– To był chyba ostatni moment, w którym w miarę łagodnie można było tę rekonstrukcję przeprowadzić, bo czas wyborczy – a te wybory samorządowe gonią nas – to nie jest dobry czas. A potem to już będą wybory po wyborach, bo i europarlamentarne i parlamentarne – to przyjdzie szybciej niż myślimy – mówiła politolog w rozmowie z Wprost.pl.
– Dla wielu osób zmiany są zdumiewające, a już zwłaszcza w MON. Pan Błaszczak to chyba sam jeszcze jakiś czas temu na to nie wpadł, że zostanie ministrem obrony. Przy całym szacunku, kompetencje dotyczące tego akurat resortu, to pan Błaszczak ma nieszczególne. Znowu nie mamy tutaj fachowca, no ale tak zdecydowano – powiedziała Ewa Pietrzyk-Zieniewicz.
Wzmocnienie Morawieckiego
– Teki ministerialne dostali ludzie dla elektoratu nowi, którzy do tej pory w powszechnej polityce wizerunkowo nie zaistnieli. Z wyjątkiem pana Błaszczaka i Brudzińskiego rzecz jasna, ale oni tylko zmienili stołki. Pozostali to są nowe twarze. Idzie zmiana wizerunku, która miałaby pokazać, że jednak premier jest – jeśli nie architektem – to chociaż współarchitektem rządu. Pani Szydło miała jednak opinię osoby bardzo dyspozycyjnej – oceniła. – Pan Morawiecki z kolei ma opinię właściwie osoby znikąd, którą de facto prezes mianował i prezes odwołać może. Nie ma żadnego innego wsparcia, jak właśnie życzliwość prezesa. A tutaj się okazuje jednak – przynajmniej wizerunkowo – że pewne sugestie premiera Morawieckiego zostały wzięte pod uwagę – stwierdziła.
Duda zatopił Macierewicza
– Jest też kwestia relacji Prawo i Sprawiedliwość – Pałac Prezydencki. Tak to trzeba nazywać, bo to nie były relacje „duży pałac” – „mały pałac”, tylko jednak „duży pałac” – Nowogrodzka, gdzie bardzo trzeszczało. Pan Macierewicz panu prezydentowi kilka afrontów po drodze wyrządził i ostatecznie ten bój wizerunkowy wygrał pan prezydent i „duży pałac”. Zmieniono ministra obrony. To na pewno jeszcze podreperuje i tak niezłe notowania pana prezydenta – przewiduje Ewa Pietrzyk-Zieniewicz.
Argument dla Unii Europejskiej
– To wszystko idzie w kierunku zbudowania wizerunku PiS jako partii, która demokratycznie liczy się z opinią szeroko pojętego ogółu. Po drugie, ma to ułatwić negocjacje panu Morawieckiemu, który za chwilę wyjeżdża i będzie rozmawiać z Unią o tym, jak pewne wartości są u nas przestrzegane. Dlatego pan Szyszko poległ, a pan Macierewicz przestał świecić obecnością ministra niepokornego i zapatrzonego we własne koncepcje. Tylko pan Ziobro został. To jednak poprawa wizerunku: „dobrze, mówiliście, sugerowaliście, zrobiliśmy głębokie zmiany w rządzie i teraz rozmawiajmy” – mówiła.
Jak zareaguje Toruń?
– Zmiana jest rzeczywiście głęboka – podkreślała Ewa Pietrzyk-Zieniewicz. – Odważna, ponieważ Prawo i Sprawiedliwość to nie jest monolit jako partia i tam też różne tendencje się ze sobą ścierają. Pan minister Macierewicz ma własny elektorat i jak do tej pory świetne relacje z ojcem Rydzykiem. To pewnie wymagało dość ostrych negocjacji. Przede wszystkim dwóch ministrów miało wsparcie z Torunia: pan Szyszko i pan Macierewicz. Obaj musieli odejść – zaznaczyła.
– Czekamy teraz kim zostaną, bo nie wydaje mi się, że mieliby odejść w niebyt polityczny. Elektorat toruński to jest na dzisiaj grubo ponad milion głosów i z całą pewnością tych głosów prezes Kaczyński ani nie chciałby stracić, ani nie może sobie na to pozwolić. Więc czy tam było przyzwolenie, jakieś negocjacje? Wszyscy czekamy na nowe informacje ze wstrzymanym oddechem – zakończyła.