Cały wywiad z Mariuszem Maxem Kolonką. "Moja oferta jest poważna jak atak serca"

Cały wywiad z Mariuszem Maxem Kolonką. "Moja oferta jest poważna jak atak serca"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mariusz Max Kolonko
Mariusz Max Kolonko Źródło: Newspix.pl / TEDI
Mariusz Max Kolonko wspomniał w swoim ostatnim nagraniu, o rzekomej manipulacji śródtytułami. Mówił też, że "nie wie, czy to się ukazało w druku, czy też nie, ale zwrócił na to uwagę". Dlatego publikujemy cały wywiad (razem z problematycznymi śródtytułami), by Kolonko mógł go w końcu przeczytać.

Kilkanaście dni temu na Twitterze zapowiedział pan swój udział w konkursie na prezesa TVP, pod warunkiem że przesłuchania będą publiczne, a wybór prezesa odbędzie się w głosowaniu sms-owym. To był taki żart?

A dlaczego miałby to być żart?

Wybieranie prezesa dużej firmy państwowej w drodze głosowania sms-owego nie jest praktykowane ani w Polsce, ani chyba w Stanach Zjednoczonych?

To oni chcą robić konkursy, ja proponuję tylko nową, uczciwą formę. Istotą konkursu jest wybór najlepszego. W przeszłości jednak w konkursach na prezesa TVP najlepsi jakoś nie wygrywali. Moja oferta jest poważna jak atak serca. A przy okazji jest to patent na program, który jeśli zostanie umieszczony w prime timie TVP, po głównym wydaniu „Wiadomości”, i jeśli wezmę w nim udział, przyciągnie kilkumilionową widownię. I będzie pierwszym od roku programem telewizyjnym, który przyniesie nadawcy publicznemu dodatni wynik antenowy.

Na nadmiar skromności pan nie narzeka. Co chciałby pan powiedzieć komisji konkursowej i widzom? Co jest złe w telewizji Jacka Kurskiego?

Moment, o jakiej nieskromności pani mówi? Mój wpis w tej sprawie na Twitterze ma ponad tysiąc polubień, a na Facebooku ponad 10 tys. polubień. Mój kanał MaxTV i MaxTVnews na YouTubie i Facebooku ma ponaddwumilionową widownię. Na PetitionGO.org są bodajże trzy petycje do władz TVP o moją obecność na antenie publicznego nadawcy. Program „MaxTV – Mówię jak jest” to najpopularniejszy program opiniotwórczy w języku polskim w sieci. Takie są fakty. Takiego wyniku nie osiągnął żaden polski dziennikarz. Debaty prezydenckie w USA miały wielką widownię dzięki udziałowi Donalda Trumpa, który jest osobowością medialną. Stacje zarobiły na tym miliony dolarów. Cały proces był szczery i autentyczny aż do bólu. Tak wyglądają demokracja i demokratyczne wybory. Tak powinien wyglądać demokratyczny konkurs, w demokratycznym kraju, na stanowisko prezesa demokratycznej publicznej telewizji. Jeśli Rada Mediów Narodowych ogłasza konkurs na prezesa TVP, to chyba nie ma na myśli tej samej farsy konkursowej, którą organizowano za rządów PO?

Fragment wywiadu z Mariuszem Maxem Kolonką

Sporo pan mówi o demokracji, a kilka miesięcy temu nagrał pan program „Telewizja to jest business”, w którym zwracał się pan do prezesa PiS, żeby uważał, co robią ludzie w TVP. Uważa pan, że w demokracji szef partii rządzącej powinien patrzeć na ręce prezesowi TVP?

Wybrali polityka na prezesa TVP, to tak mają. W tym programie MaxTVnews mówiłem, że na Woronicza już się pojawiła betoniarka. Już betonują media publiczne, tak samo, jak robiła to PO. Mówiłem, że prezes Jacek Kurski wykonuje dobre ruchy, wywalając skompromitowane beztalencia z anteny. To było w styczniu. Gdyby pan Kurski zrobił, co zrobił, i odszedł, chodziłby teraz w aureoli zwycięzcy. Ale niektórym spodobało się zarządzanie przedsiębiorstwem medialnym polegające na wywalaniu ludzi z pracy i budowaniu politycznego przyczółka w mediach publicznych. Z tym widz może żyć, pod warunkiem że ma w ofercie programy, które dają się oglądać.

Ma takie programy?

Tego elementu zabrakło. Programów nie stworzy polityk, stworzy je menedżer znający się na produkcji. Pierwsze ostrzeżenie od widza przyszło od razu, w koziołkujących w dół wynikach oglądalności. Drugie ostrzeżenie przyszło, kiedy prezesa TVP wygwizdano w Opolu. Napisałem wtedy na Twitterze: „Prezes powinien podać się do dymisji”. Byłby wtedy męczennikiem PiS. Wyszłoby mu to na dobre. Ale oni przyspawali go do stołka i kopnęli na aut dopiero pierwszą decyzją Rady Mediów Narodowych. Potem to odwrócili decyzją, który zapadła poza radą, co notabene skompromitowało RMN jako niezależny organ. Nic dziwnego, że Kurski jest rozżalony, i nie zdziwiłbym się, gdyby w te trzy miesiące, które mu zostały na stanowisku prezesa TVP, dorżnął telewizję, doprowadzając ją do „point of no return”. To taki punkt, po przekroczeniu którego nie przyciągną widza nawet Rupert Murdoch czy Max Kolonko. To są bardzo poważne błędy PiS. Oni nie mają trzech miesięcy na oglądanie, jak pierwsza i w mojej ocenie najważniejsza reforma PiS zamienia się w pogorzelisko.

Mówi pan o ogromnym spadku oglądalności TVP pod rządami Kurskiego. To może ci wyrzuceni nie byli takimi beztalenciami? A może popełniono inne błędy?

Proszę pani, ja mówię o zezowatym prowadzącym „Wiadomości” z dyskwalifikującą wadą wymowy. Mówię o politycznym muppecie niemieckiego kapitału, którego usunął zresztą poprzedni prezes. To były i są beztalencia. Ludzie dopłaciliby, żeby ich nie oglądać. Inne decyzje kadrowe w polskich mediach publicznych były często odwetowe i represyjne. Tomasz Zimoch nigdy nie powinien zostać usunięty z mediów publicznych.

On akurat pracował w Polskim Radiu, a nie w TVP.

Tak, ale był osobowością medialną, a odsunięto go od relacjonowania Euro za to, że powiedział, jak jego zdaniem w Polsce jest. To była decyzja granicząca z zazdrością zawodową – represyjna, niesłuszna i głupia. Represyjna – bo dziennikarz czekał na tę imprezę cztery lata. Głupia – bo publiczny nadawca stracił osobowość medialną, która przyciągnełaby dużo więcej słuchaczy do radia. Pan Zimoch popełnił oczywiście błąd – nie powinien rozmawiać z prasą bez zgody pracodawcy. Każda umowa musi mieć klauzulę etyczną oraz regulować, co może, a czego dziennikarz pracujący w firmie robić nie może. Tak przynajmniej będzie u mnie. Gdybym to ja był prezesem radia, zwolniłbym tego, który zaproponował zwolnienie osobowości medialnej. Potem wezwałbym pana Zimocha. Ile to jest 5 tys. dolarów w złotówkach? Tyle i tyle. To jest kara finansowa, którą musi pan zapłacić za ten błąd. Tyle będzie w komunikacie prasowym. Potem pojedzie pan na Euro. Dostanie pan ekstrarobotę i odrobi pan te 5 tys. kary. To będzie umowa między nami. OK? A teraz niech pan zasuwa relacjonować mi Euro, bo jest pan w tym najlepszy i widzowie na pana czekają. Tak powinien postąpić prezes publicznych mediów, który wie, na jakich mechanizmach ten biznes działa. Pan Zimoch za mojej prezesury powróci do pracy jako komentator TVP.

Porozmawiajmy o zawartości programów TVP. Kilka lat temu mówił pan, że w polskiej telewizji jest „albo sama polityka, albo totalne pierdoły. W newsowych stand-upach jakiś gówniarz z mikrofonem w ręku i miną wszechwiedzącego wieszcza mówi mi, jak mam żyć. To wszystko z podstawowymi błędami warsztatowymi”. Coś się pod rządami Kurskiego zmieniło?

Nie oglądam na co dzień programów TVP. Od lat powtarzam władzom TVP, że nie możemy w Ameryce oglądać programów publicznego nadawcy inaczej, jak płacąc prywatnej firmie z Kanady. 40 tys. ludzi podpisało petycję „STOP TVP Polonia” i od lat nic się nie zmienia. Oglądam za to „Fakty TVN”. Jeśli „Wiadomości” przegrywają oglądalność z tak miernym programem jak „Fakty”, to mogę sobie wyobrazić, jakiego dna sięga TVP o 19:30.

Fragment wywiadu z Mariuszem Maxem Kolonką

Trudno chyba naprawiać coś, o czym ma się tylko wyobrażenie? co Pan by chciał zmienić w telewizji poza wyrzuceniem wszystkich pracowników?

Wyobrażenie? Dziękuję, że dzięki pani mogę się uśmiechnąć na koniec dnia w NYC. Zajmuję się biznesem telewizyjnym kilkadziesiąt lat, całe moje dorosłe życie. Moje scenariusze serialowe i filmowe reprezentuje jedna z największych agencji w Hollywood. Prowadzę firmę produkcyjną w Ameryce 25 lat. Żyję telewizją od rana do wieczora. Znam ten biznes na wylot. Tutaj z panią rozmawiam na skróty. Szczegóły dotyczące produkcji – finansów firmy, reformy pracy redakcji newsroomów, struktury płac, strategia rozwoju itd. to są rzeczy, które interesują specjalistów, nie szeroką widownię, która nas teraz czyta. Dwa – nie chcę podawać przepisów, jak naprawić TVP. Wiedza kosztuje pieniądze. Consulting tak samo. Notabene znaczna część moich analiz i rad politycznych z MaxTV i wywiadów dla polskich tygodników jest z powodzeniem przejmowana i inkorporowana przez nowe władze w Polsce i nikt się nie zająknie nawet, kto był ich autorem. Moje nazwisko i nazwa programu MaxTV jest omijana w polskich mediach jak niewygodna dziura na drodze, mimo że wszyscy tego słuchają, oglądają i potem przypisują moje opinie sobie. Powiem zatem tyle: jeśli RMN przeprowadzi konkurs na warunkach, jakie podaję – wygram ten konkurs. Potem mój zespół w jeden miesiąc sprawdzi kondycję finansową TVP. Jeśli uznamy, że mogę im pomóc, pozostanę prezesem. Jeśli nie, zrezygnuję, wskażę następcę. Jeśli mogę pomóc, w dwa sezony poprawię oglądalność TVP – wyprowadzę TVP na lidera rynku i odejdę.

Dlaczego?

Nie zamierzam być prezesem TVP na stale. Mówię zaś o badaniu stanu kondycji finansowej firmy dlatego, że jest istotna zależność między finansami a oglądalnością. Potrzeba trzy razy więcej nakładów finansowych, żeby przyciągnąć do stacji widza, który odszedł, niż żeby go utrzymać. Dlatego mówię o PONR (point of no return). Może się okazać, że jesienią nie ocali już TVP przed upadkiem nikt i nic. I nie zamierzam zwalniać wszystkich i przyjmować na nowo – to była figura retoryczna. Zdradzę pani, że w kwietniu byłem z „tajną misją” w TVP. Mówię tajną, bo byłem tam prywatnie i to spotkanie wiele mi powiedziało o funkcjonowaniu tej instytucji i potwierdziło moje najgorsze obawy.

Czyli jakie?

Powiem jedno: za mojej prezesury nie będzie żadnych konkursów na dyrektorów anten. Jeśli RMN to zamierza zrobić, jest w bezpośrednim konflikcie ze mną. Konkursy rozmywają odpowiedzialność za decyzje. Dlatego zawsze powtarzam – konkursy organizują dyletanci. RMN chce rządzić telewizją przez konkursy. Chcą konkursów na dyrektorów anten. W TVP organizują nawet konkursy na scenariusze. Czy oni tam powariowali już zupełnie?

Naliczyłem, że mają jakieś 80 osób, które mają dostęp do prac konkursowych, czyli do scenariuszy programów, z których każdy reprezentuje wartość intelektualną chronioną prawnie. Oznacza to, że mają już 80 kilka potencjalnych pozwów sądowych od twórców, którzy mogą uznać, że serial wyprodukowany w TVP dziwnym trafem przypomina ich pracę konkursową. To jest samobójstwo, które TVP popełnia na sobie, gdyż rządzą tam kompletni dyletanci.

To co pan z tym zrobi?

Dyrektorów anten będę wybierał ja, nie jakiś konkurs. Dyrektorzy anten będą wybierać szefów departamentów itd. Będą ponosić odpowiedzialność za wynik i będą mieli możliwości decyzyjne w kwestii programów. Dzisiaj w TVP dyrektor anteny nie może podjąć decyzji finansowej wyższej niż bodajże 50 tys. Kiedyś było 120, teraz 50, za chwilę dyrektor anteny nie będzie mógł samodzielnie wydać pieniędzy na nowe ołówki. Jaki jest sens mianowania na takie stanowisko kogokolwiek? Przyjmę do pracy doradców, przyjmę do pracy fachowców, niezależnie z jakiej opcji politycznej i niezależnie z jaką przeszłością. Liczyć się będzie tyko fachowość i profesjonalizm. Będzie to telewizja stojąca na gruncie wartości konserwatywnych i patriotycznych, ale nastawiona na wynik oglądalności. Dlatego mówię, że telewizja to jest biznes. Bo telewizja to jest kontent, czyli program. Program przyciąga widza. Widz przyciąga reklamodawców. Reklamodawcy przyciągają pieniądze na nowe programy i na dalszy rozwój.

W swoim programie kpił pan też, że misja w mediach publicznych służy nieudolnym wydawcom i dziennikarzom jako usprawiedliwienie do robienia słabych programów, i jako przykład misyjnego nudziarstwa podawał pan Teatr Telewizji, który miewa świetne spektakle. Czy dla pana misja z definicji jest nudna?

Ja nie kpię z niczego – to po pierwsze. Kiedy odbierałem Nagrodę Kisiela, powiedziałem, że oglądałem wieczorem „Wiadomości” i miały 3 z plusem u mnie w skali 1 do 10. To było bardzo wysoko, gdyż TVN w ogóle nie mieści się w mojej skali. „Super Express” napisał, jak pani teraz, Kolonko szydzi z TVP. Z nikogo nie szydzę ani nie kpię. To są pojęcia obce mojemu systemowi wartości. Szanuję wszystkich, nawet przeciwników, choć mówię o nich, jak jest. W programie MaxTVnews (nie MaxTV) powiedziałem, że pojęcie misji zostało stworzone po to, żeby przykryć nieudolność dziennikarzy i menedżerów, którzy nie potrafią wyprodukować dobrych programów i za każdym razem kiedy ponoszą ratingowe fiasko, zasłaniają się obowiązkiem wyższym, czyli realizacją misji. To jest kabaret. To jest szopka. Teatr Telewizji w TVP widziałem jako dziecko w Polsce. Pamiętam, że było to nudne jak cholera. Zakładam jednak, że od tamtej pory Teatr Telewizji wzniósł się na jakieś niebotyczne szczyty profesjonalizmu – zgoda. Ale na miłość boską – to jest TEATR, to nie jest TE- LEWIZJA. To jest inne medium. Po to ogląda się je w teatrze, że jest to bardziej kameralna forma wyrazu. Próbować to wepchnąć na antenę i mieć wynik antenowy? No, to do tego potrzeba naprawdę zawodowca. Jak oni nie mogą zrobić programu telewizyjnego, który miałby milionową widownię, to co dopiero mówić o takiej figurze jak teatr? Dwa – to jest widz niszowy. Takie programy po pierwsze nie mogą iść w prime timie, bo to jest pasmo, które generować musi największy zysk. W prime timie idą programy, które ludzie chcą i lubią oglądać, a nie program adresowany do wąskiej grupy publiczności, choćby nie wiem, jak dobry on był. A czy misja musi być nudna? To pojęcie musi zniknąć z umysłów producentów. Muszą produkować programy dobre. Jako prezes zamierzam ufać widzowi. Program, który dostanie ode mnie w prime timie, oceni, pstrykając w pilota. Jeśli mu się spodoba, to będzie to dobry program, a jeśli ktoś chce to uznać przy tym za program misyjny, to jego problem. A politycy mogą nazwać sobie moją telewizję, jak chcą – narodowa, misyjna. Who cares? Jeśli chcą dopisać do tego ideologię – to ich problem, nie mój. To będzie telewizja dobra – dobra dla widza, którą widz lubi oglądać, bo daje mu wiedzę, informacje, wartości humanitarne i czyni z niego lepszego człowieka. Kiedy taka będzie TVP, nikt – zapewniam panią – nie będzie się już zastanawiać, czy telewizja publiczna realizuje jakąś cholerną misję wymyśloną przez polityków, czy nie.

Widzę, że już się pan prawie umościł w fotelu prezesa TVP. Właściwie po co to panu, skoro tak dobrze panu idzie w Nowym Jorku?

E tam – nic pani nie widzi. Fotel zarówno prezesa TVP, jak i dyrektora Jedynki nazywany jest na korytarzach TVP fotelem katapultą. Nie ma czego zazdrościć. Po co mi to? To dobre i oryginalne pytanie. Wie pani, zastanawiam się, po co mi to, za każdym razem, kiedy robię program MaxTV, który wymaga dziesięć dni produkcyjnych, cztery dni mojej pracy na stole montażowym, z tydzień researchu, i robię to za swoje pieniądze i dotacje publiczności. Zastanawiałem się, po co mi to, kiedy robiłem program o referendum w Polsce, kiedy był długi weekend w Ameryce i wszyscy moi koledzy dzwonili do mnie, leżąc w basenach: Max, gdzie jesteś, dziewczyny czekają. Skłamałem wtedy i powiedziałem, że wyjechałem daleko, bo nie miałem tego w sobie, by powiedzieć im, że robię program dla Polaków w dalekiej Polsce, żeby poszli głosować, bo to jest ważne dla ich przyszłości, przyszłości ich dzieci i przyszłości Polski. Poległem wtedy w tym zadaniu. Na referendum poszło 8 proc. Referendum o JOW-ach było narodową klapą. Zastanawiałem się, po co poświęciłem temu cały tydzień mojego życia, kiedy przeczytałem w komentarzach po programie o człowieku, który po moim materiale jechał trzy godziny do urn wyborczych, żeby głosować, i który dziękował mi za to, że wyjaśniłem mu, dlaczego te wybory były ważne. Że dzięki mnie poczuł się patriotą i Polakiem raz jeszcze. Może dlatego to robię. Dla takich ludzi jak ten człowiek. Myślę, że tak. Robię to dlatego.

Źródło: Wprost