genety-cznej) podstawowy budulec wszystkich organizmów żywych. Wydawało się więc, że badania Millera świetnie pokazały, jak mogło samorzutnie powstać życie na naszej planecie - choć oczywiście od aminokwasów do organizmów żywych wiedzie jeszcze daleka droga.
Później jednak wielu naukowców zaczęło podawać w wątpliwość skład chemiczny stworzonej eksperymentalnie przez Millera "pierwotnej atmosfery". Poza tym coraz więcej badań i obserwacji wskazywało na to, że związki chemiczne - nawet te złożone, potrzebne do zainicjowania życia na Ziemi - mogły powstać w przestrzeni kosmicznej i stamtąd przywędrować na naszą planetę.
Za teoretycznymi rozważaniami przyszły z czasem potwierdzające je odkrycia. W 1994 r. astronomom udało się zidentyfikować tzw. linie widmowe, świadczące o obecności pewnego aminokwasu w promieniowaniu pochodzącym z obłoku gazowego - takiego, z jakiego powstały i tworzą się gwiazdy, układy planetarne i komety. Dzięki komputerom o ogromnej mocy obliczeniowej można również symulować warunki panujące w gazowo-pyłowych obłokach. Takie badania opisano niecały rok temu w jednym z numerów magazynu "Astronomy and Astrophysics". Uczonym udało się stworzyć model komputerowy obłoku o średnicy 10 mln kilometrów. W trakcie grawitacyjnego zapadania się takiej struktury (podobny proces doprowadził do narodzin Układu Słonecznego) z wodoru, węgla i azotu powstaje cyjanowodór. On sam może się następnie przekształcić w adeninę, czyli zasadę będącą jednym z podstawowych elementów RNA i DNA.
To jednak nie koniec odkryć. Na przykład w tzw. meteorycie Murchisona znaleziono niemalże takie same aminokwasy, jakie powstały podczas słynnego eksperymentu Millera. Coraz więcej dowodów wskazuje również na to, że komety przyniosły na Ziemię cząsteczki organiczne podobne do obecnych we współczesnych żywych organizmach.
Natomiast ostatnie odkrycie naukowców amerykańskich, opublikowane na łamach "Proceedings of the National Academy of Science", dowodzi, że z kosmosu mogły przywędrować nie tylko związki chemiczne stanowiące podstawę życia, ale również ich "opakowania". Badacze z należącego do NASA Ames Astrochemistry Laboratory oraz Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz stworzyli bowiem w laboratoryjnej "przestrzeni międzygwiezdnej" struktury podobne do błon komórkowych ziemskich organizmów. Zaskakujące było to, że powstały one w warunkach zera absolutnego (około minus 273°C) z prostych substancji występujących w gazowych obłokach międzygwiezdnych: wody, metanolu, amoniaku i tlenku węgla. Wystarczyło tę mieszaninę poddać działaniu wysokoenergetycznego promieniowania ultrafioletowego, a następnie zanurzyć w wodzie, aby spontanicznie powstały mikroskopijne struktury przypominające bańki mydlane. "Wszystkie organizmy żywe, jakie znamy, używają błon komórkowych do stworzenia odseparowanego środowiska, w którym mogą zachodzić procesy chemiczne stanowiące podstawę życia" - stwierdził dr Jason Dworkin, jeden z uczestników eksperymentu.
"Wierzymy, że cząsteczki konieczne do stworzenia błon komórkowych, a zatem i niezbędne do narodzin życia, są obecne w przestrzeni kosmicznej - mówi dr Louis Allamandola, kierujący zespołem badaczy z NASA. - W takim razie nasze odkrycie pozwala założyć, że życie mogło powstać w każdym zakątku wszechświata."
Później jednak wielu naukowców zaczęło podawać w wątpliwość skład chemiczny stworzonej eksperymentalnie przez Millera "pierwotnej atmosfery". Poza tym coraz więcej badań i obserwacji wskazywało na to, że związki chemiczne - nawet te złożone, potrzebne do zainicjowania życia na Ziemi - mogły powstać w przestrzeni kosmicznej i stamtąd przywędrować na naszą planetę.
Za teoretycznymi rozważaniami przyszły z czasem potwierdzające je odkrycia. W 1994 r. astronomom udało się zidentyfikować tzw. linie widmowe, świadczące o obecności pewnego aminokwasu w promieniowaniu pochodzącym z obłoku gazowego - takiego, z jakiego powstały i tworzą się gwiazdy, układy planetarne i komety. Dzięki komputerom o ogromnej mocy obliczeniowej można również symulować warunki panujące w gazowo-pyłowych obłokach. Takie badania opisano niecały rok temu w jednym z numerów magazynu "Astronomy and Astrophysics". Uczonym udało się stworzyć model komputerowy obłoku o średnicy 10 mln kilometrów. W trakcie grawitacyjnego zapadania się takiej struktury (podobny proces doprowadził do narodzin Układu Słonecznego) z wodoru, węgla i azotu powstaje cyjanowodór. On sam może się następnie przekształcić w adeninę, czyli zasadę będącą jednym z podstawowych elementów RNA i DNA.
To jednak nie koniec odkryć. Na przykład w tzw. meteorycie Murchisona znaleziono niemalże takie same aminokwasy, jakie powstały podczas słynnego eksperymentu Millera. Coraz więcej dowodów wskazuje również na to, że komety przyniosły na Ziemię cząsteczki organiczne podobne do obecnych we współczesnych żywych organizmach.
Natomiast ostatnie odkrycie naukowców amerykańskich, opublikowane na łamach "Proceedings of the National Academy of Science", dowodzi, że z kosmosu mogły przywędrować nie tylko związki chemiczne stanowiące podstawę życia, ale również ich "opakowania". Badacze z należącego do NASA Ames Astrochemistry Laboratory oraz Uniwersytetu Kalifornijskiego w Santa Cruz stworzyli bowiem w laboratoryjnej "przestrzeni międzygwiezdnej" struktury podobne do błon komórkowych ziemskich organizmów. Zaskakujące było to, że powstały one w warunkach zera absolutnego (około minus 273°C) z prostych substancji występujących w gazowych obłokach międzygwiezdnych: wody, metanolu, amoniaku i tlenku węgla. Wystarczyło tę mieszaninę poddać działaniu wysokoenergetycznego promieniowania ultrafioletowego, a następnie zanurzyć w wodzie, aby spontanicznie powstały mikroskopijne struktury przypominające bańki mydlane. "Wszystkie organizmy żywe, jakie znamy, używają błon komórkowych do stworzenia odseparowanego środowiska, w którym mogą zachodzić procesy chemiczne stanowiące podstawę życia" - stwierdził dr Jason Dworkin, jeden z uczestników eksperymentu.
"Wierzymy, że cząsteczki konieczne do stworzenia błon komórkowych, a zatem i niezbędne do narodzin życia, są obecne w przestrzeni kosmicznej - mówi dr Louis Allamandola, kierujący zespołem badaczy z NASA. - W takim razie nasze odkrycie pozwala założyć, że życie mogło powstać w każdym zakątku wszechświata."
Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.