Marylin Manson - mistrz radykalnego marketingu. Gdyby polscy spece od marketingu posiedli jego umiejętności, już dawno bylibyśmy w Unii Europejskiej. Może nawet powoli zyskiwalibyśmy status światowego mocarstwa. Kariera Marilyn Mansona, najpopularniejszej w ostatnich tygodniach gwiazdy pop nad Wisłą, opiera się przede wszystkim na marketingowym wyzyskiwaniu mediów i populizmu polityków.
Marilyn Manson opisywany jest w prasie, nie tylko zresztą muzycznej, jako wiecznie otumaniony narkotykami i alkoholem, zafascynowany złem degenerat. Nikt chyba nie zwrócił dotychczas uwagi, że to przede wszystkim on sam tak się reklamuje. "Bunt i nonkonformizm są najatrakcyjniejszym towarem dla młodzieży w wieku 16-22 lat" - zdanie to powtarzają niczym mantrę wszyscy wykładowcy marketingu. Brian Warner, czyli Marilyn Manson, zdaje sobie z tego sprawę. Już jako młody, prowincjonalny dziennikarz muzyczny doszedł do wniosku, że z łatwością może zawojować rockowe sceny.
I tak się stało. Marylin Manson i jego grupa lokalną karierę robili dzięki ekscesom w małych klubach na Florydzie. Starali się szokować kompleksowo. Nosili prowokacyjne stroje, demolowali sale koncertowe, rozbijali instrumenty. Dochodziło do samookaleczeń i masturbacji na scenie. Nie oni pierwsi tak szokowali (gitary niszczyła już na estradzie grupa The Who pod koniec lat 60., a masturbacji na scenie dokonywał w roku 1978 wokalista AC/DC Ronald "Bon" Scott), ale na początku wypełnionych narkotykowym romantyzmem ť la Nirvana lat 90. byli wyjątkowi.
Marilyn Manson nigdy nie odniósłby tak dużego sukcesu, gdyby nie Trent Reznor. Ten lider popularnej w Stanach Zjednoczonych skan-dalizującej grupy Nine Inch Nails był prekursorem wulgarnego rocka nowej generacji. Postanowił przekuć na pieniądze czarną legendę Charlesa Mansona - prowodyra zbrodni w willi Romana Polańskiego. To właśnie w tym domu, o czym szeroko informowały media, Reznor i jego zespół nagrali swój najsłynniejszy album "Downbeat Spiral". Płyta o potrzebie odreagowania szarej codzienności za pomocą zbrodni rozeszła się w wielomilionowym nakładzie. Reznor założył wtedy wytwórnię specjalizującą się w wydawaniu krążków wykonawców budzących opór establishmentu. To dzięki pomocy Reznora Marilyn Manson nagrał pierwszy album "Portrait Of An American Family" (1993 r.). Już sama okładka wiele mówiła. Plastelinowe figurki rodziców i dwójki dzieci zasiadały z popcornem i piwem przed telewizorem. Manson i jego koledzy w swoich piosenkach poważyli się zaatakować z nie spotykaną wcześniej dosadnością amerykańską świętość - szczęśliwą rodzinę z klasy średniej. Protestowały organizacje religijne i prorodzinne, płytę bojkotowały niektóre stacje radiowe, lecz album sprzedawał się zaskakująco dobrze. Marilyn Manson trafił w gusty młodych buntowników widzących w rodzicach pozbawione uczuć maszynki do robienia pieniędzy. O grupie grzmieli lokalni politycy w czasie kampanii wyborczych. Media relacjonowały na bieżąco wszystkie poczynania zespołu, mając nadzieję przynajmniej na drobną rytualną zbrodnię na scenie. Gdy popularność zespołu przestała wzrastać, Manson przygotował kolejną kampanię promocyjną. W 1996 r. wydał płytę "Antichrist Superstar" (dotychczas sprzedano pięć milionów egzemplarzy). Dopatrywano się w niej lżenia Boga i praktyk satanistycznych. Manson zaatakował cały amerykański system - od polityki, przez media, aż po rodzinę. Co prawda z dystrybucji krążka wycofało się kilka sieci sprzedaży, ale w innych sklepach ustawiały się długie kolejki. Media odsądzały grupę od czci i wiary, lecz jednocześnie nazwa zespołu pojawiała się na każdym kroku. Po płytę sięgali zarówno ci, którzy podzielali zdanie Mansona na temat Ameryki, jak i ci, którzy chcieli się przekonać, jak bardzo zdegenerowany jest ten zespół. Grupie odwoływano koncerty, ale te, które się odbywały, zawsze gromadziły nadkomplet widzów. W tym samym roku Manson wydał autobiografię. "Długa droga z piekła" okazała się przede wszystkim autokreacją. Manson opisywał w niej swoje rzekome seksual-ne, narkotyczne i sataniczne dojrzewanie. Książka podgrzała jeszcze nastroje wokół muzyka - i nienawiści, i uwielbienia. Stała się bestsellerem, sprzedano półtora miliona egzemplarzy. Manson wykorzystał do promocji Internet, który stał się źródłem rozchodzących się na cały świat plotek. Najsłynniejsza z nich głosiła, że Manson nazywa się naprawdę Josh Saviano i był odtwórcą roli Paula, żydowskiego chłopca przyjaźniącego się z głównym bohaterem serialu "Cudowne lata". Wiele pogłosek dotyczyło burzliwego związku Mansona z gwiazdą porno Traci Lords. Ostatnio wśród fanów powtarzana jest informacja, że Manson wystąpi w bajce dla dzieci realizowanej w Hollywood.
Gdy zespół opatrzył się Ameryce, Manson postanowił podbić Europę. Nieprzypadkowo na okładce ostatniego albumu "Holy Wood" (2000 r.) ucharakteryzowany jest na ukrzyżowanego Chrystusa. Dla katolickiej Europy to był szok. W Polsce wydawcy płyty prewencyjnie ocenzurowali okładkę. Ale - jak można się było spodziewać - i młodzi buntownicy, i strażnicy moralności sięgnęli po krążek. Kampania promocyjna albumu składała się z dwóch etapów. W pierwszym media relacjonowały sprawę ocenzurowania okładki, z drugim mieliśmy do czynienia ostatnio, gdy gazety pisały, że warszawscy urzędnicy są niechętni koncertowi Mansona na Torwarze. Gdy dyrektor wydziału bezpieczeństwa publicznego gminy Centrum oficjalnie stwierdziła, że koncert nie powinien się odbyć, Manson zaprosił ją na swój występ do Włoch lub Austrii. Znów miał znakomitą prasę. Zespół nie musiał płacić za reklamę, widzowie mieli wrażenie, że obserwują walkę dobra ze złem, a urzędnicy stojący na straży moralności po raz kolejny udowodnili, że nasz kraj jest jednym z coraz mniej licznych miejsc, gdzie tego rodzaju prowokacje mają stuprocentową szansę powodzenia.
Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.