Wojna o Fryderyka

Dodano:   /  Zmieniono: 
Którego kompozytora chroni ustawa tak jak Fryderyka Chopina? W żadnym chyba kraju wielki kompozytor narodowy nie jest obiektem takich przetargów jak Fryderyk Chopin w Polsce. Wszyscy chcieliby na nim ubijać interesy - jedni polityczne, drudzy - finansowe, a jeszcze inni - polityczne i finansowe. Czy uchwalona w lutym i podpisana przez prezydenta ustawa może to zmienić?
W 1991 r. uchwała Senatu RP uznała "twórczość Fryderyka Chopina za dobro narodowe, a polskie zbiory chopinianów za niezbywalną wartość narodową". Do dziś nie jest jasne, kto ma prawo własności chopinowskiej spuścizny. Dworek w Żelazowej Woli - miejsce urodzenia kompozytora - formalnie nie należy do nikogo. Bezcenne chopiniana znajdujące się pod pieczą Towarzystwa im. Fryderyka Chopina (autografy i inne pamiątki) do dziś mają status zbioru prywatnego i nie zostały zinwentaryzowane pod kątem własności. Niektóre z nich należą do skarbu państwa, inne zaś, choć faktycznie były darem dla narodu, zostały przekazane Towarzystwu im. Fryderyka Chopina. TiFC odmówiło ustanowienia na tych zbiorach muzeum i w związku z tym nie zgłosiło ich do konserwatora zabytków - nie podlegają więc ochronie wynikającej z ustawy o muzeach.

Interes monopolu
Producenci i wielbiciele zawartości wysmukłych oszronionych butelek ze słynnym "efektem tonącego Frycka" nie rozumieją, o co chodzi tym, którzy uważają, że wódka Chopin uwłacza pamięci kompozytora. Według zresztą powszechnego mniemania, istnienie tego znaku towarowego nie jest zagrożone, ponieważ został on zastrzeżony. Prawnicy Polmosu, właściciela znaku, uważają, że jest on dobrem nabytym i jako takie niezbywalnym. W przyjętej właśnie ustawie czytamy: "Nazwisko Fryderyka Chopina i jego wizerunek są chronione odpowiednio na zasadach dotyczących dóbr osobistych", a dalej: "W odniesieniu do zarejestrowanych znaków towarowych wykorzystujących nazwisko lub podobiznę Fryderyka Chopina ustawa wchodzi w życie po upływie sześciu miesięcy od dnia jej ogłoszenia i odnosi się także do znaków towarowych używanych w dniu jej wejścia w życie". Do dochodzenia ochrony tych dóbr uprawniony jest minister kultury. Prześmiewcy zapytują, czy minister jest krewnym Chopina, by mieć do tego prawo, a także w jaki sposób i wedle jakich kryteriów będzie się oceniać, czy dany wizerunek narusza dobra osobiste (czy na przykład naruszy je portret Fryderyka ze zbyt długim nosem)? Zwolennicy ustawy zaś uważają, że jest ona jedynym sposobem na wycofanie z rynku wódki Chopin, co - ich zdaniem - jest konieczne, by nazwisko twórcy polonezów nie kojarzyło się w kraju i za granicą z rozpijaniem narodu.

Interes towarzystwa
Nad zbiorami chopinowskich pamiątek sprawuje pieczę Towarzystwo im. Fryderyka Chopina; ono też organizuje Konkursy Chopinowskie i zawiaduje dworkiem w Żelazowej Woli. Czyniło to zawsze na zlecenie i za pieniądze resortu kultury, ale o ile za czasów PRL było to naturalne, o tyle w III RP, od kiedy weszła w życie ustawa o stowarzyszeniach, nie może już być przedłużoną ręką państwa, ponieważ działalności statutowej towarzystw nie można finansować z budżetu. TiFC jest samodzielne pod względem merytorycznym i finansowym. Po "zamachu stanu" w roku 1991, gdy na walnym zebraniu TiFC grupa nowych członków przyjęła się sama i wybrała zarząd, eliminując co lepszych muzycznych fachowców, jedyną troską działaczy było to, jak na Chopinie zarobić. TiFC popadło w długi i niejasne interesy, o których długo by opowiadać. Wciąż pobierało dotacje z budżetu, m.in. na Konkursy Chopinowskie (w roku 1995 mianowało się ich jedynym organizatorem), nie rozliczając się z nich. Jednocześnie wyciągało pieniądze od sponsorów, w tym od około 40 producentów towarów ze znakiem Chopina, stając się swoistym "licencjodawcą". Towarzystwo założyło też fundację, na której konto przerzucało pieniądze, jednocześnie nie spłacając długów, także wobec budżetu państwa (kilkakrotnie umarzano je, gdy w Ministerstwie Kultury dochodziła do głosu przychylna TiFC opcja polityczna).
Łatwiej byłoby jednak towarzystwu robić interesy na chopinianach, gdyby należały do niego. To dlatego działacze TiFC procesują się o prawo własności do dworku w Żelazowej Woli (gdzie w zabytkowym parku chcieli z Wedlem wybudować kawiarnię) oraz sformułowali projekt ustawy o ochronie dziedzictwa chopinowskiego, która miałaby dać im za darmo ich siedzibę - Pałac Ostrogskich - oraz usankcjonować ich monopol na Chopina.

Interes byłego ministra
Niebacznie jednak działacze TiFC udali się ze swym projektem do posła PSL Zdzisława Podkańskiego, który za czasów swej pamiętnej kadencji na stanowisku ministra kultury próbował zjednać sobie środowisko kulturalne poprzez walkę z producentami wódki. Walka okazała się bezskuteczna, ale gdy po latach, w 2000 r., towarzystwo zgłosiło się do niego ze swym projektem ustawy, chętnie przedstawił go w Sejmie jako inicjatywę poselską, licząc na podbudowanie swego wizerunku czołowego obrońcy kultury narodowej. Jakież było rozczarowanie TiFC, gdy projekt został w parlamencie gruntownie przerobiony, a towarzystwo zastąpione nową jednostką: Narodowym Instytutem Fryderyka Chopina, kultywującym i chroniącym dziedzictwo chopinowskie.

Interes ministerstwa
Dla ministerstwa ustawa jest wyważaniem otwartych drzwi, bo i tak ma ono prawo do powołania takiego instytutu. Mimo że o jego utworzenie apelowali najwybitniejsi przedstawiciele środowisk muzycznych (pierwszy list w tej sprawie, pod którym podpisali się między innymi Witold Lutosławski, Jan Krenz czy Jerzy Waldorff, został wysłany do prezydenta Wałęsy w roku 1993), ministerstwo zawsze uważało, że są pilniejsze potrzeby, choć nowa instytucja może by się i przydała.
Opiniując projekt ustawy, resort kultury zakwestionował tak - jak Ministerstwo Finansów oraz Senat właśnie - punkt nakazujący założenie instytutu. Sejm przywrócił jednak tę poprawkę. Senat sformułował zatem poprawkę do budżetu, przeznaczając na ten cel 1,5 mln zł. - Teraz musimy zjeść ten pasztet - mówią pracownicy ministerstwa.

Interes nas wszystkich
Chopinem zajmuje się w Polsce poza TiFC kilka organizacji. Jest Polska Akademia Chopinowska, są fundacje festiwali w Dusznikach i Antoninie, polscy przedstawiciele Międzynarodowej Federacji Towarzystw Chopinowskich. Zarówno dla środowisk muzycznych, jak i Ministerstwa Kultury jest oczywiste, że trudno przyznać któremukolwiek z nich monopol na Chopina. Dziedzictwo chopinowskie jest jednak zbyt ważne dla naszej kultury, by miało taki niejasny status.
Grzegorz Michalski, były wiceminister kultury i koordynator Roku Chopinowskiego, mówi: - Ta ustawa nie zmienia stanu prawnego. Ona jest po to, by stworzyć pretekst do uporządkowania spraw, które dawno już uporządkować należało.

Więcej możesz przeczytać w 10/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.