Gdy w styczniu tego roku w Sejmie odbyło się głosowanie nad obywatelskimi przeciwstawnymi projektami ustaw, łagodzącymi lub zaostrzającymi zasady przerywania ciąży, jeden z posłów PiS pouczony, że ma głosować tak jak chce Jarosław Kaczyński, spanikowany odparł: „Ja nie mogę, jestem z Podkarpacia, muszę głosować tak jak chcą biskupi, inaczej nie mam tam po co wracać”.
Nacisk obrońców życia na PiS, by zaostrzyło ustawę aborcyjną, zakazując przerywania ciąży w sytuacji, gdy płód jest ciężko i nieodwracalnie uszkodzony, staje się dla partii rządzącej ogromnym kłopotem. Po pierwsze w klubie parlamentarnym nie ma jednomyślności w tej sprawie. Część posłów nie chce popierać zakazu przerywania ciąży w sytuacji gdy jest przesądzone, że dziecko po porodzie nie będzie zdolne do życia. Po drugie większość społeczeństwa, w tym również znaczna część wyborców PiS, nie chce zmiany obecnego kompromisu aborcyjnego. Po trzecie dyskusja na ten temat daje drugie życie lewicy, której przegrana w 2015 roku dała obozowi Zjednoczonej Prawicy bezwzględną większość mandatów. Umocnienie środowisk lewicowych może sprawdzić, że w przyszłym roku PiS-owi już się ta sztuka nie uda. Nie mówiąc o większości konstytucyjnej, o której marzy kierownictwo partii.
Piątkowy czarny protest, w którym uczestniczyły tysiące ludzie pokazuje, że społeczny rezonans po zaostrzeniu ustawy aborcyjnej będzie duży. Dlatego lewica może pójść do przyszłorocznych wyborów parlamentarnym z hasłem powrotu do poprzednich przepisów, co w kampanii jest skuteczną bronią. O tym, do czego może doprowadzić zaostrzenie przepisów aborcyjnych piszemy w najnowszym tygodniku „Wprost”.
Galeria:
Czarny piątek. Hasła protestu kobiet
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.