Na samym początku Meysztowicz podkreślił, że zamieszanie wokół niekompetentnych prezesów spółek Skarbu Państwa jest dla PiS-u nowego rodzaju kłopotem. Od tej afery nie będzie łatwo uciec, ponieważ wina leży tutaj ewidentnie po stronie rządzących. – PiS po raz kolejny oszukał wyborców. Szedł do kampanii wyborczej z zupełnie innymi hasłami. Prezes Kaczyński ścigał zawsze układ. Teraz pokazuje, że ten układ już działa u nich samych, bo na nikogo teraz winy nie mogą zrzucić – wskazywał.
– Okazało się, że jak prezes Kaczyński rzucił hasło "dobrej zmiany", to to się wiązało z wymianą wszystkich. Dla mnie jest nieporozumieniem, że o żadnych kompetencjach się nie mówiło. Przede wszystkim mieli to być swoi, wierni, dyspozycyjni – mówił.
Misiewicz symbolem
Meysztowicz stwierdził, że pomimo błyskawicznej reakcji liderów PiS-u, wyborcy tej partii ujrzeli nowe oblicze władzy. – Jak wybuchła afera, to "odstrzelono" ministra Jackiewicza, ale na naszej stronie hasło "Misiewicz" miało 2,5 mln odsłon. Proszę sobie wyobrazić. To będzie już synonim tego zagrabiania państwa. On od tego nie ucieknie – przekonywał.
– Sytuacja jest dosyć skomplikowana, bo prezes Kaczyński mówi: "nie cofniemy się ani o krok". Okazuje się, że trzeba się cofnąć o krok, jeżeli chce się ratować sondaże. Po raz pierwszy nastąpiło poważne tąpnięcie sondaży Prawa i Sprawiedliwości – powiedział.