Eliza Olczyk, Wprost: Jaka będzie polityka Unii Europejskiej po Brexicie.
Bogusław Liberadzki: Pierwszy problem, z którym Unia musi się zmierzyć to budżet na lata 2014-2020. Wielka Brytania do budżetu wpłacała 8 mld euro netto i pytanie czy przestanie wpłacać te pieniądze już z końcem tego roku czy dopiero z końcem przyszłego, jeżeli przyjmie dwuletni cykl wychodzenia z Unii Europejskiej. Tak czy inaczej pieniędzy będzie mniej.–
Trzeba będzie zrobić rewizję budżetu unijnego?
Tak. Unia będzie się musiała zastanowić na jakie cele przeznaczyć mniej środków i komu zabrać pieniądze. A tu oczy zwrócą się na największego beneficjenta tego budżetu czyli na Polskę. A więc będziemy pierwsi, którzy za to mogą zapłacić. Pytanie drugie co się stanie z Polakami na Wyspach. Po wejściu do Unii Europejskiej wyeksportowaliśmy nasze bezrobocie. Czy teraz mamy się spodziewać reeksportu czy ten problem będzie tylko nasz, czy całej Unii? Idźmy dalej - kiedy wygasną mandaty brytyjskich europosłów i co się stanie później? Parlament zgodnie z Traktatem Lizbońskim ma mieć zawsze 751 członków. Czy to oznacza, że będą wybory uzupełniające? I co będzie z urzędnikami brytyjskimi zajmującymi posady unijne?
Pytań jak widzę jest więcej niż odpowiedzi.
Oczywiście. Następne jest przewartościowanie sił. Od teraz nie mamy jednej szesnastej Unii Europejskiej, a więc w tym nowym układzie sił Polska będzie ważyła dużo więcej, jako duży kraj. W tej sytuacji polski rząd i polscy przedstawiciele we wszystkich instytucjach unijnych muszą aktywnie włączyć się w rozwiązywanie unijnych problemów. Bo jednak jak dotąd nasze zaangażowanie w sprawy wspólnotowe nie jest zbyt duże. Musimy wzmocnić nasz dialog z Unią, bo spadną na nas nowe powinności.
Co z dalszą współpracą w ramach Unii Europejskiej?
Do niedawna znajdowaliśmy się w punkcie o którym wielu komentatorów mówi, że było to skrzyżowanie dróg równorzędnych. Można było jechać prosto czyli utrzymywać status quo, skręcić w kierunku zacieśniania współpracy lub w stronę większej suwerenności poszczególnych państw. Droga na wprost została właśnie zamknięta przez Wielką Brytanię. I teraz pojawia się pytanie czy Unia pójdzie w lewo czy w prawo.
A pana zadaniem w którą stronę podąży Wspólnota - zacieśniania współpracy czy większej suwerenności?
Prawdę mówiąc dziś tego nie wiem, bo są argumenty za i przeciw obu rozwiązaniami. Jeżeli chcemy ożywienia gospodarczego w Unii Europejskiej, a więc np. wdrożenia planu Junckera to powinniśmy iść w kierunku zacieśnienie współpracy. Ale już sprawa imigrantów daje argumenty na rzecz większej podmiotowości państw, bo metoda odgórnego rozdzielania imigrantów jest nie do przyjęcia dla wielu krajów. Na dodatek Brexit osłabił autorytet najważniejszych polityków unijnych, a to nie sprzyja ściślejszej współpracy. Z drugiej strony, jedno z bardzo ważnych państw przeciwnych temu zacieśnianiu, właśnie wypisało się ze Wspólnoty.
A co byłoby korzystne dla Polski?
W naszym interesie bezwzględnie leży zacieśnianie współpracy. Mamy za dużo do stracenia, żeby zmierzać w kierunku rozluźniania związków ze Wspólnotą. Tym bardziej, że jeszcze nie wiemy jak na to wszystko zareaguje eurozona. A przecież jądrem Unii jest strefa Schengen i strefa euro. Być może państwa strefy euro zdecydują się na bardzo przyspieszone decyzje w zakresie osobnego budżet eurozone czy powołania własnego parlamentu. Za sprawą mojej grupy politycznej Socjalistów i Demokratów oraz działań Martina Schultza te pomysły zostały utrącone. Ale teraz wszystkie dżiny z butelki mogą znowu zacząć wyskakiwać.
To oznacza Europę dwóch prędkości?
To przede wszystkim oznacza, że Polska znajduje się dziś poza głównym jądrem Wspólnoty. Dlatego to my powinniśmy nalegać na zacieśnianie współpracy w ramach Unii, zanim dojdzie do silniejszej integracji w ramach strefy euro.