Bombowe plaże

Dodano:   /  Zmieniono: 
Radzimy turystom, by nie spędzali najbliższych wakacji w Hiszpanii. Każde uczęszczane przez nich miejsce jest dla nas potencjalnym obiektem ataku" - ostrzegła w ostatnim komunikacie ETA. Nigdy wcześniej baskijscy terroryści nie uderzyli tak otwarcie w turystykę - pierwszy przemysł Hiszpanii. Nigdy też Hiszpanie nie oczekiwali nadejścia lata z taką obawą.
Każdego roku Hiszpanię odwiedzają co najmniej 54 mln turystów. Czeka na nich ponad 40 tys. hoteli i pensjonatów, tysiące campingów i prywatne stancje. Kilkaset tysięcy rodzin utrzymuje się w Hiszpanii tylko z pieniędzy zarobionych na przyjezdnych. W sezonie spada bezrobocie, bo właściciele szukają pracowników do barów i restauracji. - Obawiamy się, że nawet jeśli ETA nie dotrzyma słowa, swoim komunikatem już przestraszyła część turystów. Nie chcemy, by w wakacje omijali nasz kraj - żali się pracownik departamentu turystyki w autonomicznym rządzie Katalonii.
Pierwszym ostrzeżeniem, że najbliższe lato będzie niespokojne, były marcowe zamachy. Podczas jednego z weekendów na wybrzeżu eksplodowały dwie bomby. Separatyści wybrali kurorty Rosas na Costa Brava oraz Gandię w pobliżu Walencji. W obu wypadkach scenariusz wydarzeń był taki sam. Zamachowiec dzwonił do baskijskiego dziennika "Gara" i w imieniu ETA informował, gdzie zaparkowano samochód z ładunkiem wybuchowym oraz o której nastąpi eksplozja. Mimo to ataki zakończyły się tragedią. W Rosas samochód eksplodował siedem minut przed wyznaczonym przez separatystów czasem i jego odłamek śmiertelnie ranił policjanta.
Kilka dni później do dwóch lokalnych dzienników baskijskich dotarł "komunikat". Separatyści informowali w nim, że rozpoczęli kampanię wymierzoną przeciwko turystycznym interesom Hiszpanii. Podkreślili, że wydarzenia na hiszpańskim wybrzeżu są uwerturą do tego, co czeka turystów latem. "Ostrzegamy. Nie przyjeżdżajcie w tym roku do Hiszpanii. W przeciwnym razie narazicie się na trudne do przewidzenia konsekwencje" - czytamy w posłaniu terrorystów. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać. Już kilka godzin później o rozsądek do mieszkańców kilku państw europejskich zaapelowały ministerstwa spraw zagranicznych. Stało się tak między innymi w Niemczech - kraju, którego mieszkańcy rozpoczynają listę osób najczęściej przyjeżdżających do Hiszpanii. Jeśli zabrakłoby Niemców, Brytyjczyków i Francuzów, w najbliższym sezonie hiszpańskie plaże i hotele świeciłyby pustkami.
Testem zamiarów ETA będą święta wielkanocne. W Hiszpanii tzw. wiosenne wakacje trwają tydzień. Wtedy też kraj odwiedza kilkanaście milionów turystów. Większość z nich wybiera morze i Andaluzję. W stan pogotowia postawiono brygady antyterrorystyczne i służby specjalne. Policja nie wyklucza, że do kolejnego ataku separatystów może dojść właśnie podczas Wielkanocy. "Wielki Tydzień będzie pracowity. ETA chce wywołać psychozę strachu, a to jest bardzo skuteczna broń" - powiedział "Wprost" pracownik wydziału przestępczości zorganizowanej barcelońskiej policji. - Propaganda jest jedną z ulubionych broni ETA. Nie można się dać zastraszyć - uspokaja Fernando Delgado, rzecznik MSW. Przyznaje jednak, że latem na hiszpańskim wybrzeżu przeprowadzona zostanie specjalna operacja policyjna. Bezpieczeństwa turystów ma strzec więcej funkcjonariuszy niż zwykle.
- Chodzi o ochronę przed wszystkimi: od kieszonkowców po terrorystów - mówi rzecznik resortu spraw wewnętrznych.
Optymizmu MSW nie podzielają hiszpańskie biura podróży. Obawiają się, że odpowiedzią na komunikat będzie brak zainteresowania ich ofertą. - Niektórzy rezygnują już z przyjazdu na Wielkanoc. Ale na razie nie jest to niepokojąca liczba. Obawiamy się, że problem rozpocznie się wtedy, kiedy ETA zacznie dotrzymywać słowa - mówi Patrycia Palames, pracownica barcelońskiego biura podróży Tejedor.
Co roku podczas wakacji terroryści z ETA podwajają liczbę zamachów. Wiedzą, że w "sezonie ogórkowym" każdy ich atak znajdzie się na pierwszych stronach gazet. Zamachy wymierzone są zwykle przeciw politykom, wojskowym i przemysłowcom. Terroryści rzadko atakowali turystów. Po raz ostatni przed pięcioma laty. Owego "bombowego lata" ładunki eksplodowały na plażach, lotniskach, a nawet w ogrodach Alhambry. W sumie rannych zostało ponad 40 osób. Mimo to rok później pobito rekord - Hiszpanię odwiedziło 55 mln osób.

Więcej możesz przeczytać w 15/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.