Przeciętny Europejczyk uważa, że Jesień Ludów ’89 zaczęła się od upadku muru berlińskiego. Bartłomiej Sienkiewicz zapoczątkował kolejną rundę debat o naszej polityce wschodniej. Stwierdził, w największym skrócie, że Polski nie stać politycznie ani ekonomicznie na działania w kierunku wschodnim wykraczające poza wspieranie euroatlantyckich aspiracji Litwy.
Niedobór własnych funduszy lub bezpostaciowość sytuacji wewnętrznej naszych sąsiadów powoduje, że wychodzenie poza ten minimalizm polityczny jest, zdaniem Sienkiewicza, brakiem realizmu. Fundujemy sobie frustracje zamiast niewielkich, ale pewnych sukcesów.
Czy są w ogóle granice minimalizmu wspartego tak rozumianym realizmem politycznym? Realizmem, który nie wyznacza wizji wychodzących poza miałkość naszego myślenia, ciepełko stereotypów, słabość instytucji państwa? Ciągnąc ten wątek dalej, należałoby "poddać" naszą politykę kulturalną, która nie wytrzymuje na co dzień komercyjnej szmiry, a także zrezygnować z dochodzenia do prawdy historycznej i pozbyć się złudzeń, że reformy ukrócą biurokrację.
Czy to nie nasza nonszalancja spowodowała, że przeciętny Europejczyk uważa, iż Jesień Ludów ’89 zaczęła się od upadku muru berlińskiego? Jakby detonatorem zmian w Europie nie był kolejny strajk w Stoczni Gdańskiej latem 1988 r., obrady Okrągłego Stołu i przegrana komunistów w kontraktowych wyborach 4 czerwca 1989 r.
W ramach przedświątecznych wizyt byłem razem z członkami Zgromadzenia Parlamentarnego NATO na Białorusi, która kulturowo tkwi jeszcze w latach 60., w organizacji społecznej sięga naszych późnych lat 70., a poziom represji wobec opozycji przypomina schyłek lat 80. w Polsce. Jeśli uświadomimy sobie, że popyt na wolność jest tam na miarę naszych wczesnych lat 90., zrozumiemy, dlaczego Łukaszenka może wygłaszać do narodu z telewizora swoje połajanki kierownika kołchozu, który osiągnął stanowisko prezydenta kraju (bezalternatywnego na razie). Wolności nie sposób dać komuś, kto nie umie jeszcze wziąć jej sam.
Nie znaczy to jednak, abyśmy nie mogli pomóc Białorusinom w wychodzeniu z izolacji, wspierając naszym doświadczeniem ich marzenia o wolności. Na razie zaproponowałem zorganizowanie na granicy polsko-białoruskiej Okrągłego Stołu "4 x 7", czyli cztery razy po siedmiu rozmówców reprezentujących po białoruskiej i polskiej stronie punkt widzenia opozycji i rządu. Czy to się uda? Pożyjemy - zobaczymy. Trzeba, jak mawiał Joseph Conrad, skakać na głęboką wodę. To zmusza do pływania lub przynajmniej utrzymywania się na fali wydarzeń, które czasem - dość niespodziewanie dla politologów - zaczynają być pisane z dużej litery.
Więcej możesz przeczytać w 16/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.