Gdy zniknie szara strefa, to wszystkim z wyjątkiem kilku milionów złodziei będzie się żyło lepiej. Alfred Hitchcock marzył o jednym: chciał sfilmować pożar domu publicznego w czasie powodzi. Gdyby żył i postanowił nakręcić reportaż o gospodarce polskiej, głowa rozbolałaby go od bogactwa materiału. Co więcej, plastyczność obrazu byłaby jeszcze większa. W tle miałby bowiem strajk straży pożarnej i debatę parlamentarną, w której posłowie przegłosowywaliby kolejne warianty ustawy zakazującej używania prezerwatyw w bezpośredniej bliskości otwartego ognia.
W Polsce - według szacunków GUS - jedna szósta wyrobów powstaje w szarej strefie. Można przypuszczać, że wytwory pochodzące z owej strefy dominują w całych segmentach rynku (wyroby alkoholowe, tytoniowe, produkty mięsne, programy komputerowe, płyty kompaktowe, odzież itd.).
Do tego, co nielegalnie wyprodukowaliśmy, dodać trzeba to, co zostało przeszmuglowane. Prawo celne pozwala na całkowicie legalne funkcjonowanie krajowym i zagranicznym "mrówkom". Obrót lewym towarem możliwy jest oczywiście dzięki szeroko rozwiniętej szarej strefie handlu, funkcjonującej przy głośnej aprobacie kupujących i niemym przyzwoleniu władz. Gdzie tam przyzwoleniu - wręcz zachwycie. Przez lata oficjalnie radowaliśmy się, że nie występująca w cywilizowanych krajach pozycja bilansu obrotów bieżących, nazwana eufemistycznie "nie sklasyfikowanymi obrotami bieżącymi", dostarcza nam 6 mld USD. Rok 1999, w którym wyniosły one "tylko" 3,6 mld USD, był niemal rokiem żałoby. W 2000 r. nie sklasyfikowanych dolarów było już 4 mld, a bez mędrca szkiełka zauważyć można, że w tym roku nasz suk będzie dalej kwitnąć.
Nadal zatem co piąty wypalany w Polsce papieros będzie pochodził z przemytu. Nadal też większość wódki wypijanej na wiejskich weselach będzie rozlewana w zaadaptowanych kurnikach i stodołach. "Na murzyna", według szacunkowych obliczeń, pracowało w kraju od 2,2 mln (1995 r.) do 1,43 mln (1998 r.) obywateli. Nie cieszyłbym się z postępu w ujawnianiu i likwidowaniu tego typu zjawisk. Nie można bowiem wykluczyć, że skurczenie się czarnego rynku pracy w 1998 r. wynika nie tyle z normalnienia gospodarki, ile z coraz lepszej mimikry podziemnych biznesmenów. Od ostatnich badań trochę czasu minęło, ale nie zaryzykowałbym twierdzenia o "dalszym postępie". Zresztą, przyjmując te chyba zaniżone szacunki, spokojnie przechodzimy do porządku dziennego nad informacją, że w Polsce istnieje niewidoczny dział gospodarki, w którym liczba zatrudnionych jest równa dwóm trzecim liczby bezrobotnych.
To przecież jednak skali zjawiska nie wyczerpuje. Wedle pobieżnych ocen, dajemy także pracę niemal ćwierci miliona najczęściej nielegalnych emigrantów. Bez obawy popełnienia dużego błędu można powiedzieć, że nie ma w Polsce domu wolno stojącego - przynajmniej na wschód od Wisły - który byłby wznoszony bez udziału takich robotników.
Łatwo rozgrzeszamy przestępców gospodarczych, wskazując na wysokie podatki jako przyczynę uprawiania przez nich niecnego procederu. Od takiego rozgrzeszenia bardzo już blisko do uznania, że "druga gospodarka" jest zjawiskiem normalnym. Jak niedawno stwierdził bowiem Tadeusz Chrościcki, dyrektor Departamentu Monitorowania i Analiz z Rządowego Centrum Studiów Strategicznych, szara strefa nie jest zjawiskiem marginalnym. Będziemy musieli poczekać kilkanaście lat, aby się u nas zmniejszyła, bo im wyższe obciążenia podatkowe, tym bardziej się rozrasta.
We wszystkich wspomnianych kwestiach pozwolę sobie zachować zdanie odrębne. Wysokie podatki są oczywiście jednym ze źródeł tworzenia sfery nieformalnej. I bardzo boleśnie przekonują się o tym najbogatsze kraje. Jak wynika z badań najlepszego chyba specjalisty od hidden economy, prof. Friedricha Schneidera z uniwersytetu w Linzu, obłęd podatkowy doprowadził do tego, że na przełomie lat 80. i 90. udział ukrytej gospodarki w produkcie brutto tworzonym przez państwa OECD wzrósł do 14 proc. Niestety, mimo że w ostatnich latach świat zaczął się otrząsać z fiskalnego obłędu, jej udział - liczony jako odsetek zatrudnionych na czarno - rósł dalej i pod koniec dekady wynosił już w tych krajach ponad 17 proc. Co więcej, do tradycyjnie przodujących w dell’economia informale Włochów dołączyli z dwudziestoprocentową economie parallele Belgowie i prawie z dwudziestoprocentową Schattenwirtschaft Niemcy. (Prof. Schneider w zależności od zastosowanej metody szacował polską strefę cienia w połowie ubiegłej dekady na 14-26 proc.)Raz uruchomione procesy demoralizacji gospodarczej mają zatem własną dynamikę i nie dają się łatwo zatrzymać. O tym, że demoralizacja społeczna i podatność na korupcję stanowią równie ważne źródła ekonomicznego podziemia, świadczy to, jakie kraje znalazły się w światowej czołówce. A zaliczają się do niej: Egipt (68 proc. PKB), Gruzja (64 proc. PKB), Gwatemala (61 proc. PKB) i Rosja (41 proc. PKB). Niekoniecznie są to państwa o nominalnie najwyższych podatkach. Realnie zaś biorąc, i tak prawie nikt ich nie płaci i jest to jedna z cech szarej strefy.
W Polsce kradło się zawsze i zawsze proceder ten nazywało się inaczej. Za Niemca wszyscy "organizowali", za komuny "załatwiali". W obydwu wypadkach był to patriotyczny obowiązek. Dzisiaj przecież nikt nie kradnie; co najwyżej "robi przekręty". Najgorsze w tym wszystkim są dwie sprawy. Po pierwsze, przykład idzie z góry. Z listy ministrów, posłów i senatorów, którzy weszli w konflikt z prawem, można by utworzyć niejeden gabinet (cieni?). I po drugie (nie bez związku z punktem pierwszym), ciągle pokutuje u nas mentalność, zgodnie z którą mądry jest dopiero ten, kto pracuje i dokrada.
A funkcjonowanie w szarej strefie - obojętnie, czy w roli kupującego, czy sprzedającego - jest kradzieżą. Okradany jest budżet (a zatem i zatrudniani przez niego pracownicy), okradany jest ZUS oraz otwarte fundusze emerytalne (a zatem obecni i przyszli emeryci), okradani są bezrobotni, gdyż z powodu nieuczciwej konkurencji ze strony zatrudnionych na czarno trudno im dostać pracę. Okradani są wreszcie producenci, którym szara strefa odbiera rynek i dochody. (To, że protestujący plantator tytoniu podczas blokady zaciąga się wonnym manhattanem z przemytu, to osobna sprawa.)
Rozwój gospodarki nielegalnej ma także inne skutki. Istnieje związek między tolerowaniem szarej strefy i pojawianiem się zjawisk o charakterze ewidentnie kryminalnym: produkcji i dystrybucji narkotyków, wielkiego przemytu (można karton, to można i tir), wymuszeń mafijnych czy - last but not least - obniżenia do siedemnastu lat wieku klienta, któremu sprzedaje się alkohol.
Zero tolerancji. Wiemy już, że respektowanie tej zasady jest warunkiem powstrzymania fali przestępstw kryminalnych. Dobrze by więc było, gdybyśmy uwierzyli, że odnosi się to również do przestępczości gospodarczej. A gdy zniknie szara strefa, to zapewniam, że wszystkim z wyjątkiem kilku milionów złodziei będzie się żyło lepiej.
Więcej możesz przeczytać w 15/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.