W zorganizowanej na Twitterze akcji Nowoczesna pod hasztagiem #Misiewicze gromadzi przykłady osób zasiadających w państwowych spółkach i urzędach, których "jedyną kompetencją" jest, jak mówi Ryszard Petru, "związanie z PiS-em". Do inicjatywy z własnym hasztagiem #PiSiewicze przyłączyła się także Platforma Obywatelska. Akcja zyskała ogromną popularność, a oba hasła były wyszukiwane po kilka milionów razy. W związku z tym poprosiliśmy posłów Prawa i Sprawiedliwości o komentarz.
Stanisław Pięta - "Maksymalne zmiany kadrowe"
– To jest nieuzasadniony zarzut – mówił poseł Stanisław Pięta. – Proszę pamiętać, że mamy kilkaset spółek Skarbu Państwa w Polsce i wszędzie są przestrzegane procedury, wszędzie trafiają ludzie przygotowani. Proszę też zwrócić uwagę, że te zmiany wcale nie przebiegają w stopniu nas satysfakcjonującym. Są dziesiątki spółek, w których nie dokonano zmian. To świadczy o tym, że kandydatury są sprawdzane, weryfikowane – mówił.
– Przy tej skali zadań mogą zdarzać się różne uchybienia, ale jestem przekonany, że one są i będą naprawiane. Człowiek czasami może się pomylić, może zostać wprowadzony w błąd. Wszystko będziemy się starali korygować w sytuacjach, w których rzeczywiście doszłoby do takiej pomyłki – dodawał.
Poseł PiS przekonywał, że nie da się uniknąć szeroko zakrojonej wymiany kadr urzędniczych. – Nikt z powodu powiązań rodzinnych, czy jakichś relacji prywatnych, nie obejmuje i nie będzie obejmował stanowisk urzędowych, czy w instytucjach państwowych, lub spółkach Skarbu Państwa – zapewniał. – Natomiast jest dla nas oczywiste, że jeżeli mamy zreformować państwo, naprawić to, co zostało zepsute, zreformować te instytucje, które są instytucjami niepotrzebnymi, to muszą być przeprowadzone pewne zmiany personalne. Nie wycofamy się z naszej polityki. Jeżeli państwo w Nowoczesnej, czy w Platformie spodziewają się, że będziemy reformować Polskę z angażowaniem kadr, które oni będą nam proponować, to powinni się zastanowić nad sobą – mówił Pięta.
– Jest oczywiste, że formacja, która uzyskała tak wysokie poparcie społeczne ma pewne obowiązki i aby zrealizować program, musi dokonać zmian personalnych. Ja jestem zwolennikiem maksymalnych zmian kadrowych, usunięcia wszystkich skompromitowanych i nieprzygotowanych osób, które się znalazły w różnych państwowych spółkach, zwłaszcza w ostatnich miesiącach rządów Platformy. Z wielu miejsc mamy informacje, że prezesi spółek, czy dyrektorzy byli zmuszani do tworzenia etatów, przygotowywania różnego rodzaju "tratw ratunkowych" z wysokimi kontraktami odpowiednio zabezpieczonymi – powiedział w rozmowie z Wprost.pl.
Jacek Sasin - "Związek z PiS nie wyklucza kompetencji"
– Jedyny zarzut jaki ja słyszę wobec tych osób, to jest to, że są one związane z Prawem i Sprawiedliwością. Rozumiem, że byłby problem, gdyby formułowano zarzuty prawdziwe: że są to osoby niekompetentne, niewłaściwe na tych miejscach. To, że ktoś jest związany, czy współpracował z PiS, nie wyklucza jego kompetencji do tego, aby pracować w spółkach Skarbu Państwach, czy w urzędach i sprawować tam odpowiedzialne funkcje. Ja rozumiem, że opozycja by chciała, żeby były obsadzane tylko osoby związane z PO i z Nowoczesną – mówił.
– Jeśli rząd odpowiada za skuteczność działania w sferze również biznesu państwowego, no to musi móc skutecznie to robić za pomocą ludzi, którzy są gdzieś sprawdzeni, do których jest zaufanie, którzy pochodzą rzeczywiście z tego środowiska politycznego. To jest coś, co trzeba wprost powiedzieć - ta kwestia zaufania społecznego też jest ważna. Z jednej strony kompetencja, z drugiej zaufanie – podkreślał.
Podczas rozmowy poseł zaznaczył, że nie da się uniknąć błędów personalnych i dlatego ważna jest dobra reakcja na wykryte nieprawidłowości. – Możemy oczywiście rozmawiać o kwestiach kompetencji i jeśli będą wskazane takie przypadki błędów tutaj popełnionych, to będą te błędy korygowane. Mówił o tym prezes Kaczyński, mówiła premier Szydło. Przecież zawsze w takim procesie zmian kadrowych mogą się zdarzyć przypadki również decyzji błędnych i to też jest naturalne. Ważne jest, żeby potrafić te błędy korygować – tłumaczył.
Marek Ast - "Jak tu mówić o nepotyzmie?"
– Umówmy się co do jednego: są spółki, w których obowiązuje rygor określonych kwalifikacji, sprawdzanych w państwowym egzaminie. Chodzi o osoby, które zdały egzamin, odbyły szkolenie dla członków rad nadzorczych spółek Skarbu Państwa. Wtedy nie ma żadnego różnicowa, czy ktoś jest nauczycielem, czy z zawodu jest aptekarzem. Jeżeli ktoś skończył kurs, to jest domniemanie, że ma kwalifikacje do tego, aby w radzie zasiadać. Jeżeli ktoś odbywa niełatwe szkolenie i zdaje niełatwy egzamin, to przecież robi to po to, żeby właśnie w tych spółkach i radach nadzorczych móc zasiadać – dowodził poseł.
Zapowiedział, że jego partia będzie starała się ograniczać biurokrację i zmniejszać liczbę etatów urzędniczych. – Raczej idzie to wszystko w kierunku takim, aby w rozmaitych instytucjach ograniczyć zatrudnienie. Za moment nastąpi połączenie Agencji Modernizacji i Restrukturyzacji Rolnictwa z Agencją Rynku Rolnego. Spowoduje to redukcję zatrudnienia o około 30 proc., więc gdzie tu mówić o nepotyzmie? – zwracał uwagę.
Odniósł się także do sytuacji z rzecznikiem ministerstwa obrony narodowej, od którego nazwiska wzięła się nazwa całej akcji opozycji. – Zawieszenie nie wynika z zarzutów o niekompetencji, tylko z artykułu, który ukazał się w jednej z gazet. Kwestia kompetencji jest do ocenienia dopiero, kiedy dana osoba zaczyna podejmować czynności. Byłbym daleki od oceniania kogokolwiek w momencie, kiedy on zostaje powołany na dane stanowisko. No chyba, że ma jakieś już złe doświadczenia w przeszłości. W przypadku pana Misiewicza, młodego człowieka, trudno jest cokolwiek zarzucić. Jeżeli minister obrony narodowej zapewnia o swoim zaufaniu do kandydata i stwierdza, że jest to osoba, która podoła powierzonemu zadaniu, no to wtedy tę odpowiedzialność bierze na siebie, a ja nie mam powodu nie ufać panu Macierewiczowi – stwierdził.
Marek Suski - "Atak zmasowany, ale nietrafiony"
– Trudno, żeby partia, która wygrała wybory, powoływała działaczy Platformy. Oni bardzo często zresztą szli tam bez kwalifikacji, a nawet były przypadki ludzi skazanych, związanych z PO. My tego nie robimy. My oceniamy kompetencję i gwarancję realizacji programu Prawa i Sprawiedliwości. Takie gwarancje dają ludzie, którzy rozumieją nasz program, siłą rzeczy emocjonalnie z nami związani – zwrócił uwagę.
– Przy skali tysięcy ludzi, których się powołuje, czasami może się zdarzyć błąd. Tyle, że my nie trwamy w błędzie, a korygujemy - czego nie można było powiedzieć o poprzednikach. To jest zmiana jakościowa. Mam nadzieję, że to będzie docenione – powiedział.
– Atak zmasowany, ale nietrafiony. Dlatego, że zarzutem powinno być to, że ktoś jest niekompetentny, albo nie potrafi zarządzać, a nie to, że ma sympatię do tej, czy innej partii – podsumował.
Krystyna Pawłowicz - "CBA czeka"
– Wszyscy wiedzą, że uczciwe rządy wymagają uczciwych kadr, a kadry dzisiejszej opozycji przez ostatnie 8 lat kompromitowały się, kompromitowały Polskę. Z raportu otwarcia, który PiS przedstawił na początku kadencji wynika, że bardzo wielu z tych ludzi czeka na procesy. Jak sami mówią ustami ministra Sienkiewicz, doprowadzili Polskę do stanu "ch. d. i kamieni kupa" – przypomniała posłanka.
– Oczywiście opozycja mierzy wszystkich swoją - przepraszam za określenie - "złodziejską" miarą. Jest oczywiste, że wszystkich tych szefów, kierowników, prezesów, zastępców, członków rad trzeba po prostu wymienić. Usunięcie tych ludzi wymaga zatrudnienia w ich miejsce ludzi nowych. Nowa władza musi - przecież to jest oczywiste - wprowadzić nowych ludzi do których ma zaufanie w miejsce tych, których się zwalnia, sympatyzujących z dzisiejszą opozycją – tłumaczyła.
– Jestem zdumiona, że ta grupa ludzi, opozycja, ma w ogóle czelność mówić na ten temat, kiedy mają po prostu brudne ręce, kiedy są zamieszani w największe przekręty, które narażały Polskę na największe straty. Oni dla odwrócenia uwagi organizują teraz ośmieszające PiS akcje. Nie można dać się im sterroryzować. To co teraz robią ośmieszając pana Misiewicza i PiS swą nieuczciwą akcją, jest czystą demagogią. Takie oczerniające akcje mają również na celu zniechęcenie, zawstydzenie, czy odstręczenie nowych ludzi od przyjmowania pracy od nowej demokratycznie wybranej władzy – zauważała.
Podobnie jak koledzy, posłanka Pawłowicz dostrzega niebezpieczeństwa związane z tak gruntowną wymianą kadr. – Prawo i Sprawiedliwość dokonuje zmiany także personalnej. Oczywiście, wszędzie są jakieś nadużycia, tego się nie da uniknąć. Są pewne zastane mechanizmy stworzone przez ludzi III RP, z których trudno wyrwać się od razu i wszystkich ludzi nie da się zmienić. A ci, którzy jeszcze w spółkach siedzą, działają w taki sposób, żeby ośmieszyć nowych i pokazać ich nieprzydatność – mówiła.
– Nieuczciwe działania, jak wielu się już przekonało, nie były, nie są i nie będą w PiS tolerowane - w odróżnieniu od ekipy PO, PSL, SLD - co wyraźnie powiedział prezes Jarosław Kaczyński. A pan minister Mariusz Kamiński i CBA czekają. Na wszystkich... – zapewniła posłanka.