W jakich dziedzinach "prymusi negocjacji" ustępują Brukseli
Polska to duży kraj i interesujący rynek zbytu: 40 milionów bułeczek na śniadanie - marzy francuski producent pieczywa. Mimo że w Europie Środkowej i Wschodniej "wyścig kandydatów" rozkręca się coraz bardziej, francuskiemu piekarzowi przyjdzie pewnie jeszcze długo poczekać na pełny dostęp do polskich nabywców. Tymczasem państwa ubiegające się o członkostwo w Unii Europejskiej licytują się kolejnymi ustępstwami podczas rokowań z Brukselą. Z czego rezygnują, aby się utrzymać w czołówce? Czy "ścieżka ustępstw" jest najlepszą drogą do Brukseli?
Negocjacje z państwami kandydującymi unia podzieliła na 29 rozdziałów. Liderami w rozmowach są Estonia, Słowenia i Cypr, które zamknęły po osiemnaście z nich. Węgry mają szansę skończyć niedługo siedemnasty rozdział, po piętnaście mają Polska i Czechy.
Wojna o ziemię
- Sama statystyka nie wystarcza, by porównywać kraje kandydujące - mówi Elmar Brok, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego. Zwłaszcza że nie zostały jeszcze rozwiązane tak ważne i trudne problemy, jak kwestia rolnictwa i standardy tworzenia budżetu. Na obecnym etapie negocjacji najbardziej drażliwa jest sprawa okresów przejściowych w obrocie ziemią i swobodnym przepływie pracowników.
Według nieoficjalnej wersji, Komisja Europejska zaproponuje Czechom i Węgrom siedmioletni okres przejściowy na zakup ziemi ornej i lasów oraz pięcioletni na kupno obiektów letniskowych zwanych drugimi domami. Na razie najbliższe stanowisku komisji są trzy państwa wyszehradzkie: Czechy, Węgry i Słowacja. Chcą one, aby pozostali obywatele unii przez dziesięć lat nie mogli kupować u nich gruntów rolniczych oraz lasów, a przez pięć - działek rekreacyjnych. Polska domaga się natomiast osiemnastoletniego okresu przejściowego uniemożliwiającego nabywanie przez cudzoziemców z unii naszych pól, lasów i terenów rekreacyjnych. O ochronę swojego rynku w tym zakresie w ogóle nie występują Estonia i Słowenia. Cypr domaga się od unii jedynie ograniczeń w zakupie domków letniskowych. Inna rzecz, że ceny nieruchomości na Cyprze są stosunkowo wysokie, podobnie w Słowenii.
Praca i środowisko
Nie oddamy obcokrajowcom ani piędzi polskiej ziemi - skandowali na wiecach wyborczych zwolennicy Jana Łopuszańskiego, Andrzeja Leppera i Jana Olszewskiego. Jednocześnie znaczna ich część pożądliwym wzrokiem spogląda na ciągle chłonne rynki pracy w Belgii, Holandii, Włoszech, a także w Niemczech. - Najlepsza byłaby jakaś kombinacja "praca za ziemię" - kalkuluje Elmar Brok. Niektóre państwa już znalazły rozwiązanie. Kompromisem ma być siedmioletni okres przejściowy na zakup gruntu w zamian za również siedmioletnie ograniczenie dostępu do unijnego rynku pracy. Wielomilionowej fali tanich pracowników ze Wschodu najbardziej boją się Niemcy i Austriacy. - Co trzecia osoba jest u nas bezrobotna; gdy ruszą Polacy, zostaniemy bez chleba - martwi się Christoph Mehlich, młody inżynier budowlany z Saksonii.
Mniej drażliwą, ale bardzo kosztowną dziedziną negocjacji jest ochrona środowiska. Pierwszym kandydatem, który zakończył już rozmowy z UE w tym zakresie, jest Słowenia. Rząd w Lublanie dostarczył do Brukseli informacje o dostosowaniu swojego prawa do wymagań unii. Słowenia - zdaniem eurodyplomatów - stanowi dowód na to, że można się przystosować do unijnych wymogów i szybko, i dobrze. Niedługo rozmowy na temat ochrony środowiska będą mogły zakończyć także Czechy. Polska nie dotrzymała obietnic składanych przez premiera Buzka i nie przesłała na czas odpowiednich dokumentów.
Jak Dawid i Goliat
Małe państwa bez większych problemów ustąpiły także w dziedzinie prawa spółek. Węgrzy i Czesi zrezygnowali z patentów na leki. Jeśli chodzi o przemysł farmaceutyczny, mają jednak mniej do stracenia niż Polacy. Uznawane za "prymusów negocjacji" małe kraje starają się wywrzeć presję, by Bruksela już pod koniec roku wyznaczyła im datę wstąpienia do unii.
- Łatwiej, rzecz jasna, jest przyjąć Estonię czy Słowenię, bo są to państwa-miasta, jeśli chodzi o potencjał demograficzny - podkreśla Renata Stawarska, dyrektor Centrum Dokumentacji i Badań Europejskich Akademii Ekonomicznej w Poznaniu oraz członek Narodowej Rady Integracji Europejskiej przy Premierze RP.
Warszawa lubi powtarzać, że do szybkiego członkostwa nie może nas prowadzić ścieżka ustępstw. Czy jednak wszystkie nasze opóźnienia możemy tłumaczyć rozmiarami kraju? Jacek Saryusz-Wolski, szef Urzędu Komisji Integracji Europejskiej, podkreśla, że Polska zgodzi się na takie kompromisy, które nie spowolnią naszego tempa rozwoju gospodarczego. W końcu do unii chcemy wstąpić po to, żeby się rozwijać szybciej. Tylko najpierw musimy tam wstąpić.
Negocjacje z państwami kandydującymi unia podzieliła na 29 rozdziałów. Liderami w rozmowach są Estonia, Słowenia i Cypr, które zamknęły po osiemnaście z nich. Węgry mają szansę skończyć niedługo siedemnasty rozdział, po piętnaście mają Polska i Czechy.
Wojna o ziemię
- Sama statystyka nie wystarcza, by porównywać kraje kandydujące - mówi Elmar Brok, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Parlamentu Europejskiego. Zwłaszcza że nie zostały jeszcze rozwiązane tak ważne i trudne problemy, jak kwestia rolnictwa i standardy tworzenia budżetu. Na obecnym etapie negocjacji najbardziej drażliwa jest sprawa okresów przejściowych w obrocie ziemią i swobodnym przepływie pracowników.
Według nieoficjalnej wersji, Komisja Europejska zaproponuje Czechom i Węgrom siedmioletni okres przejściowy na zakup ziemi ornej i lasów oraz pięcioletni na kupno obiektów letniskowych zwanych drugimi domami. Na razie najbliższe stanowisku komisji są trzy państwa wyszehradzkie: Czechy, Węgry i Słowacja. Chcą one, aby pozostali obywatele unii przez dziesięć lat nie mogli kupować u nich gruntów rolniczych oraz lasów, a przez pięć - działek rekreacyjnych. Polska domaga się natomiast osiemnastoletniego okresu przejściowego uniemożliwiającego nabywanie przez cudzoziemców z unii naszych pól, lasów i terenów rekreacyjnych. O ochronę swojego rynku w tym zakresie w ogóle nie występują Estonia i Słowenia. Cypr domaga się od unii jedynie ograniczeń w zakupie domków letniskowych. Inna rzecz, że ceny nieruchomości na Cyprze są stosunkowo wysokie, podobnie w Słowenii.
Praca i środowisko
Nie oddamy obcokrajowcom ani piędzi polskiej ziemi - skandowali na wiecach wyborczych zwolennicy Jana Łopuszańskiego, Andrzeja Leppera i Jana Olszewskiego. Jednocześnie znaczna ich część pożądliwym wzrokiem spogląda na ciągle chłonne rynki pracy w Belgii, Holandii, Włoszech, a także w Niemczech. - Najlepsza byłaby jakaś kombinacja "praca za ziemię" - kalkuluje Elmar Brok. Niektóre państwa już znalazły rozwiązanie. Kompromisem ma być siedmioletni okres przejściowy na zakup gruntu w zamian za również siedmioletnie ograniczenie dostępu do unijnego rynku pracy. Wielomilionowej fali tanich pracowników ze Wschodu najbardziej boją się Niemcy i Austriacy. - Co trzecia osoba jest u nas bezrobotna; gdy ruszą Polacy, zostaniemy bez chleba - martwi się Christoph Mehlich, młody inżynier budowlany z Saksonii.
Mniej drażliwą, ale bardzo kosztowną dziedziną negocjacji jest ochrona środowiska. Pierwszym kandydatem, który zakończył już rozmowy z UE w tym zakresie, jest Słowenia. Rząd w Lublanie dostarczył do Brukseli informacje o dostosowaniu swojego prawa do wymagań unii. Słowenia - zdaniem eurodyplomatów - stanowi dowód na to, że można się przystosować do unijnych wymogów i szybko, i dobrze. Niedługo rozmowy na temat ochrony środowiska będą mogły zakończyć także Czechy. Polska nie dotrzymała obietnic składanych przez premiera Buzka i nie przesłała na czas odpowiednich dokumentów.
Jak Dawid i Goliat
Małe państwa bez większych problemów ustąpiły także w dziedzinie prawa spółek. Węgrzy i Czesi zrezygnowali z patentów na leki. Jeśli chodzi o przemysł farmaceutyczny, mają jednak mniej do stracenia niż Polacy. Uznawane za "prymusów negocjacji" małe kraje starają się wywrzeć presję, by Bruksela już pod koniec roku wyznaczyła im datę wstąpienia do unii.
- Łatwiej, rzecz jasna, jest przyjąć Estonię czy Słowenię, bo są to państwa-miasta, jeśli chodzi o potencjał demograficzny - podkreśla Renata Stawarska, dyrektor Centrum Dokumentacji i Badań Europejskich Akademii Ekonomicznej w Poznaniu oraz członek Narodowej Rady Integracji Europejskiej przy Premierze RP.
Warszawa lubi powtarzać, że do szybkiego członkostwa nie może nas prowadzić ścieżka ustępstw. Czy jednak wszystkie nasze opóźnienia możemy tłumaczyć rozmiarami kraju? Jacek Saryusz-Wolski, szef Urzędu Komisji Integracji Europejskiej, podkreśla, że Polska zgodzi się na takie kompromisy, które nie spowolnią naszego tempa rozwoju gospodarczego. W końcu do unii chcemy wstąpić po to, żeby się rozwijać szybciej. Tylko najpierw musimy tam wstąpić.
Więcej możesz przeczytać w 19/2001 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.