Składki na ubezpieczenie społeczne pobierane są przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych nielegalnie. Konstytucja Rzeczypospolitej Polskiej nie nakłada na nas obowiązku uczestniczenia w państwowym systemie emerytalnym i rentowym. Wręcz przeciwnie, konstytucja "daje prawo" do zabezpieczenia społecznego (art. 67), a prawo do czegoś oznacza w języku polskim przywilej, nie zaś obowiązek.
ZUS nielegalnie pobiera składki na ubezpieczenia społeczne
Przymus odprowadzania składek do ZUS ustanawia dopiero ustawa o systemie ubezpieczenia społecznego, która jest aktem niższego rzędu i - co oczywiste - powinna być zgodna z konstytucją. Jeżeli zatem konstytucja "daje prawo" do czegoś, to ustawa może tylko sprecyzować to, do czego obywatel ma prawo; nie może natomiast podważać sensu zapisów ustawy zasadniczej i zamienić przywileju (prawa do czegoś) w obowiązek, bo wówczas tworzy prawo ponad prawem. - Obowiązkowy system ubezpieczeń narusza, moim zdaniem, wolności konstytucyjne - mówi prof. Eugeniusz Kowalewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Solidarni w biedzie
Zwolennicy nakładanego na obywateli RP przymusu płacenia składek powołują się na zasadę "solidaryzmu społecznego", ustanowioną w państwie niemieckim przez kanclerza Bismarcka pod koniec XIX wieku, przyjętą również w polskim systemie ubezpieczeń. Zgodnie z tą zasadą (w pewnym uproszczeniu) wszyscy pracujący utrzymują za pośrednictwem ZUS wszystkich starych, chorych i niezdolnych do pracy. Gdy ci dzisiaj pracujący się zestarzeją, to - zgodnie z zasadą solidaryzmu społecznego - obowiązek zapewnienia im środków do życia spadnie na młodsze pokolenie. System ów - repartycyjny - w zamierzeniach zapewne szlachetny, w praktyce nie działa. Większość emerytów żyje na skraju nędzy, a młodzi ludzie, dzisiaj pracujący, pozbawiani są przez ZUS pieniędzy na oszczędności, przez co i oni żyć będą kiedyś na ubogim garnuszku państwa.
Dlaczego ZUS działa bezprawnie
Obrońcy tego niewydolnego i z gruntu niesprawiedliwego systemu przewrotnie wyjaśniają, że jeżeli w konstytucji zapisano, iż obywatel ma prawo do renty i emerytury, to trzeba ustanowić obowiązek obciążający tego obywatela finansowo, żeby mógł on z tego prawa skorzystać w przyszłości. Innymi słowy, żeby obywatel mógł skorzystać z konstytucyjnego prawa do ubezpieczenia społecznego, trzeba ustanowić przymus (w ustawie) uczestniczenia w systemie. Zwolennicy tego sposobu myślenia jednym ruchem odwracają kota ogonem, zamieniając konstytucyjne prawo w przymus.
Zwolennicy obowiązkowych ubezpieczeń społecznych powołują się też na zapis art. 84 konstytucji, który mówi, że "każdy jest obowiązany do ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych, w tym podatków, określonych w ustawie". Ich zdaniem, skoro emerytury są świadczeniami publicznymi, to konstytucja pozwala narzucić obywatelom przymus uczestnictwa w systemie. Ale nie wszyscy podzielają tę opinię. O ile bowiem można, choć z trudem, zgodzić się, że część składek - przeznaczona na wypłaty dla dzisiejszych emerytów (system repartycyjny) - jest ciężarem i świadczeniem publicznym, o tyle nie sposób przystać na to, że ten sam charakter ma ta część składek, która jest gromadzona w otwartych funduszach emerytalnych na indywidualnych kontach. W otwartych funduszach emerytalnych lokowane są rzeczywiste pieniądze, z prawem ich dziedziczenia w wypadku śmierci ubezpieczonego i z prawem do ich wykorzystania po osiągnięciu wieku emerytalnego. Ma to zatem charakter indywidualnego ubezpieczenia, któremu nie można przypisać charakteru publicznego. Przynajmniej w tej części składki ściągane są więc przez ZUS nielegalnie, bo konstytucja nie zmusza obywateli do wpłacania pieniędzy na swoje własne, indywidualne konta!
Tylko z trudem przy tym można się zgodzić, że część składek przeznaczona na wypłaty dla emerytów jest ciężarem i świadczeniem publicznym, ponieważ łączy ona w sobie dwa elementy: publiczny i indywidualny. Publiczny, bo z tej części finansowane są bieżące emerytury, i indywidualny, bo wysokość składki ma określać wysokość emerytury należnej osobie, która ową składkę wpłaca. Zatem w tym wypadku art. 84 konstytucji ma zastosowanie i nie ma zarazem.
Składki na ZUS do Trybunału Konstytucyjnego!
- Sprawą powinien się zająć Trybunał Konstytucyjny, by ostatecznie rozstrzygnąć, czy przymus płacenia składek jest zgodny z konstytucją - uważa prof. Kowalewski. Przedstawiciele Trybunału Konstytucyjnego na razie odmawiają komentarza. - Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego mogą wydać opinię dopiero po wszechstronnym zbadaniu sprawy - mówi rzecznik prasowy trybunału Michał Łyżkowski. Podobny komentarz usłyszeliśmy w biurze rzecznika praw obywatelskich. Tylko urzędnicy ZUS byli pewni swoich racji. - Nie można zrezygnować z ubezpieczenia społecznego, ponieważ jest ono obowiązkowe dla wszystkich. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, może skierować sprawę do sądu - kwituje problem Anna Warchoł z ZUS.
Wszystko może więc rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny, ale najpierw musi się znaleźć odważny, który podejmie długotrwałą walkę sądową z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Chyba jednak warto się zdecydować. Wpłacając na tak zwany III filar 300 zł miesięcznie, czyli tyle, ile odprowadza do ZUS przeciętnie zarabiający, można ubezpieczyć swoje życie na 780 tys. zł, natomiast płacąc 1300 zł miesięcznie, czyli tyle, ile wpłaca do ZUS człowiek dobrze zarabiający, w niektórych towarzystwach w wypadku śmierci osoby ubezpieczonej jego spadkobiercy otrzymaliby przeszło 3 mln zł! Odkładanie do szuflady 300 zł miesięcznie daje po 30 latach ponad 100 tys. zł. Odkładając w ten sam sposób 1300 zł miesięcznie, można mieć po trzydziestu latach 468 tys. zł w gotówce. Na oprocentowanym koncie uzyskamy oczywiście wielokrotność tej kwoty.
W Polsce mężczyzna żyje średnio trzy lata po przejściu na emeryturę, kobieta nieco dłużej. Z takimi oszczędnościami mogliby żyć godnie. Z emeryturą państwową nie mają na to szans.
Przymus odprowadzania składek do ZUS ustanawia dopiero ustawa o systemie ubezpieczenia społecznego, która jest aktem niższego rzędu i - co oczywiste - powinna być zgodna z konstytucją. Jeżeli zatem konstytucja "daje prawo" do czegoś, to ustawa może tylko sprecyzować to, do czego obywatel ma prawo; nie może natomiast podważać sensu zapisów ustawy zasadniczej i zamienić przywileju (prawa do czegoś) w obowiązek, bo wówczas tworzy prawo ponad prawem. - Obowiązkowy system ubezpieczeń narusza, moim zdaniem, wolności konstytucyjne - mówi prof. Eugeniusz Kowalewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Solidarni w biedzie
Zwolennicy nakładanego na obywateli RP przymusu płacenia składek powołują się na zasadę "solidaryzmu społecznego", ustanowioną w państwie niemieckim przez kanclerza Bismarcka pod koniec XIX wieku, przyjętą również w polskim systemie ubezpieczeń. Zgodnie z tą zasadą (w pewnym uproszczeniu) wszyscy pracujący utrzymują za pośrednictwem ZUS wszystkich starych, chorych i niezdolnych do pracy. Gdy ci dzisiaj pracujący się zestarzeją, to - zgodnie z zasadą solidaryzmu społecznego - obowiązek zapewnienia im środków do życia spadnie na młodsze pokolenie. System ów - repartycyjny - w zamierzeniach zapewne szlachetny, w praktyce nie działa. Większość emerytów żyje na skraju nędzy, a młodzi ludzie, dzisiaj pracujący, pozbawiani są przez ZUS pieniędzy na oszczędności, przez co i oni żyć będą kiedyś na ubogim garnuszku państwa.
Dlaczego ZUS działa bezprawnie
Obrońcy tego niewydolnego i z gruntu niesprawiedliwego systemu przewrotnie wyjaśniają, że jeżeli w konstytucji zapisano, iż obywatel ma prawo do renty i emerytury, to trzeba ustanowić obowiązek obciążający tego obywatela finansowo, żeby mógł on z tego prawa skorzystać w przyszłości. Innymi słowy, żeby obywatel mógł skorzystać z konstytucyjnego prawa do ubezpieczenia społecznego, trzeba ustanowić przymus (w ustawie) uczestniczenia w systemie. Zwolennicy tego sposobu myślenia jednym ruchem odwracają kota ogonem, zamieniając konstytucyjne prawo w przymus.
Zwolennicy obowiązkowych ubezpieczeń społecznych powołują się też na zapis art. 84 konstytucji, który mówi, że "każdy jest obowiązany do ponoszenia ciężarów i świadczeń publicznych, w tym podatków, określonych w ustawie". Ich zdaniem, skoro emerytury są świadczeniami publicznymi, to konstytucja pozwala narzucić obywatelom przymus uczestnictwa w systemie. Ale nie wszyscy podzielają tę opinię. O ile bowiem można, choć z trudem, zgodzić się, że część składek - przeznaczona na wypłaty dla dzisiejszych emerytów (system repartycyjny) - jest ciężarem i świadczeniem publicznym, o tyle nie sposób przystać na to, że ten sam charakter ma ta część składek, która jest gromadzona w otwartych funduszach emerytalnych na indywidualnych kontach. W otwartych funduszach emerytalnych lokowane są rzeczywiste pieniądze, z prawem ich dziedziczenia w wypadku śmierci ubezpieczonego i z prawem do ich wykorzystania po osiągnięciu wieku emerytalnego. Ma to zatem charakter indywidualnego ubezpieczenia, któremu nie można przypisać charakteru publicznego. Przynajmniej w tej części składki ściągane są więc przez ZUS nielegalnie, bo konstytucja nie zmusza obywateli do wpłacania pieniędzy na swoje własne, indywidualne konta!
Tylko z trudem przy tym można się zgodzić, że część składek przeznaczona na wypłaty dla emerytów jest ciężarem i świadczeniem publicznym, ponieważ łączy ona w sobie dwa elementy: publiczny i indywidualny. Publiczny, bo z tej części finansowane są bieżące emerytury, i indywidualny, bo wysokość składki ma określać wysokość emerytury należnej osobie, która ową składkę wpłaca. Zatem w tym wypadku art. 84 konstytucji ma zastosowanie i nie ma zarazem.
Składki na ZUS do Trybunału Konstytucyjnego!
- Sprawą powinien się zająć Trybunał Konstytucyjny, by ostatecznie rozstrzygnąć, czy przymus płacenia składek jest zgodny z konstytucją - uważa prof. Kowalewski. Przedstawiciele Trybunału Konstytucyjnego na razie odmawiają komentarza. - Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego mogą wydać opinię dopiero po wszechstronnym zbadaniu sprawy - mówi rzecznik prasowy trybunału Michał Łyżkowski. Podobny komentarz usłyszeliśmy w biurze rzecznika praw obywatelskich. Tylko urzędnicy ZUS byli pewni swoich racji. - Nie można zrezygnować z ubezpieczenia społecznego, ponieważ jest ono obowiązkowe dla wszystkich. Jeżeli ktoś ma wątpliwości, może skierować sprawę do sądu - kwituje problem Anna Warchoł z ZUS.
Wszystko może więc rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny, ale najpierw musi się znaleźć odważny, który podejmie długotrwałą walkę sądową z Zakładem Ubezpieczeń Społecznych. Chyba jednak warto się zdecydować. Wpłacając na tak zwany III filar 300 zł miesięcznie, czyli tyle, ile odprowadza do ZUS przeciętnie zarabiający, można ubezpieczyć swoje życie na 780 tys. zł, natomiast płacąc 1300 zł miesięcznie, czyli tyle, ile wpłaca do ZUS człowiek dobrze zarabiający, w niektórych towarzystwach w wypadku śmierci osoby ubezpieczonej jego spadkobiercy otrzymaliby przeszło 3 mln zł! Odkładanie do szuflady 300 zł miesięcznie daje po 30 latach ponad 100 tys. zł. Odkładając w ten sam sposób 1300 zł miesięcznie, można mieć po trzydziestu latach 468 tys. zł w gotówce. Na oprocentowanym koncie uzyskamy oczywiście wielokrotność tej kwoty.
W Polsce mężczyzna żyje średnio trzy lata po przejściu na emeryturę, kobieta nieco dłużej. Z takimi oszczędnościami mogliby żyć godnie. Z emeryturą państwową nie mają na to szans.
Więcej możesz przeczytać w 12/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.