Z informacji "Wprost" wynika, że zwolennicy odłożenia reformy, która polega m.in. na likwidacji gimnazjów i powrocie do ośmioklasowej szkoły podstawowej, biorą pod uwagę dwie daty: 2019 i 2020 roku. Bardziej prawdopodobna wydaje się ta pierwsza, pomimo że będzie to rok wyborów parlamentarnych. – Dwa dodatkowe lata dają czas na rzetelne przygotowanie się do tej reformy zarówno od strony merytorycznej jak i finansowej – opowiada nasz rozmówca. – Zmiana struktury szkolnej we wrześniu 2019 r., o ile zostanie dobrze przygotowana i policzona, może być dodatkowym argumentem skierowanym do naszego elektoratu. Wprowadzenie jej zbyt wcześnie najprawdopodobniej spowoduje chaos, który może nas sporo kosztować już na etapie wyborów samorządowych w 2018 roku – dodaje.
Resort edukacji zapewnia, że proces przygotowań do reformy idzie zgodnie z planem. Ministerstwo nie dostrzega też zagrożeń związanych z brakiem środków na jej przeprowadzenie. Także Adam Bielan, wicemarszałek senatu, w rozmowie z "Wprost" opowiada się przeciwko odkładaniu reformy edukacji. – Zgodnie z teorią Miltona Friedmana, najtrudniejsze decyzje należy podjąć w pierwszym roku rządów, kiedy opór materii i różnych środowisk jest najmniejszy. Dlatego uznaliśmy, że dobrze jest dokonać zmian w pierwszych miesiącach rządów, a później nieco uspokoić sytuację. Przykład pierwszy z brzegu to reforma edukacji. Rozważaliśmy rozłożenie jej w czasie, ale to by oznaczało, że weszlibyśmy w rok wyborczy i pewne działania znacznie trudniej byłoby przeprowadzić – wyjaśnia Bielan.
Jednak sprawa nie jest przesądzona. Z informacji "Wprost" wynika, że prezes PiS namawiany jest do odłożenia reformy przez coraz większą grupę prominentnych ministrów.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.