Krystek, jak ujawniliśmy, został rano zatrzymany. Dziś przedstawiamy relację jednej z ofiar, którą Krystek osaczył, gdy miała 15 lat. Dziewczyna złożyła zeznania. Jesteśmy w posiadaniu bardzo obszernej korespondencji między Martą i Krystkiem. Postanowiliśmy zmienić imię dziewczyny i pominąć niektóre fakty, pozwalające zidentyfikować ofiarę. Oto jej relacja:
Krystian z Fb
Pierwszy raz zobaczyłam Krystka w 2013 roku na publicznej i rozgrywającej się w ciągu dnia imprezie pod Trójmiastem. Miałam wtedy 15 lat. Chodził za mną, przyglądał mi się, na co zwrócili uwagę moi znajomi. Następnego dnia dostałam od niego wiadomość na Facebooku. Pytał, czy mi się podobało. Byłam zdziwiona. Odpisałam mu, że mam dopiero 15 lat. Skąd wiedział, kim jestem? Okazało się, że znał jedną z dziewczyn, z którą mam wspólne hobby. Napisał mi, że mogę z nim wchodzić do wszystkich nocnych klubów w Sopocie. Machnęłam ręką. Nie odpisywałam. Wtedy zaproponował mi pracę. Odpowiedziałam, że jeśli miałaby to być praca w nocnych klubach, to za takie propozycje dziękuję. Był grzeczny. Pisał, że charakter pracy można dostosować do mnie. I znajdzie mi to, co będę chciała. To zbiegało się z problemami finansowymi moich rodziców. Pisał i pisał. W końcu zgodziłam się na spotkanie w sprawie pracy. Postawiłam warunek, że zobaczymy się w jakimś publicznym miejscu.
15-latki w klubie dla dorosłych
Przyjechał po mnie do Gdyni. Otworzył drzwi do samochodu, dał maskotkę w prezencie. Zabrał mnie do „Zatoki Sztuki” w Sopocie na obiad. I przekonywał, bym jednak zaczęła tańczyć w klubie. Powiedział, że zabierze mnie do „Dream Clubu” w Sopocie i pokaże, na czym ta praca polega. Z kasą w domu było krucho. Rodzice akurat wyjeżdżali na weekend. Zgodziłam się na pójście z nim do tej dyskoteki. Oczywiście, czerwona lampka mi się zapaliła. Ale on był przyjacielski, choć do rany przyłóż. Jedna z koleżanek pisała do mnie wcześniej, że Krystian rzeczywiście pomaga dziewczynom znaleźć pracę i dba, by były bezpieczne. Do „Dream Clubu” weszliśmy bez żadnego problemu. Krystian ze mną po prostu przeszedł obok ochrony. Nie było żadnego sprawdzania dokumentów. Stawiał alkohol. Chodził do baru, ale – co ciekawe – nie płacił, i przynosił drinki do stolika. Pokazywał dziewczyny bujające się nad tańczącym tłumem, ale ja nie byłam zainteresowana tą pracą. Po wyjściu z klubu poczułam się słabo, byłam senna. Powiedział, że jego kolega ma apartamenty obok, w „Zatoce Sztuki”. I tam mogę się przespać, a on rano zawiezie mnie do domu. Nie zaprotestowałam, byłam w kiepskim stanie. Nie potrafię powiedzieć, czy on mi coś dosypywał do picia tamtego wieczoru.
Specjalne traktowanie w „Zatoce Sztuki”
W recepcji „Zatoki Sztuki” Krystian zapytał o właściciela, o Marcina. Wcześniej, gdy byliśmy tutaj na obiedzie, Krystian mówił mi, że on nie musi płacić, bo jego kolega jest właścicielem „Zatoki”. Za obiad wtedy nie zapłacił, powołał się właśnie na Marcina. Tamtej nocy dostałam klucz do apartamentu w „Zatoce Sztuki”. Weszłam na górę, on za mną. Źle się czułam, położyłam się na łóżku i już zasypiałam. Poczułam, że kładzie się obok i zaczyna mnie dotykać. Czułam się obezwładniona, przerażona. Nie umiałam zareagować. Pewnie dziś zachowałabym się inaczej, ale wtedy miałam 15 lat i nie umiałam zareagować (płacz). Odwróciłam się do niego i spytałam: „Co robisz?”. „Odwróć się”, usłyszałam. Wyjął telefon i powiedział: „Chodź, nakręcimy to”. Złapałam go za rękę, zdałam sobie sprawę, że on już nagrywa. Skierował kamerę telefonu prosto na moją twarz. W końcu, po moich błaganiach, odłożył telefon. Nie wiedziałam, co zdążył nagrać. Byłam przerażona. Pomyślałam, że przestanę się z nim siłować, szarpać, bo wolę, żeby to wszystko jak najszybciej się skończyło (płacz). Doszło do stosunku. Leżałam w bezruchu do rana, nie spałam. Bałam się, że znowu się zacznie.
Krystek: Rodzice? Nie mają nic do powiedzenia
Rano powiedział, że z nikim się tak nie czuł. Mówił, że to było wyjątkowe. Zawiózł mnie do domu. Strasznie bałam się tego nagrania, które zrobił w „Zatoce Sztuki”. Byłam przerażona, że ktoś się o tym dowie. Spotykałam się z nim przez miesiąc po kryjomu, próbując wydobyć nagranie. Płakałam, prosiłam. Byłam miła, nie chciałam zaogniać. Chciałam wydobyć od niego materiał, który mógł posłużyć do skompromitowania mnie. On mówił, że jestem wyjątkowa i wspaniała. Mówiłam, że przecież nic z tego nie będzie, bo ja mam 15 lat, a on blisko czterdzieści i moi rodzice nigdy nie zaakceptują takiej znajomości. – Rodzice nie mają nic do powiedzenia, ważne co ty czujesz – mówił.
Rulon i biały proszek
Raz zabrał mnie do Pucka. Założył mi opaskę na oczy. Tłumaczył, że to ma być niespodzianka. Chodzi oczywiście o to, żebym nie wiedziała, dokąd idę. Tyle że opaska była niezdarnie założona. Widziałam więc, że przechodzimy przez biuro podróży i jesteśmy w budynku starego kina. To było duże pomieszczenie. Rzutnik, filmy, bar i kanapa na środku. Wyciągnął stuzłotowy banknot. Zrolował go i wciągał biały proszek, który wyjął ze szkatułki. Mnie też proponował. Nie zgodziłam się. Próbowałam go do tego zniechęcać, bo przecież mieliśmy wracać z Pucka samochodem. Ale on nic sobie z tego nie robił. Uciekałam przed nim po tym pomieszczeniu, płakałam, ale on jakby tego nie widział. Wmawiał mi, że przecież ja tego chcę. Nie umiałam sobie z tym poradzić, mając 15 lat (płacz).
Samookaleczenie
Dość szybko zaczął na mnie wrzeszczeć. Żądać, żebym oddała mu pieniądze, które na mnie wydał. Na przykład za paliwo, gdy do mnie przyjeżdżał. Pieniądze albo jakieś inne rozwiązanie, tak mówił. Chciał ode mnie dwóch tysięcy złotych. Tyle że ja nigdy go nie prosiłam, by do mnie przyjeżdżał, by się pojawiał. Starałam się to ograniczać, prosić by nie przyjeżdżał. Po prostu próbował wyłudzić ode mnie pieniądze za to, że się odczepi.
Śmiejąc się mówił, że jak chcę, to możemy jechać na policję. Przyjadą tam moi rodzice i wtedy pogadamy. I on opowie, co ja wyrabiałam. Byłam przerażona. Okaleczyłam się. Dostał szału, chyba się wystraszył, że coś sobie zrobię i wina spadnie na niego. Był coraz bardziej chwiejny. Wywiózł mnie za miasto. Znów żądał pieniędzy, a jeśli nie mam, to seksu. Płakałam. Któregoś razu stanął pod moim domem w Gdyni. Mówił, że on teraz idzie porozmawiać z moją mamą. Błagałam, żeby tego nie robił. Przepychaliśmy się ze 20 minut. Ustąpił, odjechał. Wywierał niesamowitą presję psychiczną, mając przewagę wieku, doświadczenia. Wmawiał, że to przecież nie on chciał się ze mną spotykać, tylko ja tego chciałam. Manipulował mówiąc, że to przecież ja go poderwałam.
Krystian chwali się znajomościami w policji
W końcu napisał do mnie znajomy ksiądz. Mówił, że mnie obserwuje w szkole od pewnego czasu i widzi, że coś jest ze mną głęboko nie w porządku. I że nigdy nie widział tak smutnych oczu. Postanowiłam o wszystkim mu opowiedzieć. Tak zrobiłam. Przekonał mnie, bym opowiedziała o tym mamie. Opowiedziałam. Mama poradziła, żebym była dla niego taka jak zwykle, nie dawała żadnych sygnałów o zmianie nastawienia, a ona porozmawia ze znajomą policjantką. Byłam przeciwna pójściu na policję. Uważałam, że to się będzie toczyło latami. A na dodatek Krystian nie raz chwalił mi się swymi znajomościami w policji. W końcu udało się doprowadzić do sytuacji, w której moja mama się z nim spotkała. Po konsultacjach ze znajomą policjantką miała całą listę zarzutów, które można byłoby mu postawić za czyny wobec mnie. Powiedziała mu to wszystko w twarz. Nie zaprzeczył. Wsiadł w samochód i odjechał. Pisał do mnie na Facebooku, ale już nie odpisywałam. Kontakt ustał. Nie zgłosiłyśmy tego wszystkiego na policję. Chyba z bezradności i niewiary. On mi się przechwalał, że umorzono mu sprawę gwałtu na młodej dziewczynie.
Sprawa odżyła, gdy zrobiło się głośno o historii Anaid, która popełniła samobójstwo po spotkaniu z Krystianem. Poczułam, że moim obowiązkiem jest złożyć zeznania i opowiedzieć swoją historię śledczym.
„Zatoka Sztuki” milczy
Pod koniec lipca wysłaliśmy pytania do Marcina Turczyńskiego, jednego z współwłaścicieli „Zatoki Sztuki”, związanego również z „Dream Clubem”. Do tego samego, na którego powoływał się Krystian W. w rozmowach z Martą.
- Czy Krystian W. został zarejestrowanym gościem apartamentów, znajdujących się w „Zatoce Sztuki”, w nocy … (tu pada konkretna data z 2013 roku, gdy był tam z 15-letnią Martą – red.)?
- Kto towarzyszył Krystianowi W. wspomnianej nocy? Czy osoba ta była pełnoletnia? Czy Państwo mają wiedzę, kim była towarzyszka pana W. i czy zostało to zarejestrowane przez obsługę?
- Czy pan W. mógł spać w Państwa apartamentach bez rejestracji, np. jako współpracownik pomagający w kwestiach związanych z autami?
- Jak wyjaśnić, iż Krystian W., goszcząc swe rozmówczynie w Państwa lokalu, nie płacił rachunków? Miał otwarty rachunek u Państwa? Może rozliczaliście się w inny sposób? Jeśli tak, to jaki? Wymieniona kwestia dotyczy, oprócz „Zatoki Sztuki”, także „Dream Clubu”.
Od trzech miesięcy Marcin Turczyński nie odpowiedział na pytania.