- To znakomita wizażystka, która szkoliła panią minister, jak się ubierać i malować, żeby dobrze wyglądać - tłumaczy decyzję minister Kalaty Stanisław Kowalczyk, szef jej gabinetu politycznego. Sama Anna Kalata też broni umów z wizażystką. Twierdzi, że jako minister ma prawo zadbać o swój wizerunek. - Muszę wiedzieć, jak ubrać się do kamery i tak dalej... - tłumaczy w rozmowie z "Wprost".
Jak się dowiedzieliśmy, w ministerstwie pracy czeka już gotowa do podpisania umowa z firmą D'art. Spółka należąca do Rafała Rastawieckiego, byłego wicedyrektora TVP 1 i sekretarza KRRiTV za kadencji Danuty Waniek, ma odpowiadać za komunikację społeczną, dostarczać projekty wystąpień oraz doradzać, jak pani minister powinna reagować na bieżące wydarzenia społeczno-polityczne. Kontrakt przewiduje, że spółka ma przygotowywać ministerstwu co najmniej dwie "inicjatywy informacyjne" miesięcznie. "Każda inicjatywa informacyjna, wystąpienie lub reakcja na wydarzenie zostanie przećwiczona z udziałem ekipy telewizyjnej. Szkolenia z udziałem kamery będą się odbywały nie rzadziej niż dwa razy w tygodniu po trzy godziny" - czytamy w umowie. Usługi będą kosztowały resort pracy 13 tys. zł netto. Równolegle w strukturze ministerstwa pracuje dziesięcioosobowe biuro promocji i mediów, w którym na etatach zatrudniona jest m.in. była prezenterka telewizyjna Grażyna Kowalska oraz redaktor naczelny "Głosu Samoobrony" Marcin Domagała. Jak ustaliliśmy, Kowalska dostała 14 tys. zł nagrody kwartalnej, a Domagała - 3 tys. zł.