Rozmowa z BERNARDEM BUIGUESEM
Bernard Buigues jest szefem ekspedycji, która w październiku 1999 r. wydobyła z syberyjskiej zmarzliny doskonale zachowanego mamuta. W ciągu ostatnich dziesięciu lat wziął udział w ponad dwudziestu ekspedycjach w rejon bieguna północnego. Pierwszą wyprawę na Syberię i Arktykę zorganizował w roku 1990. Założył Polar Circle Expeditions, prywatną firmę specjalizującą się w wycieczkach turystycznych na obszary polarne.
Dorota Romanowska: - Na czym polega niezwykłość pańskiego znaleziska?
Bernard Buigues: - Zwykle znajdowano tylko szkielety mamutów. Od XIX w., od kiedy na Syberii szuka się śladów wymarłych zwierząt, znaleziono tylko dziesięć dobrze zachowanych ciał tych ssaków: ze skórą, mięśniami, kośćmi, narządami wewnętrznymi. Wykopano je jednak częściowo rozmrożone. Polewano je bowiem gorącą wodą, by ułatwić wyciągnięcie z twardej jak beton zmarzliny. Nam udało się wydobyć całkowicie zamrożonego mamuta. Użyliśmy pił łańcuchowych i młotów pneumatycznych. Świetnie zakonserwowane są jego narządy wewnętrzne oraz miejsce, w którym zginął. Badania dostarczą więc nie tylko informacji o samym zwierzęciu, lecz także o środowisku, w jakim żyło.
- Co dzięki temu znalezisku uda się wnieść do nauki?
- Wprawdzie wiele już wiemy o mamutach, ale nadal nie udało się wyjaśnić, jak doszło do ich wyginięcia. Odpowiedź na to pytanie może się okazać istotna dla nas, ludzi. Pozwoli zrozumieć, jakie interakcje zachodzą między zwierzętami a klimatem. Mam nadzieję, że naukowcom uda się zrekonstruować środowisko, w jakim żyły. Może natrafimy na jakieś wirusy lub pasożyty, które doprowadziły do zagłady gatunku.
- Jak doszło do tego odkrycia?
- Zwierzę odkryli w 1997 r. wędrowni hodowcy reniferów z syberyjskiego ludu Dołgan. Zobaczyli wystające spod zamarzniętej ziemi ciosy. Zamierzali zanieść je na targ i sprzedać. Rok później spotkałem Gienadija Jarkowa, który opowiedział mi o swoim znalezisku. Pojechałem z nim, by obejrzeć miejsce odkrycia. Chciałem się przekonać, czy to znalezisko może czymś wzbogacić naukę. Kiedy zaczęliśmy kopać, okazało się, że natrafiliśmy na doskonale zachowane ciało. Zobaczyliśmy skórę pokrytą gęstą sierścią, mięśnie oraz cały szkielet. Poczuliśmy silny zapach, typowy dla zdrowych, dzikich zwierząt, nie zaś rozkładającego się ciała.
- Co wiadomo o odkopanym mamucie?
- Jest to samiec. W chwili śmierci miał 46 lat, czyli był w wieku średnim. Zginął 20,3 tys. lat temu w pobliżu małego jeziora lub rzeki; wokół niego znaleźliśmy dużo roślin wodnych.
- Jak zginął?
- Latem, kiedy zmarzlina zaczyna się topić, tworzą się mokradła. Bardzo szybko zarastają długimi trawami, stają się więc niewidoczne dla zwierząt. Mamut, który ważył trzy tony, prawdopodobnie ugrzązł w nich i nie potrafił się wydostać.
- Jakim badaniom zostanie on poddany?
- Zwierzę znajduje się w pomieszczeniu, gdzie temperatura nie przekracza 0oC. Chcemy zapobiec jego rozkładowi. W badaniach uczestniczą specjaliści z dwudziestu dziedzin. Prowadzone są między innymi analizy DNA, prace nad dehibernacją komórek i ich życiem w stanie hibernacji. Najbardziej ekscytujące wydają się badania, które być może pozwolą odpowiedzieć na pytanie, czy uda się sklonować mamuty.
- Czy będzie to możliwe?
- Rozmowa o klonowaniu byłaby fascynująca, ale chyba przedwczesna. Najpierw musimy rozwiązać problemy techniczne oraz etyczne i określić, czemu miałoby to służyć. Nie jesteśmy przecież bogami. I ja nie chciałbym stać się bogiem.
Więcej możesz przeczytać w 11/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.