Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji kontra wolny rynek. Dlaczego Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji ma mieć prawo reglamentowania lokalnych programów radiowych i towarzyszących im bloków reklamowych? Przyznając państwowej instytucji takie uprawnienia w odniesieniu do radia, trzeba by się zgodzić na to, by jakaś Krajowa Rada Prasowa decydowała o tym, czy na przykład "Gazeta Wyborcza" może wydawać regionalne dodatki i czy mają one prawo do akwizycji reklam.
Dlaczego prasa może się rządzić zasadami wolnego rynku, a media elektroniczne - nie? Jak nierówne traktowanie różnych podmiotów ma się do konstytucyjnej zasady równości wobec prawa?
Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zdecydowała, że ogólnopolskie stacje radiowe - RMF FM i Radio Zet - nie będą miały prawa do tzw. rozszczepienia, czyli nadawania lokalnych serwisów i reklam (RMF dysponowało takim, Radio Zet się o nie bezskutecznie ubiegało). W wypadku radia RMF FM grozi to likwidacją piętnastu lokalnych studiów zbudowanych kosztem 18 mln zł oraz zwolnieniem około dwustu dziennikarzy. - W ten sposób KRRiTV po raz kolejny występuje przeciw zasadzie równości mediów - komentuje Andrzej Goszczyński, dyrektor Centrum Monitoringu Wolności Prasy.
Sieci oddolne kontra odgórne
Wprowadzenie zakazu nadawania lokalnych programów i reklam przez sieci ogólnopolskie to, zdaniem krajowej rady, wyraz "troski o równość podmiotów wobec prawa", ochrona małych rozgłośni niszczonych przez wielkie sieci. Jeszcze dalej poszedł zarząd Konwentu Komercyjnych Stacji Radiowych grupującego około 60 małych stacji, który w liście otwartym stwierdził, że decyzja krajowej rady jest "aktem sprawiedliwości dziejowej". - Argument o równości podmiotów wobec prawa można by traktować poważnie, gdyby KRRiTV jednocześnie uniemożliwiła funkcjonowanie ogólnopolskim sieciom radiowym Agory, Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych i Radia Plus - argumentuje Andrzej Goszczyński. - Ponad 70 proc. lokalnych rozgłośni przejęły już wielkie koncerny medialne - mówi Stanisław Tyczyński, prezes RMF FM.
Różnica między stacjami ogólnopolskimi i lokalnymi polega tylko na tym, że te pierwsze stworzyły ogólnokrajowe sieci odgórnie, zaś te drugie - oddolnie, choć i to nie do końca, bowiem udziały w tych stacjach skupiły właściwie trzy duże koncerny medialne. Obecnie jedni i drudzy nadają reklamy skierowane zarówno do lokalnego, jak i ogólnopolskiego odbiorcy. W języku radiowców działanie lokalnych stacji nazywa się "sieciowaniem". - Decyzja krajowej rady precyzyjnie dzieli rynek na stacje lokalne i ogólnopolskie - twierdzi tymczasem Dorota Nowak, zajmująca się public relations w Agorze SA. Czy jednak trzynaście należących do Agory lokalnych rozgłośni i ponadregionalne radio Tok FM nie tworzą już sieci? Podobnie jak ponad 20 stacji skupionych pod szyldem Radia Eska, a kontrolowanych przez Zjednoczone Przedsiębiorstwa Rozrywkowe SA, kierowane przez Zbigniewa Benbenka.
Koncerny tworzące oddolne sieci postępowały tak samo, jak RMF czy Radio Zet: zasiliły lokalne stacje kapitałowo, czyli de facto je finansowały, przekazały im swoje know-how i metody zarządzania. Tak się stało na przykład w 1999 r. w stacjach przejętych przez ZPR, gdy ich formatowaniem, czyli określeniem profilu, zajęli się zachodni konsultanci. W podobny sposób formatowano Radio Eska Warszawa. Wkrótce ZPR zaczęły konkurować z Radiem Zet i RMF FM o lokalne częstotliwości. Widać wyraźnie, że ZPR zaczęły tworzyć holding radiowy (Super FM), czyli sieć ogólnopolską. Podobnie postępowało Radio Plus.
Wiele wskazuje na to, że dużą część nie "zsieciowanych" lokalnych stacji przejmie niedługo holding 4Media, tworzony wokół spółki giełdowej Chemiskór SA. Regionalne Rozgłośnie Radiowe SA, spółka związana z Chemiskórem, wykupiły już udziały w czterech stacjach lokalnych. "Do końca roku w grupie radiowej Chemiskóru będzie działać 20 stacji z całej Polski" - deklarował na łamach miesięcznika "Press" Jan Jagielski, odpowiedzialny w grupie 4Media za radio. Co znamienne, 4Media, ZPR i Agora to także koncerny wydawnicze, które na rynku prasowym zyskały podobną pozycję jak RMF FM i Radio Zet na rynku radiowym. Nikt nie narzuca im jednak strategii rozwoju przedsięwzięć wydawniczych. Dlaczego więc akceptują "regulacje" na rynku radiowym?
Regulacja kontra swobodny wybór
Krajowa rada twierdzi wprawdzie, że broni kilkudziesięciu małych stacji lokalnych, w praktyce chroni jednak interesy czterech koncernów medialnych tworzących ogólnopolskie sieci. W rzeczywistości nie chodzi o obronę słabszych, lecz o pieniądze. Z danych CR Media wynika, że w ubiegłym roku przychody z reklam lokalnych w RMF FM stanowiły 4 proc. wpływów całego radiowego rynku reklamowego, a Radia Zet (rozszczepiającego program tylko w Warszawie) - 2 proc. Decyzja krajowej rady oznacza zatem, że ta część wpływów z reklam zasili teraz rywalizujące z Radiem Zet i RMF FM holdingi tworzące oddolne sieci. Oznacza także, że to KRRiTV, a nie wolny rynek, decyduje o wpływach z reklam. Rada - jak Wielki Brat, którego zresztą krytykuje - wskazuje, kto może nadawać lokalne informacje, a kto - nie. Dlaczego nie zezwolić na to wszystkim zainteresowanym, a słuchaczom i reklamodawcom zostawić swobodę wyboru?
Zlikwidować radę!
Krajowa rada wnioskowała o dofinansowanie rozgłośni regionalnych radia publicznego - w ubiegłym roku otrzymały one 157 mln zł. W sprawozdaniu krajowej rady można przeczytać, na co przeznaczane są te pieniądze. Aż 48,4 proc. wydatków stanowiły w 2000 r. wynagrodzenia i świadczenia socjalne. Nie dziwi to, jeśli zważyć, że 17 spółek regionalnej radiofonii dysponuje 1831 etatami.
Krajowa rada nie tyle powinna interweniować w obronie lokalnych stacji, ile pozwolić działać wolnemu rynkowi. Jeśli się przestrzega jego reguł, nie potrzeba żadnych form dotacji. Dowodzi tego przykład Radia Olsztyn, któremu w 2000 r. udało się zwiększyć przychody o 27,4 proc., a także poznańskiego Radia Merkury, które zarobiło o ponad 20 proc. więcej niż rok wcześniej.
Nadawcy komercyjni zgodnie uważają, że najprostszym rozwiązaniem problemów byłaby likwidacja KRRiTV. W mediach elektronicznych nie jest bowiem potrzebny ani cenzor, ani regulator rynku reklam, podobnie jak nie jest on potrzebny w prasie. Koncerny medialne nie musiałyby toczyć walki na listy otwarte i zajmować się lobbingiem, lecz mogłyby się skupić na rywalizacji - na równych prawach - o słuchaczy, widzów, czytelników i reklamodawców.
Więcej możesz przeczytać w 17/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.