Tuż przed pojawieniem się na Netflixie nowego filmu dokumentalnego „Jim and Andy — the Great Beyond” poświęconemu historii tworzenia „Człowieka z księżyca” (1999), na festiwalu filmowym w Toronto Carrey oznajmił: „Ja nie istnieję”. Czy to był żart? Sztuczka? Chwyt komediowy? Może mówił poważnie a może jest poważnie obłąkany? Narzuca się pytanie: skoro Carrey nie istnieje, to jakim sposobem oglądamy jego filmy?
„Człowiek z księżyca” był portretem Andy’ego Kaufmana, amerykańskiego komika, który nadał komedii zupełnie nową jakość. Kaufman zyskał popularność występując jako członek obsady „Saturday Night Live” – kultowego programu, którego polską wersję możemy śledzić od kilku miesięcy na platformie Showmax - a następnie w latach 70. zostając gwiazdą sitcomu „Taxi”, którego akcja toczyła się na Manhattanie. Był znany z naśladowania Elvisa Presley’a i czytania widowni „Wielkiego Gatsby’iego”, no i z tego, że kiedyś po występie zaprosił całą publiczność na mleko i ciastka.
Carrey pasuje do niego jak ulał, też jest dziwakiem i za swoją oryginalność też został doceniony. Za rolę w „Człowieku z księżyca” zdobył Złotego Globa. Co wydawało się niemożliwe, ten dokument jest lepszy niż oryginalny film.
Czytaj też:
Smutny komediant