Przepraszamy Żydów i prosimy o wybaczenie. Polacy nie są współodpowiedzialni za Holocaust, ale są współodpowiedzialni za los polskich Żydów podczas Holocaustu. "Nie ma zbiorowej odpowiedzialności, jest odpowiedzialność za zbiorowość" - tak to określił Czesław Bielecki, szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Dlatego przepraszamy Żydów - w imieniu państwa, społeczeństwa, każdego z nas.
Polacy nie są współodpowiedzialni za Holocaust, ale są współodpowiedzialni za los polskich Żydów podczas Holocaustu. "Nie ma zbiorowej odpowiedzialności, jest odpowiedzialność za zbiorowość" - tak to określił Czesław Bielecki, szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych. Dlatego przepraszamy Żydów - w imieniu państwa, społeczeństwa, każdego z nas. Przepraszamy dla własnego dobra, żeby się oczyścić, żeby w XXI wiek wejść z czystym sumieniem. Przepraszamy za "milczenie owiec", czyli bierność polskiej większości, za "biednych Polaków patrzących na getto", za patrzących na pociągi jadące do Treblinki. Za tych, którym nie przeszkadzają rysunki powieszonej gwiazdy Dawida. Za prokuratorów, którzy ordynarne antysemickie dowcipy i broszury propagujące kłamstwo oświęcimskie uznają za niegodne ich wysiłku. Przepraszamy za tych, dla których ujawnienie zbrodni w Jedwabnem stało się kolejną okazją do uzewnętrznienia antysemickich fobii i stereotypów, okazją do wyprania sumień, do przerzucenia polskich przewin wobec Żydów na samych Żydów, do negowania Holocaustu. Wreszcie przepraszamy za tych, którzy nie chcą za to wszystko przeprosić. Przepraszamy, mimo że nikomu nie przychodzi to łatwo, ani Francuzom, ani Węgrom, ani Słowakom, ani Rumunom.
Grzech pierwszy: milczenie
"Wobec zbrodni nie można być biernym. Kto milczy w obliczu mordu, staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia, ten przyzwala" - napisała w 1942 r. w ulotce sygnowanej przez Front Odrodzenia Polski Zofia Kossak-Szczucka, pisarka. "Zbrodnia włada nami dopóty, dopóki nie wyznamy win i nie przeżyjemy skruchy. Żeby przywrócić boski porządek i spokój sumienia, nie wolno się powoływać na żadne okoliczności łagodzące, nie wolno szukać usprawiedliwień" - napominał ks. prof. Józef Tischner. "Tu nic nie można ważyć - brzemienia grzechu nie sposób zrzucić, szukając różnych ale, powołując się na kontekst history-
czny, psychologiczny, społeczny. Bo zamiast skruchy popadamy w pychę, zamiast pokuty mamy banalną konstatację obecności zła" - twierdził ks. Tischner.
Grzech drugi: obojętność
Przepraszamy Żydów za obojętność wobec Zagłady. Za to, że gdy płonęło warszawskie getto, po stronie aryjskiej kręciły się karuzele, a niektórzy śpiewali: "Hitler kochany, Hitler złoty nauczył Żydów roboty". Przepraszamy za to, że katolicka Caritas pomagała w getcie głównie tym Żydom, którzy się przechrzcili. Przyznajemy się do winy za to, co w "Kronice getta warszawskiego" opisywał Emanuel Ringelblum: "Współpraca niemieckich żołnierzy, gestapowców, volksdeutschów z polskimi antysemitami wydała obfity plon w postaci opustoszałych sklepów i magazynów żydowskich, które obrabowano i do cna oczyszczono".
Weźmy odpowiedzialność za to, że pod koniec 1940 r. wielu Żydów ukrywających się po aryjskiej stronie wolało się schronić w getcie, niż cierpieć prześladowania od polskich sąsiadów. Przeprośmy za to, że nie wyjątkiem, lecz regułą były takie opinie, jak zamieszczona w sierpniu 1942 r. w piśmie "Naród", organie Stronnictwa Pracy: "Nie wysilajmy się na sztuczny żal za ginącym narodem, który przecież nie był bliskim sercom naszym". Za to, że wydawany przez Obóz Narodowo-Radykalny "Szaniec" odważył się podczas likwidacji warszawskiego getta napisać: "Oto Żydów likwidują Niemcy lepiej, niż zdołał to uczynić ktokolwiek inny, a zwłaszcza my".
Pochylmy głowy nad losem tych, którzy ocaleli i musieli wysłuchiwać takich na przykład opinii: "Skoro przeżyli, to musieli współpracować z Niemcami". W takim klimacie do mordów na ocalonych z getta Żydach dochodziło nawet podczas powstania warszawskiego: około 30 osób zamordowano przy Długiej, piętnastu - przy Prostej. Tak Polacy odpowiadali na zaangażowanie w walkę 500 ocalałych Żydów.
Grzech trzeci: chciwość
Przepraszamy Żydów za chciwość polskich współobywateli. Za zajmowanie domów (w 1939 r. Żydzi byli właścicielami 40 proc. budynków w Warszawie), sklepów, warsztatów, za przejmowanie kontaktów handlowych, mebli, kosztowności. Nikt nie oszacował dotychczas skali materialnych korzyści, jakie odnieśli przeciętni Polacy, głównie mieszkańcy dawnych sztetłes, z zagłady żydowskich sąsiadów. W Jedwabnem przez 60 lat mówiono otwarcie, kto prowadzi interes po Żydach, zbudował dom na pożydowskim placu, kupił samochód "za żydowskie złoto". Takie rozmowy toczyły się w całym kraju. Jan Karski, który w 1942 r. przyjechał do kraju, wchodząc do warszawskiego getta, zanotował: "Stosunek Polaków do Żydów jest przeważnie bezwzględny, często bezlitosny. Korzystają z uprawnień, jakie nowa sytuacja im daje, wykorzystują je, często ich nawet nadużywają. Zbliża ich to w pewnym stopniu do Niemców". Zagłada Żydów jeszcze wzmogła nienawiść wielu Polaków do ofiar. Sporządzony pod koniec wojny raport Knolla, szefa Referatu ds. Narodowościowych Delegatury Rządu RP na Kraj, przestrzegał przed powrotem ocalałych Żydów, przeciw którym wzbogacona po ich wypędzeniu do gett "ludność polska wystąpi z całą gwałtownością".
Ta atmosfera "przyzwolenia na obojętność, a nawet wrogość" panowała też w instytucjach podziemnego państwa. "[Rząd polski] nie uczynił nic takiego, co by odpowiadało ogromowi dramatu rozgrywającego się obecnie w Polsce" - napisał w pożegnalnym liście do prezydenta Raczkiewicza i premiera Sikorskiego Szmul Zygielbojm, członek Polskiej Rady Narodowej w Londynie, czyli emigracyjnego parlamentu. 12 maja 1943 r. na wieść o upadku powstania w getcie demonstracyjnie popełnił samobójstwo.
Grzech czwarty: tchórzostwo
Przepraszamy Żydów, że nie byliśmy dość zaangażowani, wystarczająco odważni. Skoro w niektórych klasztorach, kościołach, pałacach i dworach udało się przechować przez całą wojnę kilka tysięcy osób, najczęściej dzieci, dlaczego nie pomagaliśmy im na większą skalę? Przecież kara śmierci groziła nie tylko za ukrywanie Żydów, ale też na przykład za nielegalny ubój prosiaka, słuchanie radia, niezarejestrowanie krowy, a nawet pokątny wypiek bułek. Kara śmierci groziła każdemu zaangażowanemu w działalność podziemnego państwa, czyli kilku milionom ludzi. Czy walka o życie żydowskich współobywateli nie była równie ważna jak działalność dywersyjna czy wydawnicza Armii Krajowej?
Gdyby Polacy pomagali Żydom tak powszechnie, jak konspirowali, związane z tym ryzyko znacznie by się zmniejszyło. Nie denuncjowano by się nawzajem, a gestapo byłoby bezradne. Przykładem niech będzie Holandia, gdzie niemal w każdym domu ukrywał się Żyd. Ale w Polsce konspirowanie było chwałą, ukrywanie Żydów - niekoniecznie. Nawet długo po wojnie. Wielu polskich sprawiedliwych z obawy przed reakcją otoczenia nie życzyło sobie publikacji ich nazwisk. Antonina Wyrzykowska, która ukryła siedmiu Żydów z Jedwabnego, zatajając to nawet przed mężem, musiała uciekać przed zemstą sąsiadów aż za ocean.
Grzech piąty: niewdzięczność
Powinniśmy się wstydzić za wrogi stosunek do walki Żydów w getcie takich formacji, jak Organizacja Polski Walczącej czy Antyk i Agencja Antykomunistyczna. Powinniśmy się wstydzić dlatego, że ofiarnie bronili oni wspólnego państwa. We wrześniu 1939 r. w szeregach Wojska Polskiego znalazło się 100 tys. Żydów (łącznie ze zmobilizowanymi rezerwistami). Wedle szacunków historyka Filipa Friedmana, 32 tys. z nich zginęło, a ponad 60 tys. dostało się do niewoli. Większość potem zamordowano.
Ponad 400 Żydów w polskich mundurach zginęło w Katyniu. Na cmentarzu w Monte Cassino znajdują się co najmniej 43 groby Żydów - żołnierzy II Korpusu. Umierali oni pod Tobrukiem i w walkach o Bolonię. Stanowili też trzecią część deportowanych w głąb ZSRR polskich obywateli (według danych Polskiego Czerwonego Krzyża w Teheranie). Sowieci poddawali ich surowszym represjom niż Polaków: wśród zesłanych było ich 30 proc., wśród ocalonych - zaledwie 6 proc. Kilkadziesiąt tysięcy zginęło w łagrach w Workucie, Uchcie, Peczorze, Archangielsku, Kotłasie. Setki przeszły przez więzienia na Łubiance i Brygidkach. W moskiewskim więzieniu KGB w jednej celi na jednej pryczy znaleźli się prof. Stanisław Głąbiński, działacz Stronnictwa Narodowego, i prof. Mojżesz Schorr, badacz kultury żydowskiej.
Grzech szósty: odtrącenie
Przepraszamy za polskie winy, bo ponad 3 mln Żydów żyjących w II RP nie było "obcym elementem" - co zarzucała im narodowa prawica. Nawet ortodoksi z partii Agudas Israel czy Poalej Syjon, popierający powstanie żydowskiego państwa w Palestynie, uważali Rzeczpospolitą za ojczyznę, nie chcieli z niej wyjeżdżać. Nic nie usprawiedliwia akcji ekonomicznego bojkotu Żydów, bo należące do nich firmy (na początku lat 30. stanowiły 27 proc. wszystkich polskich przedsiębiorstw) uczciwie płaciły podatki, tworzyły miejsca pracy dla Polaków, miały duży udział w eksporcie. Powinniśmy się więc wstydzić, że to gen. Felicjan Sławoj-Składkowski, premier RP, wypowiedział słynne zdanie: "Walka ekonomiczna, owszem, ale bez krzywdy żadnej". To "owszem" stało się zachętą dla organizatorów bojkotu żydowskich sklepów, bojówek niszczących witryny i nie wpuszczających klientów. Powinniśmy się wstydzić, że wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski miał pretensje do USA, że nie przyjmują dostatecznie wielu polskich Żydów, bo "w Polsce jest ich przecież za dużo". Przepraszamy za tolerowanie przez władze antysemityzmu, który tylko w latach 1935-1937 doprowadził do 150 pogromów. Prosimy o wybaczenie rodziny zabitych w Przytyku, Grodnie, Myślenicach, Odrzywole, Częstochowie, Mińsku Mazowieckim.
Grzech siódmy: urzędowy antysemityzm
Przepraszamy Żydów za 700 lat wysiłków, także ustawodawczych, by uczynić ich obywatelami drugiej kategorii. Za antysemicką kampanię, którą w 1936 r. zainicjował prymas August Hlond, wydając list pasterski zalecający izolację społeczną wyznawców judaizmu. Przepraszamy za to, że antysemickie hasła głosili członkowie rządu Rzeczypospolitej, na przykład Roman Rybarski, wiceminister skarbu w latach 1920-1921 (zginął w Oświęcimiu w 1942 r.), który twierdził: "Rola Żydów w naszych dziejach gospodarczych była bezwzględnie ujemna". To oczywiste kłamstwo, jeśli wziąć pod uwagę, ile dla kraju zrobili podczas zaborów Kronenbergowie, Epsteinowie, Natansonowie, Blochowie, Poznańscy, Toeplitz-owie, Wawelbergowie, Rotwandowie czy Orgelbrandowie. Ile po odzyskaniu niepodległości zrobili Konowie, Eigerowie, Wolanowscy, Halperinowie, Ejtingonowie.
Powinniśmy żydowskich współobywateli przeprosić za to, że tak niewielu studentów potrafiło się zachować jak córki marszałka Piłsudskiego, które zbojkotowały getto ławkowe, siadając po stronie przeznaczonej dla Żydów. Przeprośmy za antysemickie publikacje w "Małym Dzienniku" i "Rycerzu Niepokalanej", wydawanych przez Maksymiliana Kolbego w Niepokalanowie. Przeprośmy za niegodne chrześcijan artykuły pisma "Pro Christo" księży marianów. Za sygnowane przez Katolicką Agencję Prasową ulotki nawołujące do izolacji Żydów, wyrzucania ze szkół publicznych uczniów i nauczycieli. Przeprośmy za publicystykę ks. Stanisława Trzeciaka, późniejszego hitlerowskiego kolaboranta i jednego z kandydatów na polskiego Quislinga. Pod jego naciskiem Janusza Korczaka wyrzucono z publicznego radia i zakazano mu uczenia w szkole.
Grzech ósmy: nieczyste sumienie
Nikt nas nie wyręczy, nikt nie zwolni od rachunku sumienia i przeprosin. Ks. Stanisław Musiał mówi: "Bronimy się przed rozrachunkiem z przeszłością, jeśli idzie o stosunki polsko-żydowskie, gdyż nie mamy czystego sumienia. W przedwojennej Polsce większa część etnicznych Polaków marzyła tylko o jednym: jak pozbyć się Żydów z Polski. I rzeczywiście, stał się czarny cud. W ciągu niespełna pięciu lat 90 proc. Żydów, obywateli polskich, zapadło się pod ziemię. Żydzi wiedzą, że jesteśmy zadowoleni z tego, że problem żydowski został w Polsce raz na zawsze rozwiązany, choć nie wprost naszymi rękami. I to sprawia, że nie mogą nas lubić".
Współczujemy Żydom, którzy odtrąceni przez ojczyznę macochę wpadli w objęcia komunizmu. Polski mit żydokomuny jest po prostu nieprawdziwy. Jak zauważyła prof. Krystyna Kersten, historyk, wśród komunistów przed wojną było niewątpliwie wielu Żydów, natomiast wśród Żydów było bardzo niewielu komunistów. Jaff Schatz obliczył, że mogli stanowić 0,16-0,29 proc. przedwojennej populacji obywateli polskich narodowości żydowskiej, czyli 6-10 tys. wśród 3,4 mln.
Grzech dziewiąty: syjonistyczna obsesja
Prosimy Żydów o wybaczenie, że powojenna Polska próbowała kilkakrotnie rozwiązywać "kwestię żydowską" rękami władz i obywateli. Dekretem z marca 1946 r. mienie pożydowskie zrównano z poniemieckim. Po przygrywkach w Rzeszowie, Krakowie i na Podkarpaciu nastąpił pogrom w Kielcach, po którym z kraju uciekło około 200 tys. osób. Potępienia tej zbrodni odmówili prymas Hlond oraz biskupi Kaczmarek i Wyszyński. Jedynym sprawiedliwym okazał się ordynariusz częstochowski Teodor Kubina, który jednym kazaniem zapobiegł powtórce Kielc w swoim mieście.
Przepraszamy kilkadziesiąt tysięcy Żydów, którzy wyjechali z Polski w latach 1949-1957. Wyjechali dlatego, że z jednej strony eksponowano udział nielicznych osób żydowskiego pochodzenia w aparacie przemocy (Krystyna Kersten obliczyła, że w "zażydzonej" bezpiece na 28 tys. pracowników kadrowych było ich 438), z drugiej zaś likwidowano wszelkie formy rekonstruowanego po wojnie życia żydowskiego: partie, gminy wyznaniowe, filie organizacji Joint i Sochnut, stowarzyszenia kulturalne i samopomocowe, z których po 1950 r. zostało tylko jedno, poddane kontroli partii.
Prosimy o wybaczenie za to, że w marcu ’68 w tropieniu i piętnowaniu "syjonistów" udział wzięły setki tysięcy ochotników, również z tzw. elit intelektualnych. To dzięki nim - jak z goryczą pisał Jerzy Zawieyski, zaszczuty potem z powodu protestu przeciw marcowej nagonce - "w wielu krajach mówi się o Polsce jako o kraju najbardziej wzmożonego i krwawego antysemityzmu". Wstydzimy się tego, że w czasach Gierka eliminowano z życia publicznego wszystko, co dotykało spraw żydowskich. Na szkoleniach partyjnych mówiono, że Kielecczyzna jest niedoinwestowana, bo syjoniści odmawiają jej kredytów zagranicznych w odwecie za rok 1946. Kiedy Jerzy Stępień, późniejszy senator OKP, zamówił w 1980 r. mszę w intencji ofiar pogromu, został uznany za Żyda. Przez dwanaście lat, aż do roku 1980, trwało tropienie Żydów w wojsku, zwieńczone degradacją 1348 osób, od generała do kaprala podchorążego. Ministrem obrony narodowej był wówczas Wojciech Jaruzelski.
Grzech dziesiąty: antysemityzm powszedni
Przepraszamy za to, że w niepodległej już Polsce, po roku 1989, podczas kampanii wyborczych próbowano zjednywać wyborców antysemicką retoryką. Robiło to pięciu z trzynastu kandydatów w ostatnich wyborach prezydenckich. Pod antysemickim listem posła Witolda Tomczaka w sprawie szefowej Zachęty podpisało się 91 posłów, prawie piąta część Sejmu. Trzeba się wstydzić, że w kioskach i księgarniach pełno jest antysemickiej i jawnie nazistowskiej literatury, dowcipów o Żydach tłumaczonych z hitlerowskiego "Stürmera", książek negujących Holocaust. Na zlotach neonazistów sławi się deportacje i ludobójstwo, jawnie działają ugrupowania odwołujące się do ideologii III Rzeszy, a świętom narodowym towarzyszą okrzyki "Heil Hitler!".
Na pokutę i skruchę Polaków przyszedł czas także dlatego, że Żydzi już dawno rozliczyli się ze swej przygody z komunizmem. Synowie partyjnych aparatczyków i funkcjonariuszy zakładali KOR i "Solidarność". Siedzieli w więzieniach, głodowali, cierpieli poniżenia, by "Polska była Polską". Ich synowie, a wnuki tamtych, rok temu dokonali wymownego aktu ekspiacji, wydając specjalny numer czasopisma "Jidełe" pod tytułem "Żydzi i komunizm". Jego ważną część stanowi dyskusja "wnuków żydokomuny". Choć urodzeni dwadzieścia lat po Stalinie, nie wypierają się odpowiedzialności za zło, do którego przyczynili się ich przodkowie. "Jesteśmy nie tylko wnukami. Ja się nadal uważam za żydokomunę" - mówi jeden z nich, Piotr Paziński. Noszą brzemię przeszłości i za nie pokutują. Jak młodzi Niemcy z Akcji Znaków Pokuty, czujący odpowiedzialność za dziadków z Wehrmachtu i SS. Tylko my, Polacy, czujemy się wolni od win i grzechów przodków i sąsiadów. Na prośbę o wybaczenie czekają nie ci, którzy już nie żyją, lecz ich dzieci i wnuki. Nie załatwi tego jedno "przepraszam", nawet w wykonaniu głowy państwa. Powinniśmy przeprosić wszyscy i każdy z osobna.
Grzech pierwszy: milczenie
"Wobec zbrodni nie można być biernym. Kto milczy w obliczu mordu, staje się wspólnikiem mordercy. Kto nie potępia, ten przyzwala" - napisała w 1942 r. w ulotce sygnowanej przez Front Odrodzenia Polski Zofia Kossak-Szczucka, pisarka. "Zbrodnia włada nami dopóty, dopóki nie wyznamy win i nie przeżyjemy skruchy. Żeby przywrócić boski porządek i spokój sumienia, nie wolno się powoływać na żadne okoliczności łagodzące, nie wolno szukać usprawiedliwień" - napominał ks. prof. Józef Tischner. "Tu nic nie można ważyć - brzemienia grzechu nie sposób zrzucić, szukając różnych ale, powołując się na kontekst history-
czny, psychologiczny, społeczny. Bo zamiast skruchy popadamy w pychę, zamiast pokuty mamy banalną konstatację obecności zła" - twierdził ks. Tischner.
Grzech drugi: obojętność
Przepraszamy Żydów za obojętność wobec Zagłady. Za to, że gdy płonęło warszawskie getto, po stronie aryjskiej kręciły się karuzele, a niektórzy śpiewali: "Hitler kochany, Hitler złoty nauczył Żydów roboty". Przepraszamy za to, że katolicka Caritas pomagała w getcie głównie tym Żydom, którzy się przechrzcili. Przyznajemy się do winy za to, co w "Kronice getta warszawskiego" opisywał Emanuel Ringelblum: "Współpraca niemieckich żołnierzy, gestapowców, volksdeutschów z polskimi antysemitami wydała obfity plon w postaci opustoszałych sklepów i magazynów żydowskich, które obrabowano i do cna oczyszczono".
Weźmy odpowiedzialność za to, że pod koniec 1940 r. wielu Żydów ukrywających się po aryjskiej stronie wolało się schronić w getcie, niż cierpieć prześladowania od polskich sąsiadów. Przeprośmy za to, że nie wyjątkiem, lecz regułą były takie opinie, jak zamieszczona w sierpniu 1942 r. w piśmie "Naród", organie Stronnictwa Pracy: "Nie wysilajmy się na sztuczny żal za ginącym narodem, który przecież nie był bliskim sercom naszym". Za to, że wydawany przez Obóz Narodowo-Radykalny "Szaniec" odważył się podczas likwidacji warszawskiego getta napisać: "Oto Żydów likwidują Niemcy lepiej, niż zdołał to uczynić ktokolwiek inny, a zwłaszcza my".
Pochylmy głowy nad losem tych, którzy ocaleli i musieli wysłuchiwać takich na przykład opinii: "Skoro przeżyli, to musieli współpracować z Niemcami". W takim klimacie do mordów na ocalonych z getta Żydach dochodziło nawet podczas powstania warszawskiego: około 30 osób zamordowano przy Długiej, piętnastu - przy Prostej. Tak Polacy odpowiadali na zaangażowanie w walkę 500 ocalałych Żydów.
Grzech trzeci: chciwość
Przepraszamy Żydów za chciwość polskich współobywateli. Za zajmowanie domów (w 1939 r. Żydzi byli właścicielami 40 proc. budynków w Warszawie), sklepów, warsztatów, za przejmowanie kontaktów handlowych, mebli, kosztowności. Nikt nie oszacował dotychczas skali materialnych korzyści, jakie odnieśli przeciętni Polacy, głównie mieszkańcy dawnych sztetłes, z zagłady żydowskich sąsiadów. W Jedwabnem przez 60 lat mówiono otwarcie, kto prowadzi interes po Żydach, zbudował dom na pożydowskim placu, kupił samochód "za żydowskie złoto". Takie rozmowy toczyły się w całym kraju. Jan Karski, który w 1942 r. przyjechał do kraju, wchodząc do warszawskiego getta, zanotował: "Stosunek Polaków do Żydów jest przeważnie bezwzględny, często bezlitosny. Korzystają z uprawnień, jakie nowa sytuacja im daje, wykorzystują je, często ich nawet nadużywają. Zbliża ich to w pewnym stopniu do Niemców". Zagłada Żydów jeszcze wzmogła nienawiść wielu Polaków do ofiar. Sporządzony pod koniec wojny raport Knolla, szefa Referatu ds. Narodowościowych Delegatury Rządu RP na Kraj, przestrzegał przed powrotem ocalałych Żydów, przeciw którym wzbogacona po ich wypędzeniu do gett "ludność polska wystąpi z całą gwałtownością".
Ta atmosfera "przyzwolenia na obojętność, a nawet wrogość" panowała też w instytucjach podziemnego państwa. "[Rząd polski] nie uczynił nic takiego, co by odpowiadało ogromowi dramatu rozgrywającego się obecnie w Polsce" - napisał w pożegnalnym liście do prezydenta Raczkiewicza i premiera Sikorskiego Szmul Zygielbojm, członek Polskiej Rady Narodowej w Londynie, czyli emigracyjnego parlamentu. 12 maja 1943 r. na wieść o upadku powstania w getcie demonstracyjnie popełnił samobójstwo.
Grzech czwarty: tchórzostwo
Przepraszamy Żydów, że nie byliśmy dość zaangażowani, wystarczająco odważni. Skoro w niektórych klasztorach, kościołach, pałacach i dworach udało się przechować przez całą wojnę kilka tysięcy osób, najczęściej dzieci, dlaczego nie pomagaliśmy im na większą skalę? Przecież kara śmierci groziła nie tylko za ukrywanie Żydów, ale też na przykład za nielegalny ubój prosiaka, słuchanie radia, niezarejestrowanie krowy, a nawet pokątny wypiek bułek. Kara śmierci groziła każdemu zaangażowanemu w działalność podziemnego państwa, czyli kilku milionom ludzi. Czy walka o życie żydowskich współobywateli nie była równie ważna jak działalność dywersyjna czy wydawnicza Armii Krajowej?
Gdyby Polacy pomagali Żydom tak powszechnie, jak konspirowali, związane z tym ryzyko znacznie by się zmniejszyło. Nie denuncjowano by się nawzajem, a gestapo byłoby bezradne. Przykładem niech będzie Holandia, gdzie niemal w każdym domu ukrywał się Żyd. Ale w Polsce konspirowanie było chwałą, ukrywanie Żydów - niekoniecznie. Nawet długo po wojnie. Wielu polskich sprawiedliwych z obawy przed reakcją otoczenia nie życzyło sobie publikacji ich nazwisk. Antonina Wyrzykowska, która ukryła siedmiu Żydów z Jedwabnego, zatajając to nawet przed mężem, musiała uciekać przed zemstą sąsiadów aż za ocean.
Grzech piąty: niewdzięczność
Powinniśmy się wstydzić za wrogi stosunek do walki Żydów w getcie takich formacji, jak Organizacja Polski Walczącej czy Antyk i Agencja Antykomunistyczna. Powinniśmy się wstydzić dlatego, że ofiarnie bronili oni wspólnego państwa. We wrześniu 1939 r. w szeregach Wojska Polskiego znalazło się 100 tys. Żydów (łącznie ze zmobilizowanymi rezerwistami). Wedle szacunków historyka Filipa Friedmana, 32 tys. z nich zginęło, a ponad 60 tys. dostało się do niewoli. Większość potem zamordowano.
Ponad 400 Żydów w polskich mundurach zginęło w Katyniu. Na cmentarzu w Monte Cassino znajdują się co najmniej 43 groby Żydów - żołnierzy II Korpusu. Umierali oni pod Tobrukiem i w walkach o Bolonię. Stanowili też trzecią część deportowanych w głąb ZSRR polskich obywateli (według danych Polskiego Czerwonego Krzyża w Teheranie). Sowieci poddawali ich surowszym represjom niż Polaków: wśród zesłanych było ich 30 proc., wśród ocalonych - zaledwie 6 proc. Kilkadziesiąt tysięcy zginęło w łagrach w Workucie, Uchcie, Peczorze, Archangielsku, Kotłasie. Setki przeszły przez więzienia na Łubiance i Brygidkach. W moskiewskim więzieniu KGB w jednej celi na jednej pryczy znaleźli się prof. Stanisław Głąbiński, działacz Stronnictwa Narodowego, i prof. Mojżesz Schorr, badacz kultury żydowskiej.
Grzech szósty: odtrącenie
Przepraszamy za polskie winy, bo ponad 3 mln Żydów żyjących w II RP nie było "obcym elementem" - co zarzucała im narodowa prawica. Nawet ortodoksi z partii Agudas Israel czy Poalej Syjon, popierający powstanie żydowskiego państwa w Palestynie, uważali Rzeczpospolitą za ojczyznę, nie chcieli z niej wyjeżdżać. Nic nie usprawiedliwia akcji ekonomicznego bojkotu Żydów, bo należące do nich firmy (na początku lat 30. stanowiły 27 proc. wszystkich polskich przedsiębiorstw) uczciwie płaciły podatki, tworzyły miejsca pracy dla Polaków, miały duży udział w eksporcie. Powinniśmy się więc wstydzić, że to gen. Felicjan Sławoj-Składkowski, premier RP, wypowiedział słynne zdanie: "Walka ekonomiczna, owszem, ale bez krzywdy żadnej". To "owszem" stało się zachętą dla organizatorów bojkotu żydowskich sklepów, bojówek niszczących witryny i nie wpuszczających klientów. Powinniśmy się wstydzić, że wicepremier Eugeniusz Kwiatkowski miał pretensje do USA, że nie przyjmują dostatecznie wielu polskich Żydów, bo "w Polsce jest ich przecież za dużo". Przepraszamy za tolerowanie przez władze antysemityzmu, który tylko w latach 1935-1937 doprowadził do 150 pogromów. Prosimy o wybaczenie rodziny zabitych w Przytyku, Grodnie, Myślenicach, Odrzywole, Częstochowie, Mińsku Mazowieckim.
Grzech siódmy: urzędowy antysemityzm
Przepraszamy Żydów za 700 lat wysiłków, także ustawodawczych, by uczynić ich obywatelami drugiej kategorii. Za antysemicką kampanię, którą w 1936 r. zainicjował prymas August Hlond, wydając list pasterski zalecający izolację społeczną wyznawców judaizmu. Przepraszamy za to, że antysemickie hasła głosili członkowie rządu Rzeczypospolitej, na przykład Roman Rybarski, wiceminister skarbu w latach 1920-1921 (zginął w Oświęcimiu w 1942 r.), który twierdził: "Rola Żydów w naszych dziejach gospodarczych była bezwzględnie ujemna". To oczywiste kłamstwo, jeśli wziąć pod uwagę, ile dla kraju zrobili podczas zaborów Kronenbergowie, Epsteinowie, Natansonowie, Blochowie, Poznańscy, Toeplitz-owie, Wawelbergowie, Rotwandowie czy Orgelbrandowie. Ile po odzyskaniu niepodległości zrobili Konowie, Eigerowie, Wolanowscy, Halperinowie, Ejtingonowie.
Powinniśmy żydowskich współobywateli przeprosić za to, że tak niewielu studentów potrafiło się zachować jak córki marszałka Piłsudskiego, które zbojkotowały getto ławkowe, siadając po stronie przeznaczonej dla Żydów. Przeprośmy za antysemickie publikacje w "Małym Dzienniku" i "Rycerzu Niepokalanej", wydawanych przez Maksymiliana Kolbego w Niepokalanowie. Przeprośmy za niegodne chrześcijan artykuły pisma "Pro Christo" księży marianów. Za sygnowane przez Katolicką Agencję Prasową ulotki nawołujące do izolacji Żydów, wyrzucania ze szkół publicznych uczniów i nauczycieli. Przeprośmy za publicystykę ks. Stanisława Trzeciaka, późniejszego hitlerowskiego kolaboranta i jednego z kandydatów na polskiego Quislinga. Pod jego naciskiem Janusza Korczaka wyrzucono z publicznego radia i zakazano mu uczenia w szkole.
Grzech ósmy: nieczyste sumienie
Nikt nas nie wyręczy, nikt nie zwolni od rachunku sumienia i przeprosin. Ks. Stanisław Musiał mówi: "Bronimy się przed rozrachunkiem z przeszłością, jeśli idzie o stosunki polsko-żydowskie, gdyż nie mamy czystego sumienia. W przedwojennej Polsce większa część etnicznych Polaków marzyła tylko o jednym: jak pozbyć się Żydów z Polski. I rzeczywiście, stał się czarny cud. W ciągu niespełna pięciu lat 90 proc. Żydów, obywateli polskich, zapadło się pod ziemię. Żydzi wiedzą, że jesteśmy zadowoleni z tego, że problem żydowski został w Polsce raz na zawsze rozwiązany, choć nie wprost naszymi rękami. I to sprawia, że nie mogą nas lubić".
Współczujemy Żydom, którzy odtrąceni przez ojczyznę macochę wpadli w objęcia komunizmu. Polski mit żydokomuny jest po prostu nieprawdziwy. Jak zauważyła prof. Krystyna Kersten, historyk, wśród komunistów przed wojną było niewątpliwie wielu Żydów, natomiast wśród Żydów było bardzo niewielu komunistów. Jaff Schatz obliczył, że mogli stanowić 0,16-0,29 proc. przedwojennej populacji obywateli polskich narodowości żydowskiej, czyli 6-10 tys. wśród 3,4 mln.
Grzech dziewiąty: syjonistyczna obsesja
Prosimy Żydów o wybaczenie, że powojenna Polska próbowała kilkakrotnie rozwiązywać "kwestię żydowską" rękami władz i obywateli. Dekretem z marca 1946 r. mienie pożydowskie zrównano z poniemieckim. Po przygrywkach w Rzeszowie, Krakowie i na Podkarpaciu nastąpił pogrom w Kielcach, po którym z kraju uciekło około 200 tys. osób. Potępienia tej zbrodni odmówili prymas Hlond oraz biskupi Kaczmarek i Wyszyński. Jedynym sprawiedliwym okazał się ordynariusz częstochowski Teodor Kubina, który jednym kazaniem zapobiegł powtórce Kielc w swoim mieście.
Przepraszamy kilkadziesiąt tysięcy Żydów, którzy wyjechali z Polski w latach 1949-1957. Wyjechali dlatego, że z jednej strony eksponowano udział nielicznych osób żydowskiego pochodzenia w aparacie przemocy (Krystyna Kersten obliczyła, że w "zażydzonej" bezpiece na 28 tys. pracowników kadrowych było ich 438), z drugiej zaś likwidowano wszelkie formy rekonstruowanego po wojnie życia żydowskiego: partie, gminy wyznaniowe, filie organizacji Joint i Sochnut, stowarzyszenia kulturalne i samopomocowe, z których po 1950 r. zostało tylko jedno, poddane kontroli partii.
Prosimy o wybaczenie za to, że w marcu ’68 w tropieniu i piętnowaniu "syjonistów" udział wzięły setki tysięcy ochotników, również z tzw. elit intelektualnych. To dzięki nim - jak z goryczą pisał Jerzy Zawieyski, zaszczuty potem z powodu protestu przeciw marcowej nagonce - "w wielu krajach mówi się o Polsce jako o kraju najbardziej wzmożonego i krwawego antysemityzmu". Wstydzimy się tego, że w czasach Gierka eliminowano z życia publicznego wszystko, co dotykało spraw żydowskich. Na szkoleniach partyjnych mówiono, że Kielecczyzna jest niedoinwestowana, bo syjoniści odmawiają jej kredytów zagranicznych w odwecie za rok 1946. Kiedy Jerzy Stępień, późniejszy senator OKP, zamówił w 1980 r. mszę w intencji ofiar pogromu, został uznany za Żyda. Przez dwanaście lat, aż do roku 1980, trwało tropienie Żydów w wojsku, zwieńczone degradacją 1348 osób, od generała do kaprala podchorążego. Ministrem obrony narodowej był wówczas Wojciech Jaruzelski.
Grzech dziesiąty: antysemityzm powszedni
Przepraszamy za to, że w niepodległej już Polsce, po roku 1989, podczas kampanii wyborczych próbowano zjednywać wyborców antysemicką retoryką. Robiło to pięciu z trzynastu kandydatów w ostatnich wyborach prezydenckich. Pod antysemickim listem posła Witolda Tomczaka w sprawie szefowej Zachęty podpisało się 91 posłów, prawie piąta część Sejmu. Trzeba się wstydzić, że w kioskach i księgarniach pełno jest antysemickiej i jawnie nazistowskiej literatury, dowcipów o Żydach tłumaczonych z hitlerowskiego "Stürmera", książek negujących Holocaust. Na zlotach neonazistów sławi się deportacje i ludobójstwo, jawnie działają ugrupowania odwołujące się do ideologii III Rzeszy, a świętom narodowym towarzyszą okrzyki "Heil Hitler!".
Na pokutę i skruchę Polaków przyszedł czas także dlatego, że Żydzi już dawno rozliczyli się ze swej przygody z komunizmem. Synowie partyjnych aparatczyków i funkcjonariuszy zakładali KOR i "Solidarność". Siedzieli w więzieniach, głodowali, cierpieli poniżenia, by "Polska była Polską". Ich synowie, a wnuki tamtych, rok temu dokonali wymownego aktu ekspiacji, wydając specjalny numer czasopisma "Jidełe" pod tytułem "Żydzi i komunizm". Jego ważną część stanowi dyskusja "wnuków żydokomuny". Choć urodzeni dwadzieścia lat po Stalinie, nie wypierają się odpowiedzialności za zło, do którego przyczynili się ich przodkowie. "Jesteśmy nie tylko wnukami. Ja się nadal uważam za żydokomunę" - mówi jeden z nich, Piotr Paziński. Noszą brzemię przeszłości i za nie pokutują. Jak młodzi Niemcy z Akcji Znaków Pokuty, czujący odpowiedzialność za dziadków z Wehrmachtu i SS. Tylko my, Polacy, czujemy się wolni od win i grzechów przodków i sąsiadów. Na prośbę o wybaczenie czekają nie ci, którzy już nie żyją, lecz ich dzieci i wnuki. Nie załatwi tego jedno "przepraszam", nawet w wykonaniu głowy państwa. Powinniśmy przeprosić wszyscy i każdy z osobna.
Więcej możesz przeczytać w 12/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.