Telewizor straszy depresją. Podobno co piąty rodak cierpi na chorobę zwaną depresją. Co dziesiąty ma problemy psychiczne. Co dwunasty jest alkoholikiem. Co szósty bije dziecko. Co trzeci chce głosować na Millera. Chyba przyjdzie zwariować na stare lata.
Spoty reklamujące depresję poparte agresywnym tonem redaktor Pieńkowskiej powodują drżenie łyżeczki w filiżance kawy i dygot komórek w rozkołatanych głowach. A tu jeszcze OPZZ nie chce wrócić do Komisji Trójstronnej (masz ci babo placek!), specjaliści z Instytutu Leków ostrzegają (a żeby was pokręciło!), importerzy rozbitych aut rozbijają się po drogach (a niech was szlag...!), pryszczyca podpełza do granic (cholery na nią nie ma!). Powstaje pytanie: czy depresja jest skutkiem, czy przyczyną? Wandale zdewastowali cmentarz... Wyrodna matka skatowała dziecko... Autobus się rozbił... itd. itp. Dzień za dniem, tydzień za tygodniem... Jeżeli człowiek zachował resztkę wrażliwości, przegryza wreszcie sznur od telewizora i chowa się pod stołem. W konsekwencji naczalstwo telewizji ogłasza straty finansowe i redukcję wydatków. Ale to odrębny temat.
Ach, gdzie te wypoczynkowe, relaksujące informacje z czasów redaktora Ubabrana i spółki. Konsekwentna realizacja uchwał zjazdu, postępująca normalizacja, dalszy dynamiczny rozwój, odczuwalna poprawa... Autobusy spadały z nasypów wyłącznie w zgniłym imperializmie, farmerzy blokowali drogi jedynie w Unii Europejskiej. Pryszczyca nie miała u nas żadnych szans. Kiedy się pojawiała - cenzura wprowadzała zapis na słowo "krowa" - i krowy nie istniały! Nie miał kto chorować!
Kto miał w peerelu czas na depresję? Miał w robocie wolną chwilę - stawał w kolejce pod salonem meblowym Emilia i dwie doby mijały w doborowym towarzystwie pośród żarcików i chichotów. Kiedy wreszcie wracał do domu z wersalką Natasza - poczucie sukcesu zapierało dech rodzinie i sąsiadom. Włączywszy telewizor Rubin, można było się oddać łagodnej kontemplacji przemówienia pierwszego sekretarza, skrzących humorem czterech pancernych i zawsze słusznego kabareciku Lipińskiej. Po rozłożeniu zdobycznej wersalki, w atmosferze komfortu wzmocnionego winem owocowym "Czerwony Zdrój", dochodziło do klasowego zbliżenia towarzyszki z towarzyszem i dzień zapadał w poczuciu realizacji linii partii na odcinku domowym. Zauważmy, że obecny wyż demograficzny, bezczelnie podnoszący wskaźnik bezrobocia, jest wynikiem tamtych komfortowych wieczorów.
Czy może zatem dziwić, że jedna trzecia wyborców tęskni za poprzednim ustrojem? Natomiast dlaczego pozostałe dwie trzecie to depresjonaci, psychole i alkoholicy - niech wyjaśni kto inny, bo mnie się miejsce kończy.
Więcej możesz przeczytać w 16/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.