Tradycyjnie taki gatunek nazywał się antyutopia i pokazywał makabryczne wizje totalitarnych społeczeństw przyszłości. Po rozpadzie "imperium zła" ma znacznie mniejsze wzięcie - bawią się nim głównie fantaści od podróży międzygalaktycznych. W filmach typu "Matrix" antyutopia służy jako podkładka dla kilku efektownych pościgów samochodowych. A tu proszę, obszerna, dociążona, gładko napisana antyutopia, w dodatku symulująca powstanie chrześcijańskiego państwa totalitarnego. Kraj nazywa się Korpus Christi i pielęgnuje w swych granicach przymus jednej wiary, prohibicję, przymus pracy i podobne. Trochę przypomina to frankistowską Hiszpanię, nieco USA z lat 30., kawałkami Polskę doby ojca Kolbego. A wnioski? Nie da się wprowadzić Królestwa Bożego na ziemi - bez zamiany jej w piekło. Wniosek bynajmniej nie odkrywczy, ale miło i pożytecznie go wyprowadzić raz jeszcze.
Wiesław Kot
Michael Roes: "David Kanchelli", wydawnictwo Sic!
Więcej możesz przeczytać w 21/2006 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.