Chorwaci muszą postawić przed sądem wczorajszych bojowników o niepodległość. W 1995 r. Mirko Norac zdobył sławę jednego z najbardziej zasłużonych bojowników o wolność Chorwacji. Sześć lat później upokorzony bohater został zmuszony do stawienia się w sądzie w Splicie, oskarżony o popełnienie zbrodni wojennych. Norac próbował się ukrywać, a w jego obronie dawni towarzysze broni organizowali demonstracje i blokady dróg. Bezskutecznie. Prezydent Stipe Mesić i premier Ivica Racan pozostali nieugięci.
Proces Noraca rozpoczął się niemal w tym samym czasie, gdy w Belgradzie aresztowano Rade Markovicia, szefa bezpieki za rządów Milosevicia.
Bohater w stanie spoczynku
Sprawy Noraca (podziwianego bohatera) i Markovicia (znienawidzonego pretorianina despoty) łączy wspólny element: aby zachować twarz, zarówno Serbowie, jak i Chorwaci chcieliby sądzić własnych obywateli przed miejscowymi sądami. Uczynią więc wszystko, aby tylko nie odsyłać ich do Hagi.
Mirko Norac jest najmłodszym, zaledwie 34-letnim, chorwackim generałem, a jednak jest już generałem w stanie spoczynku. Od służby nie odsunięto go za masakrę Serbów, o co jest dziś oskarżany, lecz za niesubordynację. Norac wraz z grupą najzagorzalszych zwolenników zmarłego w grudniu 1999 r. prezydenta Tudjmana podpisał list otwarty, w którym nowy, demokratycznie wybrany rząd premiera Racana nazwany został "zdrajcami ojczyzny". Trybunał ds. zbrodni wojennych w byłej Jugosławii od dawna domagał się osądzenia winnych przestępstw, a po przegranej partii Tudjmana (HDZ) nawet najbardziej zasłużeni oficerowie nie mogli już liczyć na ochronę. Wojenni bohaterowie postawili więc wszystko na jedną kartę.
Oskarżony obrońca narodu
Casus Noraca jest szczególny - w czasie wojny z Serbami młody oficer zdobył prawdziwy mir "obrońcy narodu". W ostatnich latach z upodobaniem brał udział w defiladach, występując w paradnym mundurze z XIX wieku i dosiadając białego konia. Serbowie zapamiętali go jednak w innej roli. W czasie wojny walczył w rejonie Gospica, chorwackiego miasta zamieszkanego w znacznej części przez Serbów. Podczas walk doszło tam do krwawych rozpraw. Norac osobiście rozstrzeliwał Serbów, zachęcał też do tego swoich żołnierzy. W czasie wojny nikt się tym nie przejmował, traktując te incydenty jako zrozumiałą zemstę za jeszcze krwawsze poczynania Serbów. Ludzie Noraca nie byli zbyt dokładni - przeżyło wielu świadków, którzy przed prokuratorami z Hagi zrekon-struowali przebieg wydarzeń. Właśnie dlatego latem 2000 r. główny świadek Milan Levart padł ofiarą "nieznanych sprawców". Podczas styczniowej wizyty w Zagrzebiu i Belgradzie haska prokurator Carla del Ponte była nieugięta: najwyżsi rangą sprawcy przestępstw wojennych muszą odpowiedzieć za swoje czyny.
Sprawujący od roku władzę rząd Racana znalazł się w trudnej sytuacji. Nic nie wskazuje na to, by Zachód chciał przyznać Chorwatom taryfę ulgową, zwłaszcza że i w Serbii po upadku Milosevicia rozpoczął się proces demokratyzacji. Prezydent Mesić przez długi czas usiłował nie drażnić zwolenników Tudjmana, ale nie udało mu się znaleźć wspólnego języka z narodowcami. Weterani wojny wciąż organizują protesty, a dziesięciu byłych generałów wystąpiło z projektem amnestii dla weteranów wojny z Serbami. Jeśli uda im się zebrać 400 tys. podpisów, może zostać rozpisane referendum w tej sprawie.
Cena sprawiedliwości
Przekonanie Chorwatów, że wśród fetowanych jeszcze niedawno bohaterów są przestępcy wojenni, będzie trudne. Niewielu żałuje skazanych w Hadze sprawców czystek etnicznych w Bośni, takich jak Mario Cerkez i Dario Kordić, ale "bohaterscy żołnierze" to co innego. Chorwacki prezydent zapowiada jednak, że sprawiedliwości musi stać się zadość.
Rozliczenie odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne to jednak nie tylko dyskusja o historii. Przeciągający się konflikt może bardzo zaszkodzić wizerunkowi Chorwacji. Już dziś rodzą się obawy, czy demonstracje i blokady dróg w obronie "bohaterskich zbrodniarzy" nie odstraszą turystów. Jednocześnie toczy się walka o likwidację izby wyższej parlamentu, w której przewagę mają wciąż pogrobowcy Franjo Tudjmana. Sporną sprawą jest też ciągle kwestia kontroli nad mediami publicznymi. Zdaniem niektórych obserwatorów, sytuacja dojrzała do rozpisania przedterminowych wyborów. Tak otwarte przyznanie się do fiaska zniweczyłoby nadzieje na zdobycie przez Chorwatów zaufania i - co nie mniej ważne - kredytów na Zachodzie. Tym bardziej że w Serbii pojawili się konkurenci - równie wiele mówiący o swym przywiązaniu do demokracji i równie szybko chcący zapomnieć o nie tak dawnej historii.
Bohater w stanie spoczynku
Sprawy Noraca (podziwianego bohatera) i Markovicia (znienawidzonego pretorianina despoty) łączy wspólny element: aby zachować twarz, zarówno Serbowie, jak i Chorwaci chcieliby sądzić własnych obywateli przed miejscowymi sądami. Uczynią więc wszystko, aby tylko nie odsyłać ich do Hagi.
Mirko Norac jest najmłodszym, zaledwie 34-letnim, chorwackim generałem, a jednak jest już generałem w stanie spoczynku. Od służby nie odsunięto go za masakrę Serbów, o co jest dziś oskarżany, lecz za niesubordynację. Norac wraz z grupą najzagorzalszych zwolenników zmarłego w grudniu 1999 r. prezydenta Tudjmana podpisał list otwarty, w którym nowy, demokratycznie wybrany rząd premiera Racana nazwany został "zdrajcami ojczyzny". Trybunał ds. zbrodni wojennych w byłej Jugosławii od dawna domagał się osądzenia winnych przestępstw, a po przegranej partii Tudjmana (HDZ) nawet najbardziej zasłużeni oficerowie nie mogli już liczyć na ochronę. Wojenni bohaterowie postawili więc wszystko na jedną kartę.
Oskarżony obrońca narodu
Casus Noraca jest szczególny - w czasie wojny z Serbami młody oficer zdobył prawdziwy mir "obrońcy narodu". W ostatnich latach z upodobaniem brał udział w defiladach, występując w paradnym mundurze z XIX wieku i dosiadając białego konia. Serbowie zapamiętali go jednak w innej roli. W czasie wojny walczył w rejonie Gospica, chorwackiego miasta zamieszkanego w znacznej części przez Serbów. Podczas walk doszło tam do krwawych rozpraw. Norac osobiście rozstrzeliwał Serbów, zachęcał też do tego swoich żołnierzy. W czasie wojny nikt się tym nie przejmował, traktując te incydenty jako zrozumiałą zemstę za jeszcze krwawsze poczynania Serbów. Ludzie Noraca nie byli zbyt dokładni - przeżyło wielu świadków, którzy przed prokuratorami z Hagi zrekon-struowali przebieg wydarzeń. Właśnie dlatego latem 2000 r. główny świadek Milan Levart padł ofiarą "nieznanych sprawców". Podczas styczniowej wizyty w Zagrzebiu i Belgradzie haska prokurator Carla del Ponte była nieugięta: najwyżsi rangą sprawcy przestępstw wojennych muszą odpowiedzieć za swoje czyny.
Sprawujący od roku władzę rząd Racana znalazł się w trudnej sytuacji. Nic nie wskazuje na to, by Zachód chciał przyznać Chorwatom taryfę ulgową, zwłaszcza że i w Serbii po upadku Milosevicia rozpoczął się proces demokratyzacji. Prezydent Mesić przez długi czas usiłował nie drażnić zwolenników Tudjmana, ale nie udało mu się znaleźć wspólnego języka z narodowcami. Weterani wojny wciąż organizują protesty, a dziesięciu byłych generałów wystąpiło z projektem amnestii dla weteranów wojny z Serbami. Jeśli uda im się zebrać 400 tys. podpisów, może zostać rozpisane referendum w tej sprawie.
Cena sprawiedliwości
Przekonanie Chorwatów, że wśród fetowanych jeszcze niedawno bohaterów są przestępcy wojenni, będzie trudne. Niewielu żałuje skazanych w Hadze sprawców czystek etnicznych w Bośni, takich jak Mario Cerkez i Dario Kordić, ale "bohaterscy żołnierze" to co innego. Chorwacki prezydent zapowiada jednak, że sprawiedliwości musi stać się zadość.
Rozliczenie odpowiedzialnych za zbrodnie wojenne to jednak nie tylko dyskusja o historii. Przeciągający się konflikt może bardzo zaszkodzić wizerunkowi Chorwacji. Już dziś rodzą się obawy, czy demonstracje i blokady dróg w obronie "bohaterskich zbrodniarzy" nie odstraszą turystów. Jednocześnie toczy się walka o likwidację izby wyższej parlamentu, w której przewagę mają wciąż pogrobowcy Franjo Tudjmana. Sporną sprawą jest też ciągle kwestia kontroli nad mediami publicznymi. Zdaniem niektórych obserwatorów, sytuacja dojrzała do rozpisania przedterminowych wyborów. Tak otwarte przyznanie się do fiaska zniweczyłoby nadzieje na zdobycie przez Chorwatów zaufania i - co nie mniej ważne - kredytów na Zachodzie. Tym bardziej że w Serbii pojawili się konkurenci - równie wiele mówiący o swym przywiązaniu do demokracji i równie szybko chcący zapomnieć o nie tak dawnej historii.
Więcej możesz przeczytać w 10/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.