Gdy zająłem się tym tematem, nie sądziłem, że poruszę gniazdo os" - wyznał na łamach "Welt am Sonntag" dr Hubertus Knabe, historyk i szef naukowy muzeum Stasi w Berlinie Hohenschönhausen.
Dla Stasi poza granicami NRD pracowało wielu dziennikarzy, nie tylko w RFN, ale i w Polsce
Gdy zająłem się tym tematem, nie sądziłem, że poruszę gniazdo os" - wyznał na łamach "Welt am Sonntag" dr Hubertus Knabe, historyk i szef naukowy muzeum Stasi w Berlinie Hohenschönhausen. Jego książka poświęcona współpracy zachodnioniemieckich dziennikarzy z tajnymi służbami byłej NRD, zanim jeszcze trafiła na półki księgarń, odbiła się tak szerokim echem w niemieckiej prasie, że omal nie doszło do zablokowania jej publikacji!
Knabe przez wiele lat był pracownikiem Urzędu Rzecznika ds. Dokumentacji Służb Bezpieczeństwa Państwa byłej NRD (tzw. urzędu Gaucka). Dzięki temu miał swobodny dostęp do wszystkich akt, także nie przeznaczonych dla szerszej publiczności. Knabe mógł poznać szczegóły z życia wielu znanych postaci po obu stronach byłej niemiecko-niemieckiej granicy. Następczyni Joachima Gaucka, Marianne Brithler, uznała, że jej podwładny wykorzystał służbową funkcję do celów prywatnych, i złożyła przeciw niemu pozew w sądzie pracy w Berlinie. Sędziowie orzekli, że historyk ma prawo do "swobodnego prowadzenia badań naukowych". Knabe zgodził się jednak udostępnić manuskrypt pracownikom urzędu, by mogli sprawdzić, czy nie naruszył prywatności opisywanych osób.
Co odkrył Hubertus Knabe
Publiczna prezentacja książki "Dyskretny urok NRD" co prawda na razie się odwlekła, ale jej fragmenty zaczęły już krążyć w niemieckiej prasie. Opracowanie Knabego potwierdza to, o czym mówiono od dawna: wpływy Stasi w środowisku dziennikarzy były jednym z najważniejszych instrumentów politycznej destabilizacji w Niemczech Zachodnich. Zmarły przed piętnastu laty Axel Springer, założyciel największego niemieckiego koncernu prasowego, przypuszczał, że jego redakcje penetrowane są przez tajne służby byłej NRD; budynek wydawnictwa sąsiadował z murem berlińskim, co umożliwiało prowadzenie podsłuchu. Nie spodziewał się jednak zapewne, że może mieć agentów we własnym gabinecie. Tymczasem już po zjednoczeniu okazało się, że do Stasi trafiały meldunki przekazywane przez osobistą sekretarkę Springera.
Jednym z ujawnionych agentów był Diethelm Schröder, pseudonim Schrammel. Schröder został wyszkolony i jako uciekinier przerzucony przez granicę. Pracował najpierw jako szef biura bońskich korespondentów "Bild", a potem w tygodniku "Der Spiegel" zajmował się problematyką wojskową. Miał rozległe znajomości wśród polityków. Dobrze znał byłego ministra obrony i sekretarza generalnego NATO ManfredaWörnera. Zakodowane instrukcje odbierał od Stasi drogą radiową. Wywiad NRD korzystał z jego usług przez 31 lat.
850 tysięcy marek dla agenta
Książka Knabego nie jest powieścią sensacyjną. Odkrywa kulisy działalności tajnych służb w środowisku dziennikarzy, ludzi najlepiej poinformowanych i wpływowych, ale przede wszystkim obnaża polityczne cele SED i sposoby ich realizacji przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwa byłej NRD. Szef tego resortu Erich Mielke miał swoje wtyczki zarówno w mediach kojarzonych z socjaldemokracją, jak i chadecją, a nawet ze skrajną prawicą. Jak ujawnia Knabe, jednym z tych ostatnich był dziennikarz tygodnika "Rheinischer Merkur", wcześniej członek zarządu Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD), która dziś stoi w obliczu delegalizacji. Honoraria tego agenta wyniosły co najmniej 850 tys. marek.
Ujawnienie współpracy ze Stasi przerwało wiele dziennikarskich karier. Sabine Hingst, figurująca w aktach jako Christine, musiała się pożegnać z telewizją ARD. Hingst uważa, że była prowadzona nieświadomie. To samo twierdzi Udo Foht, dziennikarz stacji telewizyjnych MDR i ARD, choć raport oficera Stasi Affeldta zawiera informację o jego zwerbowaniu.
Ile jeszcze osób powiększy grono "dziennikarzy Honeckera" po zbadaniu wszystkich akt urzędu Gaucka? Tego nie wie nawet autor "Dyskretnego uroku NRD". "Fakt, że opracowanie tego historycznego rozdziału wywołało aż taką nerwowość, wskazuje na to, jak wielkie są obawy przed wyciąganiem nieprzyjemnych szczegółów na światło dzienne" - napisał Knabe w "Welt am Sonntag".
Polscy dziennikarze Ericha Honeckera?
Istnieje też polski wątek w badaniach nad penetracją środowiska dziennikarskiego przez Stasi. Wiadomo, że dla służb Ericha Mielkego byliśmy obszarem największego zainteresowania, a w aktach pozostało wiele śladów po "niebezpiecznych związkach". Notatki na podstawie rozmów z polskimi dziennikarzami agenci Stasi sporządzali jeszcze w drugiej połowie 1989 r. Zawartość tych akt starczyłaby na niejedną książkę. Pozostaje tylko czekać, aż znajdzie się polski dr Knabe.
Gdy zająłem się tym tematem, nie sądziłem, że poruszę gniazdo os" - wyznał na łamach "Welt am Sonntag" dr Hubertus Knabe, historyk i szef naukowy muzeum Stasi w Berlinie Hohenschönhausen. Jego książka poświęcona współpracy zachodnioniemieckich dziennikarzy z tajnymi służbami byłej NRD, zanim jeszcze trafiła na półki księgarń, odbiła się tak szerokim echem w niemieckiej prasie, że omal nie doszło do zablokowania jej publikacji!
Knabe przez wiele lat był pracownikiem Urzędu Rzecznika ds. Dokumentacji Służb Bezpieczeństwa Państwa byłej NRD (tzw. urzędu Gaucka). Dzięki temu miał swobodny dostęp do wszystkich akt, także nie przeznaczonych dla szerszej publiczności. Knabe mógł poznać szczegóły z życia wielu znanych postaci po obu stronach byłej niemiecko-niemieckiej granicy. Następczyni Joachima Gaucka, Marianne Brithler, uznała, że jej podwładny wykorzystał służbową funkcję do celów prywatnych, i złożyła przeciw niemu pozew w sądzie pracy w Berlinie. Sędziowie orzekli, że historyk ma prawo do "swobodnego prowadzenia badań naukowych". Knabe zgodził się jednak udostępnić manuskrypt pracownikom urzędu, by mogli sprawdzić, czy nie naruszył prywatności opisywanych osób.
Co odkrył Hubertus Knabe
Publiczna prezentacja książki "Dyskretny urok NRD" co prawda na razie się odwlekła, ale jej fragmenty zaczęły już krążyć w niemieckiej prasie. Opracowanie Knabego potwierdza to, o czym mówiono od dawna: wpływy Stasi w środowisku dziennikarzy były jednym z najważniejszych instrumentów politycznej destabilizacji w Niemczech Zachodnich. Zmarły przed piętnastu laty Axel Springer, założyciel największego niemieckiego koncernu prasowego, przypuszczał, że jego redakcje penetrowane są przez tajne służby byłej NRD; budynek wydawnictwa sąsiadował z murem berlińskim, co umożliwiało prowadzenie podsłuchu. Nie spodziewał się jednak zapewne, że może mieć agentów we własnym gabinecie. Tymczasem już po zjednoczeniu okazało się, że do Stasi trafiały meldunki przekazywane przez osobistą sekretarkę Springera.
Jednym z ujawnionych agentów był Diethelm Schröder, pseudonim Schrammel. Schröder został wyszkolony i jako uciekinier przerzucony przez granicę. Pracował najpierw jako szef biura bońskich korespondentów "Bild", a potem w tygodniku "Der Spiegel" zajmował się problematyką wojskową. Miał rozległe znajomości wśród polityków. Dobrze znał byłego ministra obrony i sekretarza generalnego NATO ManfredaWörnera. Zakodowane instrukcje odbierał od Stasi drogą radiową. Wywiad NRD korzystał z jego usług przez 31 lat.
850 tysięcy marek dla agenta
Książka Knabego nie jest powieścią sensacyjną. Odkrywa kulisy działalności tajnych służb w środowisku dziennikarzy, ludzi najlepiej poinformowanych i wpływowych, ale przede wszystkim obnaża polityczne cele SED i sposoby ich realizacji przez Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwa byłej NRD. Szef tego resortu Erich Mielke miał swoje wtyczki zarówno w mediach kojarzonych z socjaldemokracją, jak i chadecją, a nawet ze skrajną prawicą. Jak ujawnia Knabe, jednym z tych ostatnich był dziennikarz tygodnika "Rheinischer Merkur", wcześniej członek zarządu Narodowo-Demokratycznej Partii Niemiec (NPD), która dziś stoi w obliczu delegalizacji. Honoraria tego agenta wyniosły co najmniej 850 tys. marek.
Ujawnienie współpracy ze Stasi przerwało wiele dziennikarskich karier. Sabine Hingst, figurująca w aktach jako Christine, musiała się pożegnać z telewizją ARD. Hingst uważa, że była prowadzona nieświadomie. To samo twierdzi Udo Foht, dziennikarz stacji telewizyjnych MDR i ARD, choć raport oficera Stasi Affeldta zawiera informację o jego zwerbowaniu.
Ile jeszcze osób powiększy grono "dziennikarzy Honeckera" po zbadaniu wszystkich akt urzędu Gaucka? Tego nie wie nawet autor "Dyskretnego uroku NRD". "Fakt, że opracowanie tego historycznego rozdziału wywołało aż taką nerwowość, wskazuje na to, jak wielkie są obawy przed wyciąganiem nieprzyjemnych szczegółów na światło dzienne" - napisał Knabe w "Welt am Sonntag".
Polscy dziennikarze Ericha Honeckera?
Istnieje też polski wątek w badaniach nad penetracją środowiska dziennikarskiego przez Stasi. Wiadomo, że dla służb Ericha Mielkego byliśmy obszarem największego zainteresowania, a w aktach pozostało wiele śladów po "niebezpiecznych związkach". Notatki na podstawie rozmów z polskimi dziennikarzami agenci Stasi sporządzali jeszcze w drugiej połowie 1989 r. Zawartość tych akt starczyłaby na niejedną książkę. Pozostaje tylko czekać, aż znajdzie się polski dr Knabe.
Więcej możesz przeczytać w 16/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.