Maria Kądzielska: Przenosicie branżę teatralną coraz silniej w świat wirtualny. Czy mógłbyś w kilku słowach opisać mechanizm działania portalu eWejściówki.pl?
Maciej Wartacz: Kiedy tworzyłem portal eWejściówki.pl razem z moimi dwoma przyjaciółmi – Michałem i Brunonem – można było za jego pośrednictwem kupić jedynie wejściówki. Wiele osób nie widzi różnicy między wejściówkami a zwykłymi biletami. Zatem gwoli ścisłości: wejściówka to specjalnego rodzaju bilet na miejsce nienumerowane, który był do tej pory sprzedawany jedynie w kasie teatru na kilkadziesiąt minut przed spektaklem. Zazwyczaj był znacznie tańszy niż regularny bilet. Zanim powstał nasz portal, wejściówki można było kupować jedynie w kasach teatrów, bez możliwości rezerwacji. Sami często chodziliśmy na spektakle w taki sposób i dostrzegliśmy w tym mechanizmie niszę na biznes. Zauważyliśmy, że bilety często szybko się wyprzedają, a proces czekania na wejściówki jest męczący i czasochłonny. Postanowiliśmy, że stworzymy portal, który będzie sprzedawał właśnie wejściówki, ale przez Internet. Naszą sprzedaż rozpoczynamy kilka godzin przed spektaklem. Chcemy zachować koncepcję wejściówki jako biletu na ostatnią chwilę. Naturalnie cena sprzedawanych przez nas wejściówek jest trochę wyższa niż tych dostępnych w kasie teatru. Zaczyna się ona od ceny najtańszego biletu na widownię (których już wtedy najczęściej nie ma) i spada wraz z upływem czasu aż do ceny teatralnej wejściówki. Kończymy naszą sprzedaż zawsze przed tym, jak zacznie się sprzedaż takiego rodzaju biletów w kasie teatru. Od tego rozpoczęliśmy.
W jaki sposób ewoluował wasz portal?
W perspektywie czasu zauważyliśmy, że jest wiele innych problemów na rynku teatralnym, które postanowiliśmy rozwiązać. Od września 2015 roku sprzedajemy przez naszą stronę internetową również regularne bilety z numerowanymi miejscami.
Zatem, czy jest to kwestia waszej popularności i dobrego podejścia do widza, że ludzie preferują kupować bilety przez eWejściówki.pl niż ze strony teatru?
To się wiąże jeszcze z trzecią częścią naszej działalności. Jeśli zapytałbym w tej kawiarni obecnych tutaj osób, na co chcieliby się wybrać do teatru lub co jest wystawiane, to 80 proc. nie miałoby zdania. Stworzyliśmy zatem, i dalej tworzymy, największą internetową bazę ocen i opinii na temat spektakli teatralnych, która jest współtworzona przez samych widzów. Jeśli ktoś kupił bilet lub wejściówkę na naszym portalu, to dzień po spektaklu otrzymuje ankietę, za pomocą której może ocenić spektakl w skali od 0 do 10 i napisać kilka słów recenzji. Widzowie robią to bardzo chętnie, chcą dzielić się swoimi opiniami. Podobny proces oceny możemy odnaleźć w branży hotelowej na portalu booking.com. Często osoby wchodzą na naszą stronę internetową w celu przeczytania wiarygodnej recenzji, które nie są sponsorowane przez teatry lub zbyt specjalistyczne. Gdy obok recenzji jest możliwość kupna biletu, to czemu z tego nie skorzystać?
Ile teatrów współpracuje z portalem eWejściówki.pl i z jakich miast?
W Warszawie współpracujemy z większością teatrów – z 27 placówkami, w stolicy jest około 35 teatrów. Funkcjonujemy również w Lublinie, Krakowie, Poznaniu, a niedługo będziemy świadczyć nasze usługi również w Łodzi i we Wrocławiu. W całej Polsce w tej chwili obsługujemy około 45 teatrów.
W jaki sposób udało wam się nakłonić teatry do współpracy? Czy stanowiło to problem?
Na początku każdego biznesu jest trudno wystartować. Gdy rozpoczęliśmy naszą działalność w maju 2014 r., współpracowaliśmy jedynie z trzema teatrami: Teatrem Capitol, Studio Buffo i Teatrem Żydowskim. Pomysł biznesowy był bardzo prosty. Naszym celem było przeniesienie do Internetu tego, co teatry sprzedają stacjonarnie/staroświecko w kasie. Nie był to więc bardzo inwazyjny proces. W szczególności, że wejściówki stanowią tylko kilka procent obrotu teatrów. Branżę teatralną należy podzielić na grupę instytucji, które są otwarte na nowości i z chęcią wdrażają nowe pomysły oraz grupę konserwatywną. Ta druga najczęściej idzie za tym, co wyznacza rynek. Gdy zdobywaliśmy kolejne teatry, to następne zaczęły się naturalnie przyłączać.
Jak osiągnąłeś taki sukces?
Skończyłem SGH w 2011 roku. Następnie pracowałem w dużej firmie konsultingowej. W pewnym momencie zdecydowałem, że jednak nie jest to ścieżka, którą chciałbym obrać. Z tego powodu rozpocząłem wraz z kolegami własny biznes. Mieliśmy dobry pomysł na startup.
Wasza firma przeszła przez inkubator przedsiębiorczości. Jak to się odbyło?
Tak, nasz pomysł biznesowy rozwijaliśmy w inkubatorze o nazwie Startup School, założonym przez znanego przedsiębiorcę internetowego, Rafała Agnieszczaka. Jest to organizacja, która pomaga młodym ludziom stawiającym pierwsze kroki w biznesie, rozwiązać kwestie prawne lub związane z księgowością. Z pewnością to nam wiele pomogło.
Jak twoim zdaniem można wspierać przedsiębiorczość wśród młodych osób?
Myślę, że warto się dzielić swoim doświadczeniem z innymi osobami. Wielu moich znajomych, którzy wciąż pracują w korporacjach, mówi mi, że też chcieliby otworzyć swoje biznesy, ale zupełnie nie wiedzą, od czego zacząć, jak wpaść na pomysł. A nawet jak się ma już pomysł, to bardzo trudna jest decyzja o odejściu z korporacji i skupieniu się w 100 proc. na jednym celu. Wiem, bo sam przez to przechodziłem. Wydaje mi się, że poznanie osób, które już to zrobiły i wzorowanie się na ich przykładach jest bardzo motywujące. Zaszczepienie inicjatywy do tworzenia kolejnych startupów musi wyjść od osób, które mają już doświadczenie w tej dziedzinie.
W jaki sposób znalazłeś odwagę na założenie startupu? Czy miałeś mentora?
W moim wypadku był to krok motywowany wewnętrzną potrzebą. Po kilku latach na etacie w różnych dużych firmach zdecydowałem, że to nie jest to, czym chciałbym się zajmować w przyszłości. Mój poziom frustracji narastał bardzo szybko. Nie chciałem już dłużej zostawać w miejscu, w którym byłem. Każdy może mieć jednak inną motywację. Moją nie był czynnik finansowy, ale bardziej pragnienie rozwoju. Chciałem robić coś, co mnie naprawdę interesuje i co będzie miało realny wpływ na ludzi, którzy nas otaczają. Uważam, że to, co obecnie prowadzę, ma taki wpływ. A w dodatku branża nowych technologii i Internetu jest naprawdę pasjonująca i bardzo szybko się rozwija – a ja wraz z nią.
Na czym polega popularność waszego fanpage’a "Weź mnie. Do teatru"? Czy rzeczywiście tyle osób w Polsce chodzi na spektakle?
Fanpage „Weź mnie. Do teatru” założyliśmy jeszcze przed portalem eWejściówki.pl. Początkowo miała być to taka dwuznaczna gra słów, która w sposób żartobliwy będzie zachęcać ludzi do chodzenia na spektakle. Po czasie wykształciła się z tego pewnego rodzaju inicjatywa społeczna, która miała na celu zwiększyć częstotliwość odwiedzania teatrów przez młodych ludzi. Chyba dobrze poradziliśmy sobie z tym zadaniem. W tej chwili nasz fanpage jest śledzony przez 130 tys. osób. Żaden fanpage żadnego teatru nie ma tylu fanów.
Widziałam, że na fanpage’u pojawiają się często konkursy teatralne. Co jeszcze organizujecie?
Tak, organizujemy kilka razy w tygodniu konkursy, w których do wygrania są darmowe zaproszenia do teatru. Za każdym razem w takim konkursie bierze udział kilkaset osób. Myślę jednak, że wiele razy próbując, z pewnością uda się wygrać takie zaproszenie. Jesteśmy dobrymi partnerami dla teatrów, a nasze działania mają na celu zwiększenie liczby osób na widowniach. Pomagamy w różnych akcjach promocyjno-marketingowych. Przykładowo w poprzednim roku wspieraliśmy Instytut Teatralny w akcjach związanych z 250-leciem Teatru Publicznego w Polsce, m.in. w kampanii bilet za 250 groszy.
Czy na koniec naszej rozmowy możesz nam zdradzić, który z teatrów w Warszawie jest twoim ulubionym?
Zawsze bardzo chętnie chodziłem na spektakle. Teatr mi się nigdy nie znudzi. Nie chciałbym oczywiście faworyzować żadnego z nich… Jeden ze spektakli, który jest rewelacyjną komedią i na który bilety wyprzedają się w kilka minut, to Kolacja dla głupca w Teatrze Ateneum z Piotrem Fronczewskim i Krzysztofem Tyńcem. W Ateneum można również zobaczyć spektakle ze świetną grą aktorską Agaty Kuleszy, Marcina Dorocińskiego czy Mariana Opanii. Prócz tego lubię bardzo Teatr Studio za jego wielką różnorodność. Oferuje spektakle poważne i te bardziej komediowe, ale za każdym razem charakteryzuje je duża nowoczesność. Często też jest muzyka na żywo, która świetnie podkręca atmosferę na widowni. A po spektaklu można jeszcze o nim podyskutować przy drinku w Barze Studio. Jeżeli jednak jesteśmy widzem, który zwraca uwagę na znane twarze i woli lekkie komedie od tragedii, to na pewno Teatr Capitol lub Teatr 6. Piętro są miejscami, które mogą nam to zapewnić. Tam występuje m.in. Katarzyna Skrzynecka, Joanna Brodzik, Michał Żebrowski, Kuba Wojewódzki, Cezary Żak. W stolicy mamy też dwie sceny musicalowe – Teatr ROMA i Studio Buffo. Mamma Mia, Musical Metro, Piotruś Pan, Romeo i Julia to tytuły, które nie schodzą z afiszy od wielu lat i zawsze cieszą się pełną widownią. Wszystko zależy zatem od tego, czego widz poszukuje. Z pewnością jednak teatry w Warszawie mają bardzo wiele do zaoferowania.