Przyznanie praw związkom osób jednej płci jest nieuniknioneDzisiejsze spory o legalizację małżeństw homoseksualnych będą przez nasze wnuki przyjmowane z takim samym niedowierzaniem, z jakim nasi rodzice śledzili toczoną w Europie batalię o równe prawa dla kobiet. Aż trudno dziś pojąć, że Francuzki uzyskały prawa wyborcze dopiero w 1945 r., a Szwajcarki jeszcze później - w 1970 r. Następne generacje nie będą chciały dawać wiary, że na początku XXI wieku nie tylko związek osób tej samej płci, ale nawet sam homoseksualizm był wyjęty spod prawa.
Dopiero w zeszłym roku - wskutek nacisków Rady Europy i Unii Europejskiej - Rumunia zniosła karalność praktyk homoseksualnych. Zaledwie pięć lat wcześniej uczyniła to Rosja. W tym czasie małżeństwa gejów i lesbijek (oficjalnie nazywane "zarejestrowanym partnerstwem") miały już moc prawną w całej Skandynawii. Zarazem w Arabii Saudyjskiej utrzymywanie stosunków homoseksualnych do dziś zagrożone jest karą śmierci, a wyroki wykonywane są publicznie. Jednak to nie barbarzyńskie prawo tego fundamentalistycznego państwa islamskiego uważane jest w Polsce za wynaturzenie, ale liberalne prawa krajów, które zalegalizowały związki osób tej samej płci. Przyzwolenia na zawieranie ślubu przez homoseksualistów udzieliłoby tylko 19 proc. respondentów CBOS, jeszcze mniej (6 proc.) pozwoliłoby im adoptować dzieci.
W oficjalnych wypowiedziach polskich polityków homoseksualizm bywa określany mianem "zboczenia". "Homoseksualizm jako skłonność jest chorobą, jako praktyka zboczeniem" - wywodził siedem lat temu podczas dyskusji nad zapisami projektu konstytucji zakazującymi dyskryminacji ówczesny poseł ZChN Marek Jurek, dodając, że uważa prześladowania homoseksualistów za "zdrowy odruch samoobrony społeczeństwa". "Państwo ma stać na straży moralności, nie zaś promować zboczenia" - wyrokuje dziś inny poseł tej samej partii Michał Kamiński, pozwalając sobie na uwagę, że "to, czy ktoś śpi z kozą czy mężczyzną, jest jego prywatną sprawą".
Historia "choroby"
Bóg stwarzając człowieka na swój obraz i podobieństwo, wyposażył go też w skłonność seksualną do przedstawicieli swojej płci, którą wykazuje 5-10 proc. członków każdej populacji. Biblia w wielu miejscach odnotowuje obecność tej skłonności. Te społeczeństwa, które dały jej swe przyzwolenie, stworzyły największe i najbogatsze cywilizacje: egipską, grecką, rzymską, inkaską. Z kolei tam, gdzie homoseksualistów spychano do podziemia, prześladowano, więziono i zgładzano, tworzyły się kulturalne pustynie. Jak w Trzeciej Rzeszy Hitlera, która skazała "kochających inaczej" na Holocaust na równi z Żydami, Romami, świadkami Jehowy i niepełnosprawnymi. Gdyby tymi śladami poszły inne społeczeństwa, światowy dorobek ludzkości byłby uboższy o ogromną część spuścizny kulturalnej, zwłaszcza literackiej. Nie byłoby dzieł Oscara Wilde’a, Marcela Prousta, Charles’a Baudelaire’a, André Gide’a, Jeana Geneta, Allana Ginsberga, a w kulturze polskiej - utworów Jerzego Andrzejewskiego, Karola Szymanowskiego, Mirona Białoszewskiego, Jarosława Iwaszkiewicza, Juliana Stryjkowskiego, Edwarda Stachury i wielu, wielu innych. Za początek współczesnego ruchu wyzwolenia homoseksualistów uważa się rebelię gejów w nowojorskim barze Stonewall w 1969 r. Potem tradycją stały się pride days i love parades, podczas których geje i lesbijki przekonywali resztę społeczeństwa, że "natura jest wielobarwna" i wszystkim barwom należy się jednakowe uznanie. W 1989 r. Dania pierwsza zrównała związki gejów i lesbijek z małżeństwami heteroseksualnymi, zezwalając na ich rejestrację w urzędach stanu cywilnego, jednak z ograniczoną możliwością adoptowania dzieci (tylko z poprzednich heteroseksualnych związków). Podobne regulacje wprowadziły Norwegia (1993 r.) oraz Szwecja (1995 r.). Wnet dołączyły do nich Islandia, Szwajcaria, Francja i dwa landy niemieckie, a w USA - stany New Jersey i Vermont. Dwa tygodnie temu Holandia wprowadziła możliwość pełnej adopcji dzieci przez małżeństwa homoseksualne po trzech latach ich trwania. Nad rozwiązaniem podobnym do holenderskiego ale z moratorium czasowym na adopcję dzieci - pracuje też rząd Belgii, gdzie już od stycznia ubiegłego roku pary tej samej płci mogą zawierać kontrakty cywilne. Spośród państw Europy Środkowo-Wschodniej najbliższe uchwalenia zbliżonych przepisów - jeszcze w tym roku - są Czechy. Przymierza się do tego również parlament estoński.
Prawa niehomogeniczne
Rezolucja Rady Europy nr 1474 zaleca krajom członkowskim przyjęcie przepisów legalizujących związki partnerskie i zakazujących dyskryminacji ze względu na orientację seksualną. Również Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że "orientacja seksualna nie może być podstawą do zróżnicowania w korzystaniu z praw i wolności zagwarantowanych w Konwencji Praw Człowieka". Zakwestionował w ten sposób legalność decyzji portugalskiego sądu, który odmówił przyznania ojcu praw rodzicielskich tylko na tej podstawie, że był on homoseksualistą.
Polska akceptuje rezolucje Rady Europy i respektuje orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, ale w tej akurat materii woli się powoływać na zawartą jeszcze w czasach zimnej wojny Europejską Konwencję Praw Człowieka (z 1950 r.), która w art. 12 przyznaje prawo do zawarcia małżeństwa tylko mężczyźnie i kobiecie. Toteż podobną definicję małżeństwa przyjęła konstytucja RP z 1997 r., która w art. 18 stanowi, że "małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej".
Konstytucyjny zapis tzw. formuły antydyskryminacyjnej był przedmiotem gorącej debaty podczas prac nad tekstem ustawy zasadniczej. W pierwotnym brzmieniu art. 32 ust. 2 zawierał wyliczenie przyczyn (wśród nich znalazła się orientacja seksualna), z powodu których nie można nikogo dyskryminować, i kończył się ogólnym stwierdzeniem: "ani z jakiejkolwiek innej przyczyny". Taki zapis stał się przedmiotem krytyki ze strony Kościoła katolickiego, prawicowych partii i ówczesnego prezydenta Lecha Wałęsy, który wywodził, że zapis ten otwiera drogę do powstania zagrożeń dla rodziny i moralnego wychowania dzieci. Ostatecznie w ustawie zasadniczej pojawiło się sformułowanie: "Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny". Komisja Konstytucyjna Zgromadzenia Narodowego okazała się jednak niekonsekwentna. W części ustawy zasadniczej poświęconej stanom wyjątkowym znalazł się bowiem zapis, że niedopuszczalne jest ograniczenie wolności i praw człowieka i obywatela wyłącznie z powodu "rasy, płci, języka, wyznania lub jego braku, pochodzenia społecznego, urodzenia oraz majątku". Czy to oznacza, że orientacja seksualna może być powodem dyskryminacji podczas powodzi albo klęski suszy?
Brak możliwości zawierania małżeństw lub rejestracji związków homoseksualnych oznacza niemożność wspólnego opodatkowania dochodów, a także ustawowego dziedziczenia po życiowym partnerze (według polskiego prawa, małżonek otrzymuje co najmniej połowę spadku). Nie pozwala też na to, by szpital uznał zgodę na operację lub zezwolił partnerowi tej samej płci na odbiór zwłok jako osobie najbliższej. Chyba że wystąpi on jako jedyny daleki krewny. Polskie prawo nie wyklucza jednak możliwości dokonania adopcji przez jedną osobę. Jest to furtka prawna dla par homoseksualnych w sytuacji nieuznawania ich za małżeństwo: o adopcję może po prostu wystąpić jedna osoba.
(Nie)tolerancyjny jak Polak
Według cytowanych już wyżej badań CBOS z 1994 r. kiedy dopiero dwa kraje Europy uznawały związki osób tej samej płci, a nasze wejście do struktur europejskich było nieśmiałym marzeniem - połowa Polaków przyznawała homoseksualistom prawo zrzeszania się, prowadzenia własnych klubów i wydawania czasopism, co czwarty uważał, że wolno im sprawować wysokie urzędy publiczne, a 13 proc. zezwoliłoby im wykonywać zawód nauczyciela. Według badań Demoskopu z lipca 2000 r. - gdy Polska była od dawna członkiem NATO i zaczęła już odliczać nie lata, a kwartały dzielące nas od wejścia do UE - aż 80 proc. obywateli RP deklaruje niechętny lub zdecydowanie niechętny stosunek do homoseksualistów, a zdecydowanie im życzliwych jest zaledwie 2 proc.
Kiedy większość społeczeństw Europy ewoluuje w kierunku tolerancji wobec wszelkiej odmienności, w tym również seksualnej, Polacy cofają się w średniowieczny obskurantyzm, który hamuje emancypacyjne dążenia samych "kochających inaczej". "Nie żądam tolerancji, ale równouprawnienia pod każdym względem" - grzmiał sześć lat temu Ryszard Nadetko, prezes stowarzyszenia Lambda. - Na możliwość zawierania małżeństw trzeba jeszcze poczekać co najmniej dziesięć lat - mówi dziś półgłosem Yga Kostrzewa z Lambdy. Na nienawistny wobec gejów "głos ludu" powołują się też politycy, nie tylko orientacji narodowo-katolickiej, tłumacząc, dlaczego małżeństwa osób tej samej płci są w polskich warunkach nierealne. - W Polsce nie byłoby to możliwe, publiczne przyznanie się do homoseksualizmu złamałoby karierę polityka - mówi Andrzej Potocki, poseł Unii Wolności, komentując przypadek Bertranda Delanoe, nowo wybranego mera Paryża, który wyznał w telewizji podczas kampanii wyborczej, że jest gejem, czym ujął wyborców i co być może zadecydowało o jego zwycięstwie. Polscy politycy zdają się zapominać, że powinnością elit nie jest wsłuchiwanie się w głos ulicy, ale kreowanie postępowych rozwiązań. Gdyby władza chciała zawsze respektować wolę ludu, do dziś palono by mniejszości na stosach i urządzano publiczne egzekucje, które były chętnie oglądane przez masy. Tam, gdzie zalegalizowano małżeństwa homoseksualne, uczyniono to bez oglądania się na wyniki sondaży.
Spośród polskich polityków zdeklarowanymi rzecznikami legalizacji związków homoseksualnych na gruncie prawa cywilnego byli nieżyjący już Zofia Kuratowska i Mikołaj Kozakiewicz. Niejasne jest w tej kwestii stanowisko prezydenta. "Każdy ma prawo do szczęścia. Jeżeli to szczęście oznacza życie w związku jednopłciowym i nie narusza wolności innych ludzi, to uważam, że geje i lesbijki mają do niego pełne prawo" - mówi w kwietniowym numerze "Magazynu Kochających Inaczej"
Ryszard Kalisz.
"Działania integrujące" Kościoła
Potępianie homoseksualizmu przestało tymczasem obowiązywać nawet w Kościele katolickim. Trudno zresztą, by było inaczej, skoro sam Kościół przyznaje, że odsetek gejów wśród księży i zakonników jest wyższy niż wśród osób świeckich. Najnowszy katechizm powszechny stwierdza, że "osoby homoseksualne powinny być przyjęte przez Kościół z respektem", i nakazuje podjąć wobec nich "działania integrujące". Rzymska parada "kochających inaczej’ w roku jubileuszowym wywołała zdawkowe tylko zastrzeżenia Watykanu, który nie próbował nawet zabiegać o to, by do niej nie dopuścić. Więcej emocji wzbudziła ona w Polsce niż we Włoszech.
W wielu krajach działają duszpasterstwa gejów i lesbijek, korzystające z poparcia biskupów i teologów, jak choćby amerykańska wspólnota Courage, zrzeszająca homoseksualistów oddających się modlitwie i korzystających z sakramentów. Również w Polsce istnieje duszpasterstwo małżeństw niesakramentalnych, działające przy warszawskiej parafii jezuitów. Jego misji przyświecają słowa Jana Pawła II, wypowiedziane podczas audiencji generalnej dla osób "powikłanych uczuciowo": "Kościół, nawet jeżeli nie może dopuścić do praktyk, które byłyby sprzeczne z wymogami prawdy oraz z samym dobrem wspólnym rodzin i społeczeństwa, nie rezygnuje z miłowania ich, rozumienia i bycia u boku tych wszystkich, którzy są w trudnościach".
Więcej możesz przeczytać w 15/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.