Wystarczy jedna depesza z Brukseli, by z czołówek gazet powiało pesymizmem na miarę wyrzucenia nas z NATO
"Spokój jest teraz pierwszym obowiązkiem obywatela"
gubernator Berlina F.W. Schulenburg po bitwie pod Jeną
Od dawna wiadomo, że w marcu jak w garncu. Ludziska wyziębieni, więc reagują na każdy, najniklejszy nawet promyk słońca, a gdy potem na chwilę przymrozi, trzęsą się jak na syberyjskim mrozie. Skokom temperatury towarzyszą - jak się zdaje - skoki nastrojów i nawet poważni politycy i komentatorzy ulegają tej atmosferycznej huśtawce.
Tydzień po wizycie Güntera Verheugena czytelnicy dowiadują się, że Komisja Europejska zrobi wszystko, by zatrzymać polski marsz ku unii. Toczą się zresztą spory, czy marsz to czy powolny spacerek, bo przecież żaden galop. Ot, trochę podciągamy tyły, co jakiś czas robimy kroczek do przodu i dwa w tył, jak choćby całkiem niedawno z ustawą audiowizualną. Od dawna wiadomo, że kiedyś trzeba będzie dopuścić zagraniczny kapitał do polskich telewizji, ale w Sejmie przepada oczywista poprawka, podnosząca udział tegoż z 33 proc. do 49 proc., a na poprawkę ratunkową, wiążącą tę zmianę z datą członkostwa Polski w unii (co jest jakimś rozwiązaniem), głosuje bodaj kilkanaście osób. Równocześnie wszyscy wiedzą, że jeszcze chwila, a światowy rynek audiowizualny w ogóle wymknie się wszelkim ograniczeniom, gdy tylko pan Genio będzie mógł z dowolnego miejsca na kuli ziemskiej emitować swój prywatny program, podczepiając go za pomocą kolejnej wersji telefonu komórkowego pod dowolnego odbiorcę od Alaski po Singapur, włączając w to Grójec. Tymczasem jednak drobiazg w ustawie daje bardzo dobry pretekst do przypomnienia, że negocjacje w rozdziale "polityka audiowizualna" poczekają na zamknięcie. Podobno od roku (tak donosi prasa) stosowne ministerstwo nie udzieliło Komisji Europejskiej odpowiedzi na kilka pytań dotyczących polskiego rybołówstwa, choć od tych pytań, odpowiedzi na nie i od ostatecznego wyniku negocjacji zależy los tysięcy polskich rybaków bałtyckich i ich rodzin. Ale wystarczy jedna depesza z Brukseli, by na czołówkach gazet pojawiła się data 2005-2006 z obszernym komentarzem o Austrii, spisku trzech komisarzy i by powiało pesymizmem na miarę wyrzucenia nas z NATO.
Gorączka dotarła także do politycznych gabinetów, w których deliberuje się o coraz bliższych wyborach prezydenckich. Pękła bania z kandydatami, choć nie wydaje się, by trafiono w cel. Co najwyżej oblano zimną wodą kilku kąpanych w gorącej. Zważywszy skoki pogodowe, takie prysznice niektórym mogą się źle przysłużyć. Powszechnie znane kłopoty z ZUS i kasami chorych nie dodają optymizmu, poza jednym tylko optymistycznym przypomnieniem o planowanym na 2002 r. uruchomieniu kas prywatnych. Byle tylko dożyć w zdrowiu... Na szczęście dzięki zbiorowemu wysiłkowi czeczeńskich porywaczy, rosyjskich sił specjalnych i polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych obie troszkę lekkomyślne panie profesor wróciły w jako takim zdrowiu do domów. Zważywszy na opisaną w prasie przygodę polskiego żołnierza, któremu po wypadku w czasie misji bałkańskiej kasa mundurowa odmówiła świadczeń lekarskich (podobno nie umawiała się z rządem, że wojsko będzie się kręciło po polach minowych), całe szczęście, że wielomiesięczna i okropna epopeja obu pań dobrze się skończyła. To jedna z najlepszych wiadomości marca.
W gorączce przednówka nie może oczywiście zabraknąć Rosji. P.o. prezydenta obwieścił, że jego kraj zgodziłby się ostatecznie zostać członkiem NATO, ale tylko pod warunkiem traktowania go jako równoprawnego partnera. Najostrzej zrugał Putina szef postkomunistów Ziuganow, który oskarżył go o zdradę i nieporozumienie zarazem. Trudno nam się wypowiadać co do zdrady, ale w sprawie nieporozumienia można się zgodzić z Ziuganowem. To chyba rzeczywiście było jakieś nieporozumienie.
W tej sytuacji - choć na razie nie napadł na nas żaden Napoleon, choć jeszcze nie przegraliśmy pod żadną Jeną i nawet nie mieszkamy w Berlinie - właściwe byłoby zastosować się do rady gubernatora Schulenburga.
Więcej możesz przeczytać w 11/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.