Niemal 38 proc. poparcia zdobyte w zeszłorocznych wyborach do Sejmu dało PiS-owi komfort samodzielnego rządzenia, a realizowane stopniowo obietnice wyborcze, ze sztandarowym programem 500+, wpływają pozytywnie na nastroje wyborców. I tak, mimo rekordowej ilości antyrządowych demonstracji organizowanych przez KOD i opozycję w obronie niezależności Trybunału Konstytucyjnego, czy ostatnich czarnych protestów przeciwko zaostrzaniu prawa aborcyjnego, a nawet niespotykanego wcześniej "zainteresowania" instytucji UE praworządnością w Polsce, sympatia wyborców do partii Jarosława Kaczyńskiego nie słabnie. – To, że PiS po roku od wyborów ma poparcie podobne do tego, jakie udało mu się osiągnąć 25 października 2015 roku, jest zdecydowanym sukcesem – mówi w rozmowie z Wprost.pl politolog dr Wojciech Jabłoński.
Roczny miesiąc miodowy prezesa Kaczyńskiego
– Miesiąc miodowy władzy, czyli wysokie poparcie w sondażach, które zwykle zanika najdalej po paru miesiącach, udało się przedłużyć do roku, a myślę, że nawet i dłużej. I udało się to zrobić za cudze pieniądze, czyli dotacje z 500 plus. Brawo – podsumowuje politolog. Jego zdaniem można bezpośrednio wiązać realizację akurat tej obietnicy wyborczej z utrzymującym się poparciem dla rządu Prawa i Sprawiedliwości. Rzeczywiście, gdy spojrzymy na wykres ilustrujący zmiany poparcia na podstawie sondaży publikowanych przez Centrum Badania Opinii Społecznej (CBOS) oraz Instytut Badań Rynkowych i Społecznych (IBRiS) (jeżeli w danym miesiącu przez którąś z pracowni opublikowane zostały dwa lub więcej sondaży, wyliczony został średni wynik - red.), zauważyć można wzrost sympatii wyborców po inauguracji w kwietniu programu 500+. Szczególnie dobrze ten trend obrazują wyniki badań IBRiS-u, według których od kwietnia do czerwca PiS zyskało około 6 pkt procentowych poparcia, osiągając zarazem najwyższy odnotowany przez tę pracownię wynik – 35,5 proc. Z zebranych przez nas danych wynika, że tylko raz – w grudniu 2015 roku Prawo i Sprawiedliwość zostało wyprzedzone przez inną partię – .Nowoczesną Ryszarda Petru.
Umiejętne "dorzucanie do koryta"
– Powinniśmy porównywać sytuacje analogiczne z przeszłości. Taką sytuacją analogiczną są lata 2005-2007, kiedy rządziło PiS i tam również ten "miesiąc miodowy" był dosyć długi w roku 2006, a PiS był nieustannie atakowany w mediach. Była jednak jedna różnica i to ona doprowadziła do upadku tej władzy – zauważa dr Wojciech Jabłoński. – Mówiąc kolokwialnie – PiS wówczas nie dorzucił niczego do koryta wyborcom. Natomiast teraz Prawo i Sprawiedliwość poszło inną drogą – najpierw dorzuciło coś do koryta, za co nie zapłaciło, za co płaci i tak podatnik, natomiast na bazie tego ma pełną swobodę, jeśli chodzi o działalność polityczną i to potrwa, dopóki pieniądze w budżecie się nie skończą – uważa specjalista.
Słabość opozycji siłą PiS-u
Wojciech Jabłoński zwraca jednak uwagę, że elektorat bywa niewdzięczny. – Jak jest dobrze, to jest niezadowolony, jak jest niedobrze, to jest jeszcze bardziej niezadowolony – ocenia. W tym kontekście zaznacza, że może być tak, że do czasu następnych wyborów Polacy zapomną już, komu 500+ zawdzięczają. Politolog podkreśla jednak, że nie bez znaczenia w tym kontekście pozostaje słabość opozycji. – Opozycja jest rozdrobioną masą, która tak naprawdę nie posiada programu – PO z aferą reprywatyzacyjną na karku, KOD, który się wypalił, Nowoczesna, która nawet nie potrafi się rozliczyć. To wszystko powoduje, że dla PiS-u nie ma tak wyraźniej opcji alternatywnej, jaką była przez lata PO – mówi. Jak podkreśla, w takiej sytuacji wyborcy, widząc słabość opozycji, mogą być bardziej skłonni do zagłosowania na PiS, bądź pozostania w domu. Czy partii Jarosława Kaczyńskiego może w takim razie coś zaszkodzić? Zdaniem dr Jabłońskiego, raczej nie.
Skąd mogą przyjść czarne chmury?
– Ta tendencja sondażowa jest do utrzymania, tym bardziej, że PiS, cokolwiek by nie powiedzieć o takiej indolencji gospodarczej, o rozdawnictwie cudzych pieniędzy, będzie to sobie łatać z innych źródeł: mandaty, wzrost podatków, kreatywna księgowość. To jest przez długi czas do utrzymania – twierdzi politolog. Jak podkreśla, w obecnej sytuacji, PiS-owi zaszkodzić mógłby ewentualnie element braku spójności wizerunku, czyli np. afera obyczajowa. – Wyborca, zadowolony z 500+, nie zwraca też uwagi na sytuację międzynarodową. A tutaj też są dokonywane ręcznie dość ryzykowne ruchy – dodaje.