Obóz rządowy liże rany po ubiegłotygodniowym szczycie w Brukseli. Właśnie w związku z tym odżyły spekulacje o możliwym odwołaniu ze stanowiska Witolda Waszczykowskiego, szefa polskiej dyplomacji. – Wszyscy mają go już dość – mówi nasz rozmówca z PiS. Chodzi oczywiście o kiepskie rozegranie wyboru szefa Rady Europejskiej. – Różni ludzie, m.in. Ryszard Czarnecki, Adam Bielan czy Ryszard Legutko, podpowiadali Kaczyńskiemu, z kim można pogadać, co zrobić, żeby zadziałać w tej sprawie skutecznie. Ale realizacja tych pomysłów spadła na Waszczykowskiego. A ten, postępując z typową dla siebie gracją, zawalił wszystkie rozmowy – śmieje się nasz rozmówca.
Waszczykowskiego ratuje to, że rozpoczął starania, by Polska została niestałym członkiem rady bezpieczeństwa ONZ w latach 2018-2020 (w których to staraniach pozyskał słynny San Escobar dla Polski). Głosowanie w tej sprawie odbędzie się w maju, a więc do tego czasu Waszczykowski powinien pozostać na stanowisku. Chroni go też nacisk opozycji, bo im bardziej grzmi ona o konieczności odwołania szefa naszej dyplomacji, tym bardziej Jarosław Kaczyński na to nie pozwoli.
Opozycja wystąpiła też z pomysłem odwołania całego rządu, co – jak wiadomo – wymaga konstruktywnego wotum nieufności, a więc przedstawienia kandydata na premiera, który mógłby powalczyć o większość na sali plenarnej. W PiS już zacierają ręce z powodu tego projektu, bo uważają, że to będzie łatwe zwycięstwo nad opozycją. – Dziś się cieszą, że wpadli na taki pomysł, a jutro będą żałować, bo dostaną porządnie po tyłku – mówi nasz rozmówca z PiS. Faktycznie coś jest na rzeczy, bo przez ostatnie półtora roku opozycja nieustannie dostawała po tyłku, ilekroć wpadła na jakiś genialny pomysł. Ale nie zawsze tak być musi.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.