Ciekawym jest jednak, że ta sama pracownia przeprowadziła badanie preferencji partyjnych i okazało się, że PiS ma 35 proc. poparcia - o 5 punktów procentowych więcej niż przed kryzysem.
. A główna partia opozycyjna broniąca demokracji, czyli Platforma Obywatelska ma zaledwie 15 proc. poparcia (spadek o 1 punkt)., którzy postanowili do 11 stycznia okupować salę plenarną. Platforma Obywatelska ustaliła dzisiaj dyżury posłów, którzy będą pozostawali w Sejmie. Na razie nastroje posłom dopisują. – , podobnie jak posiedzenie Zarządu Krajowego partii – opowiada Jan Grabiec, rzecznik PO.
Podczas posiedzenia klubu Bogdan Borusewicz opowiadał ku pokrzepieniu serc o swoich strajkach z czasów PRL. Ale gdy z Sejmu znikną ostatni dziennikarze, a tak się nieuchronnie stanie, nastroje mogą się pogorszyć.
Przypomnijmy, że posłowie PO uznają za nielegalne głosowania, które odbyły się w Sali Kolumnowej na „alternatywnym posiedzeniu Sejmu” 16 grudnia. Zamierzają okupować salę plenarną Izby dopóty, dopóki nie zostanie zarządzona reasumpcja piątkowych głosowań. I ich postulat nie jest bezzasadny. Marszałek Sejmu Marek Kuchciński nie zgodził się bowiem na przeliczenie posłów obecnych w Sali Kolumnowej, mimo wniosku formalnego w tej sprawie Sławomira Nitrasa z PO. Wyznaczył też do liczenia głosów dwójkę sekretarzy, których w ogóle nie było na sali, przydzielając im określone sektory. Chodzi o posłankę Elżbietę Borowską z klubu Kukiz15 i Krystiana Jarubasa z PSL. Kto za nich liczył głosy - nie wiadomo. Problem polega jednak na tym, że jedynym organem do którego można zaskarżyć tryb głosowania nad ustawą jest Trybunał Konstytucyjny, a w nim niebawem przewagę uzyskają sędziowie wybrani przez PiS. Opozycja uważa, że w takiej sytuacji skarga mija się z celem. A więc pozostaje spór polityczny, który będzie trwał tak długo aż jedna ze stron się nie cofnie.