Marcin Lis, Maria Kądzielska: Pełni Pan funkcję przewodniczącego Polsko-Izraelskiej Grupy Parlamentarnej. W jaki stanie są relacje między naszymi krajami?
Yehiel Bar: Są bardzo dobre i stale się poprawiają. Polska jest ważnym państwem w Europie i jej rola na kontynencie wzrasta. W relacjach dwustronnych obserwuję postęp w dziedzinach takich, jak handel, turystyka czy współpraca w sektorze przedsięwzięć innowacyjnych.
Niedawno w Tel Awiwie odbyło się spotkanie premierów Polski i Izraela oraz konsultacje międzyrządowe.
Z tego co wiem, to spotkanie było wielkim sukcesem. Podjęto wiele decyzji, które dotykały współpracy w przyszłości. Perspektywy są nawet lepsze niż relacje, które już mamy. Przez wiele lat Polska była dla mieszkańców Izraela miejscem, do którego nie chcieli wracać z powodu tego co spotkało ich ze strony Niemców, którzy zrobili z tego kraju wielki cmentarz naszego narodu. Wymordowali miliony Żydów, ale nie zapominajmy, że również i wielu Polaków. Podejście moich współobywateli zaczęło się zmieniać, gdy zrozumieli, że nasza wspólna historia to nie tylko dramat wojny, ale tysiąc lat współistnienia, co doskonale pokazuje muzeum POLIN. To jest to, co musimy zaznaczyć w relacjach między Polską a Izraelem.
Czy to oznacza, że postulat premier Beaty Szydło wyrażony podczas wspólnej konferencji prasowej z Benjaminem Netanjahu, by izraelska młodzież podczas wizyt w Polsce odwiedziła nie tylko nazistowskie obozy zagłady, jest możliwy do realizacji?
Absolutnie tak. To nie tylko możliwe, ale i potrzebne, by izraelska młodzież zobaczyła inne oblicze Polski niż tylko nazistowskie obozy śmierci, które na terenie waszego kraju zbudowali Niemcy. Oczywiście to niezmiernie ważne, by je odwiedzali i rozumieli do czego ludzkość jest zdolna pod wpływem ideologii. Jest też jednak inne oblicze Polski. Wynikające z niemal tysiąclecia wspólnej historii.
Chciałby Pan odwoływać się do „polskiej” przeszłości przodków obywateli Izraela?
Dokładnie. Moi przodkowie przez kilkaset lat mieszkali na terenie Polski. Poprzednim razem, gdy tu byłem, wziąłem ze sobą 25 członków rodziny. Pojechaliśmy do Skulska w województwie wielkopolskim, gdzie urodził i wychował się mój pradziadek. Udało nam się postawić kamień upamiętniający społeczność żydowską tego miasteczka, która została zamordowana podczas Holocaustu. Wójt Andrzej Operacz wykazał się wielką otwartością i chęcią współpracy. Jeden z placów został nazwany nazwiskiem mojego pradziadka, ponieważ przed wojną stał on na czele żydowskiej społeczności w Skulsku i uczestniczył w budowie pierwszej straży pożarnej. Obejrzałem związane z nim dokumenty. To było dla mnie bardzo ważne doświadczenie. Mam zamiar stawiać na takie relacje polsko-żydowskie.
Skoro już jesteśmy przy temacie relacji historycznych – nasza rozmowa nie odbywa się w trakcie oficjalnej wizyty w Polsce.
Przyjechałem, nie po raz pierwszy, na zaproszenie Jonny'ego Danielsa z Fundacji From The Depths. Oddajemy hołd polskim Sprawiedliwym Wśród Narodów Świata. Ci ludzie robili rzecz nieprawdopodobną, która wymagała znacznie więcej niż tylko odwagi. Groziła im nie tylko własna śmierć, ale także skazanie na zagładę całej ich rodziny. W Warszawie, dzięki From The Depths i Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Żydów w Polsce powstanie Centrum Edukacyjne Polskich Sprawiedliwych. Chcę, by przyjeżdżało do niego jak najwięcej młodzieży izraelskiej, która pozna świadectwo o niesamowitej odwadze Polaków. Jako przewodniczący polsko-izraelskiej grupy w Knesecie zobowiązuje się zrobić wszystko, co możliwe, by pokazać w Izraelu piękno Polski i jej kulturę. Nasze narody nie dzielą tylko wspólnego doświadczenia wojny ale i wspólne życie.
Gdy musi pan skontaktować się z polskimi politykami, by omówić kwestie związane z dwustronną grupą parlamentarną, kto jest pierwszym kontaktem?
Korzystam z dwóch sposobów. W związku z faktem, że nie zawsze dobrze orientuje się tym, jakimi obszarami zajmują się poszczególni posłowie, dzwonię do Jonny'ego Danielsa lub ambasador Anny Azari po radę. W ostatnim czasie odbyłem dwie bardzo dobre rozmowy z młodymi politykami, którzy ułatwiają kontakty między naszymi państwami – to wicemarszałek Senatu Adam Bielan i wiceminister spraw zagranicznych Jan Dziedziczak.
Padły nazwiska dwóch polityków związanych z partią rządzącą. Jaki obraz ma polski rząd i większość parlamentarna w Izraelu?
Zacznę przewrotnie. Nie głosowałem na premiera Benjamina Netanjahu, jest przedstawicielem prawej strony sceny politycznej, podczas gdy ja lewej, ale odkąd wygrał wybory, jest moim premierem. Szanuję jego pozycję i będę wspierał go we wszystkich działaniach, które są w moim przekonaniu korzystne dla Izraela. Nie jest także rolą zagranicznego polityka ocena wyboru dokonanego przez naród w wolnych wyborach. Mam wrażenie, że przyjście nowego rządu niczego nie zmieniło w naszych wzajemnych relacjach. Słyszę od wszystkich członków obecnego rządu, że relacje polsko-izraelskie są bardzo ważne. Myślę, że wszyscy którzy krytykują obecny polski rząd, powinni odczekać i pozwolić im na działanie. W Izraelu funkcjonuje zasada – niezależnie od tego czy jesteś z lewicy czy prawicy, jesteś przede wszystkim Izraelczykiem. Spór polityczny tego nie wyklucza – możemy poprzeć dobre prawodawstwo zaproponowane przez rząd, ale równocześnie zgotować mu problemy każdego tygodnia.
Czy fakt, że na czele polskiego rządu stoi kobieta może pomóc w jego pozytywnym odbiorze? W trakcie wizyty Beaty Szydło z Izraelu można było usłyszeć od ekspertów, że Izraelczycy ze szczególną atencją traktują kobiety-przywódców?
Może to wynikać z faktu, że Izrael miał tylko jedną kobietą na stanowisku premiera – Goldę Meir. Wywodziła się z mojego ugrupowania. Sądzę, że oba nasze kraje powinny zrobić wszystko, by wyrównać liczbę kobiet i mężczyzn w parlamencie. Kobiety od mężczyzn są lepsze we wszystkim: są silniejsze, mają więcej odwagi, znają ciężar i odpowiedzialność zajmowania się rodziną oraz są przywódcami. Przez większość mojej aktywności politycznej w skład moich zespołów wchodziły głównie kobiety. Dlaczego? Bo można na nich polegać i mają inne podejście do wielu spraw. Ono powinno mieć miejsce w polityce, by równoważyć podejście mężczyzn. Dlatego też chylę czoła przed Polakami. To już trzecia kobieta premier w ostatnich 27 latach. To świadczy o otwartości i mądrości waszego społeczeństwa. Jestem przekonany, że koniecznym jest umożliwianie kobietom rozwoju nie tylko w polityce, ale i biznesie.
Mimo wszystko kobiety biorą aktywny udział w życiu społecznym. Co więcej, służą powszechnie w Siłach Obronnych Izraela.
To prawda. Obraz młodej kobiety z M16 zarzuconym na plecy nie jest niczym dziwnym w Izraelu i jesteśmy z tego dumni. Niedawno zapadła nawet decyzja, by mogły wchodzić w skład załóg czołgów. Dotychczas kobiety służyły w lotnictwie, mogły dowodzić jednostkami, brać udział w akcjach bojowych, ale nie mogły wsiadać do czołgów. Wcześniej, mimo liberalnego systemu, to nie było możliwe. W czołgu znajduje się kilka osób, a w czasie wojny muszą przebywać razem przez kilka dni, co budziło wątpliwości związane z tą decyzją. Klamka jednak zapadła. Kobiety będą mogły wchodzić w skład załóg czołgów i dowodzić artylerią, tak samo jak mogły i mogą pilotować myśliwce bojowe.
Taki stan rzeczy nie wynika jednak tylko z równouprawnienia kobiet i mężczyzn…
Izrael jest krajem, który musi stale utrzymywać silną armię, co powoduje, że wszyscy, także kobiety muszą w niej służyć. Jesteśmy jedynym państwem, który nie może sobie pozwolić na przegranie choćby jednej wojny.
A pan w niej służył?
Tak cztery lata. Do obowiązkowych trzech lat doszedł rok, bo jestem oficerem. Nadal pozostaję kapitanem rezerwy Sił Obronnych Izraela.