Machina państwowa coraz częściej wykorzystuje media jako niezwykle skuteczny środek niszczenia wybranych "wrogów publicznych". W "Zbiorze zasad etyki adwokackiej i godności zawodu", uchwalonym przez Naczelną Radę Adwokacką w 1993 r., można przeczytać, że "sprzeczne z godnością zawodu i niedopuszczalne jest m.in. (...) inspirowanie przez adwokata audycji w środkach masowego przekazu lub komentowanie w nich prowadzonej przez siebie sprawy". Uwiera mnie trochę ten przepis i dlatego postanowiłem zgłębić jego sens.
W "Zbiorze zasad etyki adwokackiej i godności zawodu", uchwalonym przez Naczelną Radę Adwokacką w 1993 r., można przeczytać, że "sprzeczne z godnością zawodu i niedopuszczalne jest m.in. (...) inspirowanie przez adwokata audycji w środkach masowego przekazu lub komentowanie w nich prowadzonej przez siebie sprawy". Uwiera mnie trochę ten przepis i dlatego postanowiłem zgłębić jego sens.
Zacznijmy od optymistycznego wnios-ku, że adwokatowi nie zakazuje się w ogóle kontaktów z mediami. Może on występować w różnych audycjach (byle ich nie inspirował) oraz pisać sobie różne teksty - pod warunkiem, że nie komentuje w nich prowadzonej przez siebie sprawy. Cytowany przepis na pierwszy rzut oka wydaje się sensowny. Jednakże jego dokładniejszy rozbiór przynosi wątpliwości. Czy adwokatowi wolno inspirować artykuły prasowe, wywiady, felietony i inne wypowiedzi publicystyczne, które nie są "audycjami"? Najwyraźniej tak, bo zakaz inspiracji audycji daje się sensownie odnieść tylko do radia i telewizji. Poza tym ograniczenie dotyczy nie jakichkolwiek audycji, ale - jak można sądzić - tylko takich, w których adwokat będzie komentował prowadzone przez siebie sprawy. Pojawia się też pytanie, czy zakaz komentowania odnosi się tylko do audycji, czy do mediów jako całości.
I wreszcie - z przepisu wynika, że można komentować wszystkie sprawy poza swoimi, co jest już jawnym nonsensem: mam pełną wolność słowa w sprawach, których nie znam i nie prowadzę, a do tych, które znam najlepiej, odnieść mi się nie wolno. O prowadzonych przeze mnie sprawach każdy poza mną może gadać swobodnie: dziennikarz, minister, poseł, senator, marszałek, policjant, ważny prezes, redaktor naczelny, ekspert, podsekretarz stanu i Bóg wie, kto jeszcze. A ja powinienem mieć dziób na kłódkę.
Gołym okiem widać w dzisiejszych czasach, że coraz więcej poważnych spraw toczy się przede wszystkim w mediach. Bo to właśnie do mediów zwracają się ludzie sprawujący władzę w sprawach, na których im zależy. Istnieje cały arsenał różnego rodzaju przecieków, niejawnych inspiracji, oświadczeń, wywiadów, konferencji prasowych, komunikatów, którymi władza operuje bardzo skutecznie. Medialne "przygotowanie artyleryjskie" nie jest wcale dzisiaj dla władzy trudniejsze niż za czasów PRL, kiedy istniał państwowy monopol mediów i cenzura.
Jak ma się człowiek bronić przed nawałnicą nierzetelnych lub wręcz kłamliwych informacji, gdy jego pełnomocnik musi milczeć? Szczerze mówiąc, nie bardzo rozumiem, dlaczego adwokat, działając uczciwie i z otwartą przyłbicą dla dobra swojego klienta, miałby zakładać sobie niewidzialny kaganiec, gdy w pobliżu jest mikrofon lub kamera? I to w czasach, gdy machina państwowa coraz częściej wykorzystuje media jako niezwykle skuteczny środek niszczenia wybranych "wrogów publicznych". A machina ta jest przecież w rękach polityków rządzących partii. Uważam, że bywają okoliczności, w których milczenie adwokata może poniżyć go w opinii publicznej albo poderwać zaufanie do zawodu. I wygląda na to, że bezmyślne i zbyt potulne stosowanie się do zakazu komentowania prowadzonych przez siebie spraw może być oceniane jako naruszenie godności zawodu adwokackiego.
Nie chcę bynajmniej prowokować ani inspirować dyskusji na temat stosunku współczesnej adwokatury do wzrastającej potęgi środków masowego przekazu, ale chyba warto się nad tym zastanowić. Choćby w imię obrony pięknego przepisu o naszych zadaniach jako korporacji: "Adwokatura powołana jest do udzielania pomocy prawnej, współdziałania w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz w kształtowaniu i stosowaniu prawa". Czy takim zadaniom podoła papuga, której - wzorem jednej z reklam - rządzący zawiążą dziób czerwoną skarpetką wątpliwej etyki, abyśmy byli nic nie znaczącą, anachroniczną, pogardzaną i milczącą grupką kauzyperdów?
Więcej możesz przeczytać w 7/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.