Rozmowa z prof. RICHARDEM LINDZENEM, klimatologiem z Massachusetts Institute of Technology Rozmowa z prof. RICHARDEM LINDZENEM, klimatologiem z Massachusetts Institute of Technology
Bożena Kastory: Na konferencji dla kongresmanów, dziennikarzy i naukowców w Waszyngtonie stwierdził pan, że raport IPCC dotyczący groźby ocieplenia klimatu jest wynikiem politycznych manipulacji.
Bożena Kastory: Na konferencji dla kongresmanów, dziennikarzy i naukowców w Waszyngtonie stwierdził pan, że raport IPCC dotyczący groźby ocieplenia klimatu jest wynikiem politycznych manipulacji.
Bożena Kastory: Na konferencji dla kongresmanów, dziennikarzy i naukowców w Waszyngtonie stwierdził pan, że raport IPCC dotyczący groźby ocieplenia klimatu jest wynikiem politycznych manipulacji.
Richard Lindzen: Cel tej manipulacji jest podwójny. Po pierwsze, ma podtrzymać wiarygodność najbardziej niebezpiecznego scenariusza i - po drugie - wpłynąć na przebieg negocjacji międzyrządowych dotyczących zmniejszenia emisji CO2.
- Dlaczego sądzi pan, że dokument przygotowany przez tak wielu autorów jest niezgodny z prawdą?
- Wiem to z własnego doświadczenia. Przewidywania zmian klimatu opierają się na symulacjach komputerowych. Nie uwzględniono w nich wpływu chmur, które ochładzają atmosferę. Kiedy zwracałem uwagę autorom raportu, że bez wiarygodnych modeli tego wpływu przewidywania pozbawione są wartości, próbowano mnie powstrzymać przed składaniem publicznych oświadczeń na ten temat. Nieustannie spotykałem się z przestrogami typu: "Nie powinien pan tego mówić". Nie umieszczono też moich zastrzeżeń w podsumowaniu raportu. Napisano zamiast tego: "Modele wpływu chmur na temperaturę są coraz lepsze".
- Zgadza się pan, że grozi nam ocieplenie klimatu?
- Z pewnością nie.
- Jaki jest według pana udział ludzi w wywoływaniu zmian klimatu?
- Niewielki.
- Prezydent George W. Bush zapowiedział kilka dni temu wycofanie się Stanów Zjednoczonych z ratyfikacji traktatu z Kioto.
- Traktat wymagałby zmniejszenia produkcji energii o 30-40 proc. Wyobraża sobie pani współczesną gospodarkę, która podejmie podobne ryzyko? Myślę, że to niemożliwe. Owszem, może się zdarzyć w przyszłości, za pięćdziesiąt lat, gdy nowe technologie zastąpią stosowane obecnie. Ale taka redukcja w ciągu dziesięciu lat - bo tego wymaga traktat z Kioto - spowodowałaby szok i recesję o wiele gorszą niż kryzys naftowy w 1973 r. W dodatku nawet według raportu IPCC, o którym tyle się mówi, gdyby wszystkie kraje obniżyły emisję CO2 do ustalonych wielkości, przewidywany wzrost temperatury do roku 2100 wyniósłby 3,7oC zamiast 4oC. To nie jest różnica warta poświęceń.
- Dlaczego więc tak wielu polityków i dyplomatów zaangażowało się w sprawę globalnego ocieplenia i potępia USA za zmianę decyzji?
- Pamięta pani baśń Andersena o nowych szatach cesarza? Wszyscy udawali, że je widzą. Dyplomaci chcą podpisywać traktaty. Ich kariera od tego zależy. Politycy nie chcą się przyznać do ignorancji, nawet jeśli nie rozumieją mechanizmu zmian pogody i klimatu. W dodatku wyimaginowana groźba globalnego ocieplenia zapewnia im większą kontrolę nad gospodarką.
- Wśród adwokatów global warming są również ekolodzy. Dlaczego mieliby przekonywać rządy swych krajów, że grozi nam wielkie ocieplenie?
- Bo to im przynosi wielkie dotacje. Im groźniejszy jest przedstawiany przez nich scenariusz, tym więcej dostają pieniędzy. Zyskują również wpływy. Straszenie ludzi jest zawsze dobrą strategią. Zwłaszcza jeśli się powie, że wszyscy uczeni są tego samego zdania. Wystarczy sobie przypomnieć, że ogromna większość niemieckich biologów poparła Hitlera, który twierdził, że biologia stwarza podstawy do idei narodowego socjalizmu. Czasem nad interes ogółu naukowcy przedkładają własny.
Więcej możesz przeczytać w 15/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.