"Każdy Twój wyrok przyjmę twardy. Przed mocą Twoją się ukorzę. Ale chroń mnie Panie od pogardy. Od nienawiści strzeż mnie Boże". Zawsze interpretowałem „Modlitwę o wschodzie słońca”, której tekst napisał Natan Tenenbaum, a muzykę skomponował Przemysław Gintrowski, jako wyrażającą chęć uniknięcia nienawiści i pogardy wobec innych. Utwór ten wykonywał Jacek Kaczmarski (również z kompozytorem), pamiętam też Jacka Wójcickiego w „Ostatnim dzwonku”. Film ten pokazywał brutalną rzeczywistość Polski końca lat 80.
Przełom lat 2016 i 2017 to inna epoka, ale niektóre problemy pozostały. Polskę trawi rak nienawiści. Przekonaliśmy się o tym dobitnie kiedy emocje w Sejmie i na ulicy sięgnęły zenitu (piszemy o tym na str. 12 i 38). Tkanką, która umożliwia rozprzestrzenianie tego nowotworu jest polityka. Na początku polskiej transformacji pożywki dostarczały przemiany gospodarcze - szybkie, trudne do ogarnięcia, prowokujące do stwierdzenia „jak ma, to ukradł”. Teraz problemem stała się polityka i sposób jej uprawiania. „Politycy: uspokoicie się czy musi dojść do tragedii?” – tak zatytułowałem swój tekst na wprost.pl 11 grudnia 2015 roku. Powodem był atak na dziennikarza TVP Info pod Pałacem Prezydenckim. Pisałem, że politycy nie powinni stosować chwytów odwołujących się do emocji oraz działać w taki sposób, który podburza ludzi.
Minął rok i jest tylko gorzej. Nienawiść rozlewa się coraz szerszą falą. Nie dyskutujemy, tylko się kłócimy. Nie mamy przeciwników, ale wrogów. Przyznanie komuś racji choćby w części nie wchodzi w grę.
Kwestionowanie jakichkolwiek działań PiS bywa uważane za zdradę kraju, z kolei chwalenie rządzących albo krytyczny głos wobec opozycji natychmiast klasyfikuje jako „pisiora” i kogoś niespełna rozumu. W obu przypadkach sypią się wyzwiska. Konflikt nakręca, agresja wciąga. Ubiegłotygodniowy wpis redaktora naczelnego jednego z tygodników na Twitterze „Spośród licznych tępaków w PiS największym jest X” spotkał się z entuzjastycznym przyjęciem. Czarno-biały świat staje się paradoksalnie przyjaźniejszy. My jesteśmy dobrzy, oni źli – to proste i pozwala lekceważyć subtelności.
Równie silnym narkotykiem jest władza. Możemy, więc kto nam zabroni? Po co się tłumaczyć? (czyli prowadzić dialog). Panuje atmosfera nieustającej rewolucji albo kontrrewolucji, w zależności od tego, czy mówimy o rządzących oraz ich zwolennikach czy o opozycji. Takie nastroje oddają „Mury”, do których słowa napisał Jacek Kaczmarski. „Wyrwij murom zęby krat, zerwij kajdany, połam bat” – to popularne, bojowe zawołanie. Ale „Mury” mają nieco zapomnianą, ostatnią strofę. Dedykuję ją wszystkim anty- i rewolucjonistom. „I z pieśnią, że już blisko świt szli ulicami miast; Zrywali pomniki i rwali bruk – Ten z nami! Ten przeciw nam! Kto sam ten nasz największy wróg! (…) A mury rosną, rosną, rosną Łańcuch kołysze się u stóp...”. Gdy skończy się święta noc, która niesie pokój ludziom wszem, czy znów trzeba będzie w Polsce modlić się o wschodzie słońca, aby ustrzec się od nienawiści?