Uzasadnione podejrzenia

Uzasadnione podejrzenia

Dodano:   /  Zmieniono: 
W laboratorium w Puławach nie można było w 2000 roku przebadać aż 18 tysięcy krówJAN WYROWIŃSKI, poseł Unii Wolności, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi:
- O tym, że Naukowy Komitet Nadzorujący Unii Europejskiej przygotowuje raport oceniający stopień zagrożenia chorobą BSE, wiadomo było od dłuższego czasu. Nasze władze przekazywały do Brukseli stosowne informacje.
 


JAN WYROWIŃSKI, poseł Unii Wolności, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi:
- O tym, że Naukowy Komitet Nadzorujący Unii Europejskiej przygotowuje raport oceniający stopień zagrożenia chorobą BSE, wiadomo było od dłuższego czasu. Nasze władze przekazywały do Brukseli stosowne informacje. Zabiegały o to, by polscy obserwatorzy uczestniczyli w posiedzeniach komitetów weterynaryjnych, na których wypracowywano unijne stanowisko. Bomba wybuchła, gdy potwierdziły się najgorsze obawy i okazało się, że Polskę uznano za kraj o wysokim ryzyku występowania BSE.

Zdaniem unijnych ekspertów, były podstawy do podjęcia tej decyzji, gdyż do niedawna sprowadzaliśmy mączki mięsno-kostne na karmę dla zwierząt. Warto wiedzieć, że dwa lata temu w związku z aferą dioksynową Polska chciała wstrzymać import wszelkich mączek, ale służby weterynaryjne UE zapewniały, że mączki są całkowicie bezpieczne. Dziś zarzucają nam, że ową mączką karmiono polskie krowy. Minister Balazs zarzeka się wprawdzie publicznie, iż tak nie było, a importowaną mączką skarmiano wyłącznie świnie i drób, wiadomo jednak, że zakaz stosowania mączek do karmienia przeżuwaczy ministerstwo wprowadziło dopiero w marcu 1999 r. W materiałach przedstawionych komisji rolnictwa stwierdzono, że w żywieniu bydła - co prawda w niewielkim stopniu, ale jednak - używano mączek zwierzęcych.
Faktem jest, że w naszym kraju dotychczas nie wykryto wypadków BSE, ale badaniami prowadzonymi od 1996 r. przez Państwowy Instytut Weterynaryjny w Puławach objęto zaledwie 500 padłych bądź zabitych sztuk bydła. W zasadniczej rozbieżności z tymi danymi pozostaje informacja głównego lekarza weterynarii Andrzeja Komorowskiego, który - według "Gazety Wyborczej" - stwierdził, że w ubiegłym roku test na BSE przeprowadzono na 18 tys. krów. Wydaje się, że mając zaledwie jedno laboratorium w Puławach, nie można było przebadać w minionym roku takiej liczby krów.
W tym roku badania będą wykonywane również w zakładach higieny weterynaryjnej w Gdańsku, Warszawie, Krakowie i Wrocławiu. Na ich doposażenie w ostatniej chwili zarezerwowano w tegorocznym budżecie stosowne środki. Gorzej jest z pieniędzmi na realizację samych testów. Ministerstwo zakłada, że kontrola obejmie 3 proc. ubijanych krów powyżej 30. miesiąca życia, w tym wszystkie, które importowano z krajów, gdzie wystąpiło BSE. Konieczne będzie wykona-nie około 18 tys. testów, co będzie kosztować budżet 6,5 mln zł (jeden test to 350 zł). Badanie wszystkich ubija-nych krów kosztowałoby około 170 mln zł rocznie i wymagałoby utworzenia dodatkowych laboratoriów. Takich pieniędzy w tegorocznym budżecie nie ma.
Skoro Bruksela jest tak nieustępliwa w sprawie zakazu eksportu polskiej wieprzowiny z powodu rzekomego zagrożenia pomorem, nie ma szans, by rychło zmieniła stanowisko w kwestii ryzyka wystąpienia BSE w naszym kraju.
Więcej możesz przeczytać w 15/2001 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.