Rozpad Związku Angeli Merkel

Rozpad Związku Angeli Merkel

Dodano:   /  Zmieniono: 
Kanclerz Angela Merkel
Kanclerz Angela Merkel Źródło: Flickr / Metropolico.org
Rozpad pożycia z Angelą Merkel, co było do przewidzenia, jest bolesnym i ciągnącym się pozornie w nieskończoność przejściem. Porzucona Angela miota się jak makrela w sieci. Nie tylko wszczęła postępowanie wobec Polski, lecz, co więcej, zaangażowała swoich popleczników z Brukseli zwanych potocznie komisarzami. Z Angelą nie wyszło… ale może i tym lepiej?

Poza oczywistymi mankamentami nie była przecież wierna. Skoki w bok z Władimirem Putinem, czy to przy pozorowaniu promowanej przez Donalda Tuska europejskiej unii energetycznej (tak naprawdę celem usprawiedliwiania gazociągów Nord Stream 1 i 2), czy przy odsunięciu Radka Sikorskiego od stołu w trakcie rozmów pokojowych w Kijowie, pozostawiły absmak i zawód. Angela odchodzi w zapomnienie, zabierając Polsce rosyjski gaz i pozostawiając ogromne długi wynikające z pożyczek unijnych. Trzeba jednak być dobrej myśli – wraz z zakończeniem tego niefortunnego geriatrycznego romansu pojawiają się okazje na nowy i lepszy model!

Po zawodzie Polska musi przede wszystkim wyrwać się z mentalnej przynależności do „Centralnej Europy” – terytorium i konceptu od zawsze zdominowanego przez Niemcy, z którym przez postkomunistyczne kompleksy związała się emocjonalnie. Nie bez powodu Polska w podobnym do obecnego kształcie była mało znaczącym średniowiecznym krajem i dopiero rozwinęła skrzydła po przeorientowaniu się z zachodu na wschód w okresie renesansu. Polska nie ma już powodów do kompleksów pomimo histerycznych zakłamań mainstreamowych „polskich” (czytaj: niemieckich) mediów o rzekomym meteorycznym spadku znaczenia na światowej arenie. Na przykład, znani przeciwnicy obecnej władzy, „nadal reprezentujący Polskę” Radek z małżonką byli mimo wszystko na tegorocznym zjeździe Grupy Bilderberg… 

Zatem wiele krzyku o nic, przynajmniej z ich perspektywy. Przeciwnie, to właśnie niepokorna i mężna postawa obecnych polskich władz utrwala pozycję Polski jako lidera wschodniej flanki Unii Europejskiej. Węgry, Czechy i Słowacja patrzą na Polskę z optymizmem i szacunkiem zarazem, co potęguje siłę Polski wewnątrz UE. Pozaunijna dywersyfikacja partnerstw poprzez ocieplenie stosunków z Białorusią, jest również strzałem w dziesiątkę. Polska nie powinna wejść i zapewne nie wejdzie do katastrofalnej strefy euro, zatem przynajmniej dopóki owa waluta nie ulegnie kompletnej autodestrukcji, Polsce nie będzie po drodze z Niemcami. Ponadto, piąta gospodarka świata, Wielka Brytania postrzega Polskę właśnie jako lidera wschodniej Europy i bardzo docenia jej przeciwstawianie się niemieckiej hegemonii na kontynencie.

Jak można się było spodziewać, PiS ponownie zawraca Polskę na atlantycki kurs. Wprost przeciwnie do narracji niemieckich mediów w Polsce, PiS nie jest prowincjonalną i nieobytą w świecie partią. Prawda jest taka, że od lat buduje w Parlamencie Europejskim główną opozycję wraz z brytyjską Partią Konserwatywną w grupie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, gdzie jest drugą siłą praktycznie ex aequo z Torysami. Przy pomocy obecnej władzy Polska powinna dążyć do skonsolidowania pozycji lidera wschodniej Europy i z dumą przyjąć tę nową rolę. Zapewni to nie tylko wzrost znaczenia Polski w oczach jej naturalnych partnerów militarnych, czyli USA i Wielkiej Brytanii, lecz również, a może nawet przede wszystkim, szacunek ze strony Rosji, z którą jak wszyscy wiemy rozmawiać można jedynie z pozycji siły. Wtedy też Polsce łatwiej będzie przychodziło negocjowanie wymiany handlowej z Rosją, na ograniczeniu której polscy przedsiębiorcy tak bardzo ucierpieli. Polska będzie zatem mogła wreszcie zacząć czerpać materialne korzyści ze swojego położenia na skrzyżowaniu europejskich szlaków, raczej niż funkcjonować jako ślepy zaułek UE, którą to niezaszczytną funkcję pełni od około dekady.

O Angeli i jej wątpliwych powabach należy czym prędzej zapomnieć. Nie bez powodu Wanda nie chciała (jak głosi legenda: również przeterminowanego) Niemca. Z platformiano-niemieckiej przygody miłosnej w roli toyboya trzeba natomiast wynieść ważną lekcję, którą jest realpolitik. Polska jest już dorosłym krajem, ba, wkrótce zacznie być płatnikiem netto do europejskiej kasy. Czas więc na bardziej racjonalne podejście do polityki, oparte na kalkulacji zysków i strat. Polska w strefie euro się nie znajdzie, ponieważ nawet PO się temu przeciwstawiała, zaś Naród Polski nie popiera dalszego zacieśniania Unii, szczególnie gdy ta jedynie umacnia pozycję Berlina. Zatem, naturalnymi unijnymi partnerami na obecną chwilę są tzw. „kraje peryferyjne” wschodniej UE oraz Wielka Brytania, które podobnie do Polski stawiają opór konsolidacji Unii wokół Eurolandu. Z militarnej perspektywy, oczywistym gwarantem bezpieczeństwa do czasu rozbudowania własnej armii jest NATO, w tym przede wszystkim Stany Zjednoczone i znowu Wielka Brytania. Nie można też się oszukiwać, że wymiana handlowa powinna opierać się o UE. Niestety nadal istnieje podział na Polskę A i B, i jedyną prawdziwą szansą na stabilny rozwój ściany wschodniej jest gospodarcze otwarcie się na Ukrainę, Białoruś i Rosję. Tu Polska powinna brać przykład z Viktora Orbana, czy nawet niewiernej Angeli, którzy bez oglądania się na fikcyjną „europejską solidarność” robią interesy z Kremlem.

Niemcy pozostaną zachodnimi sąsiadami i handel oraz wymiana ludności będą kwitły dalej, nie oglądając się na tymczasowych przywódców. Natomiast Polska nie może wracać do roli niemieckiego wasala. Przy podobnym do dzisiejszego układzie geograficznym regionu Mieszko I specjalnie uniknął przyjęcia chrztu z Cesarstwa Rzymskiego (Narodu Niemieckiego), wybierając w zamian Czechy. Obecnie należy pójść jeszcze dalej, powracając do jagiellońskich ambicji i z odwagą oraz optymizmem zwrócić się na wschód i południe. Warto nadmienić, że kładąca podwaliny pod przyszłe mocarstwo zwane Rzeczpospolitą Unia Polski i Litwy wzięła się nie z czego innego jak z pragmatycznej antykrzyżackiej realpolitik. Dziś, jak nigdy od czasów marszałka Piłsudskiego i jego planów Międzymorza, jest to możliwe, ponieważ Polska jest w stanie odbudować swoją należną pozycję w oparciu o regionalną współpracę z Grupą Wyszehradzką oraz zacieśnienie atlantyckich kontaktów z USA oraz Wielką Brytanią. PiS powinien być tutaj naturalnym katalizatorem obu tych zmian w polityce zagranicznej.

W końcu to nie kanclerz Helmut Kohl, lecz św. Jan Paweł II razem z Margaret Thatcher i Ronaldem Reaganem wspomogli wyzwolenie Polski i regionu z komunistycznej okupacji. Również to nie Niemcy, lecz Polska towarzyszyła USA, Wielkiej Brytanii i Australii w Iraku jeszcze przed wstąpieniem do UE. Przy obecnej zawierusze wokół Trybunału Konstytucyjnego, to Orban, a nie Merkel, zapewnia o awaryjnym zablokowaniu antypolskich sankcji Unii Europejskiej. Polska ma zaplecze prawdziwych przyjaciół w regionie, zaś Orientacja atlantycka we wschodniej Europie sprawdza się już od ponad ćwierćwiecza, z pewnymi przerwami. Zatem, czas wrzucić kolejny bieg współpracy.

Przemek de Skuba Skwirczynski - autor na co dzień mieszka w Wielkiej Brytanii publikował na konserwatywnym portalu Breitbart  i na łamach brytyjskiego dziennika Daily Express 

Źródło: Wprost