Przodkowie nasi pieczętowali się krwią, woskiem i herbem, a dziś mamy tylko pieczątki bez symboliki. Czy można czuć dumę z kawałka gumy z wyrżniętym napisem "Zatwierdzono"?Wiele jest w Polsce palących problemów, których państwo nie próbuje nawet rozwiązać, pozostawiając to inicjatywie obywateli. Zajrzałem niedawno do warszawskiego antykwariatu w budynku przylegającym do gmachów Sejmu. Na antycznym biurku leżało pudło z dagerotypami z ubiegłego stulecia: jacyś szlagoni, damy w koronkach, bryczki i bryczesy, nawet zdjęcia ślubne.
Sprzedawczyni powiedziała, że zdjęcia cieszą się wielkim wzięciem, bo wiele osób kompletuje galerie antenatów. A kto to kupuje? Najwięcej ci panowie przez ścianę, odrzekła, pokazując w stronę parlamentu.
Jeden problem - przodków awangardy naszej młodej demokracji - mamy więc rozwiązany indywidualnie. Pozostaje sprawa herbów. Przodkowie nasi pieczętowali się krwią, woskiem i herbem, a dziś mamy tylko pieczątki bez symboliki. Czy można czuć dumę z kawałka gumy z wyrżniętym napisem "Zatwierdzono", "Akcyza pobrana" albo nawet "Magister, kierownik referatu"? Czy można taką pieczątkę przekazać w sukcesji potomstwu, udzielając równocześnie budujących nauk moralnych?
Otóż nie można. I tak dłużej być nie musi. Przecież nawet prezydent pozbawiony własnego godła pieczętuje się tylko zwykłą pieczątką z napisem "Ustawę wetuję". Dość tego. Potrzebne są nam herby. Konieczna jest heraldyka. Ale nie ta tradycyjna, przebrzmiała i przestarzała. Musimy z żywymi naprzód iść, po życie sięgać nowe.
Weźmy historyczny herb Hołobok. Według Stupnickiego, wyglądał on tak: "W polu czerwonem jest pół łososia przeciętego...". To dobre dla restauracji rybnej, a nie dla poważnego męża stanu. Zwłaszcza że pieczętował się nim Berult vel Bierut, ale przed 22 lipca. Naturalnie niektóre herby z niewielkimi zmianami dadzą się użyć i dzisiaj. Na przykład herb Radziwiłłów Trąby nadaje się jak ulał na godło dla Unii Wolności: "Trzy trąby czarne w polu białem schodzą końcami w jedno centro". Jeszcze lepszy jest herb Kizinek: "W polu czerwonem jest trąba czarna". Wszystko razem dobrze by się składało.
Stosunkowo najłatwiej byłoby dobrać herby działaczom chłopskim. Na przykład Larisa, gdzie "na polu czerwonem są dwa lemiesze". Albo Alexandrowicz, przedstawiający dwie kosy ostrzem do siebie obrócone. Ale w tym samym herbie występują jeszcze dwa miecze krzyżackie, tak jak w reklamie kleju Atlas. Odpada, bo politykom nie wypada promować kleju.
Oczywiście przy najlepszej woli można by z herbowego dziedzictwa wybrać. Na przykład osobistościom wątpliwego pochodzenia, których listy publikują niewątpliwe czasopisma, można przydzielić herb Samson: w tarczy pola niebieskiego jest Samson stojący jedną nogą na lwie i rozdzierający mu paszczę rękami. Dawniej ten herb nazywał się Watt - nie mylić z Aleksandrem ani z wynalazcą maszyny parowej.
Niektórzy z najwybitniejszych synów naszej ojczyzny mają już swoje herby. W herbarzach występuje Kwaśniewski herbu Dołęga. W herbie jest podkowa z krzyżem, a Jędrzej Kwaśniewski był w XVII wieku arcybiskupem smoleńskim i pasterzem cnót chrześcijańskich. Kalisz dziedziczył niegdyś na Wołyniu i był herbu Ciołek, a Łopuszański dziedziczył na Rusi. Teoretycznie mogliby się zamienić, ale pewnie się nie zgodzą. Kalinowski był nobilitowany w roku 1790, a Wilecki jest herbu Trzaska, ale nobilitował się jeszcze poźniej, bo w latach 50. XX wieku.
Spośród osobistości naszego życia współczesnego najstarszym rodowodem może się pochwalić Korwin-Mikke. Początek Korwinów wyprowadzają z Rzymu. Jeden z nich - Valerius Messalius Corvinus - za panowania Tyberiusza wojując w Panonii, podbił tę krainę. Olechowski herbu Ratuld uczestniczył natomiast w wyprawie Kozaków do Siedmiogrodu w roku 1619. Gdyby Corvinus wojował trochę poźniej albo Olechowski trochę wcześniej, mogliby się spotkać na puszcie, a niekoniecznie w Warszawie.
Oczywiście parantele Mikkego to miki w porównaniu z tym szlachcicem, który był spokrewniony z Matką Boską. Kiedy ukazała mu się razu pewnego w polu i szlachcic zdjął czapkę, Maryja powiedziała: "Włóż czapkę, kuzynie".
Krzyczącą niesprawiedliwością jest to, że jedni, jak Olszewski, mają do wyboru dziewięć herbów, a innych - jak Krzaklewskiego, Ikonowicza i Leppera - nie ma nawet w dziele Wiktora Wittyga "Nieznana szlachta polska i jej herby". Niesprawiedliwości tej nie wyrówna też powszechne uwłaszczenie. Dlatego wziąłem sprawę w swoje ręce i zaprojektowałem dla niektórych polityków herby w duchu epoki i w zgodzie z ich poglądami i działalnością.
Od dzisiaj nasi mężowie stanu mogą się pieczętować (a jak nie zechcą, my możemy ich pieczętować) herbami:
- Aleksander Kwaśniewski - herbem Epoka: na czerwonym polu wybielacz optyczny bez chloru
- Andrzej Olechowski - herbem Opoka: wiatrak w ogródku, trzy kurki na czubku
- Jarosław Kalinowski - herbem Kmieć Wesoły: goły na rogu stodoły
- Andrzej Lepper - herbem Blokada: w szczerym polu barykada
- Tadeusz Wilecki - herbem Siurpryza: w polu biało-czerwonym sierp i młot na kształt krzyża
- Piotr Ikonowicz - herbem Parowóz Dziejów: czerwona pięść na czerwonej tarczy i werbel, co warczy
- Jan Łopuszański - herbem Twierdza: grube mury wokół dziury
- Jan Olszewski - herbem Szczere Troski: puszka flaków na oleju, produkt polski
- Leszek Miller - herbem Wola: w ostępach zastępy i kukiełka Pola
- Marian Krzaklewski - herbem Kruk: w kir spowity złoty róg.
Maciej Rybiński herbu Nalewka
(na stole kieliszek i konewka)
Więcej możesz przeczytać w 15/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.