Tad Taube – szara eminencja polsko-żydowskich relacji. „Oceniam polskie władze po ich czynach”

Tad Taube – szara eminencja polsko-żydowskich relacji. „Oceniam polskie władze po ich czynach”

Tad Taube
Tad Taube Źródło: Facebook /
Siedzimy naprzeciw siebie na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii w budynku o nazwie Koret Taube. To właśnie Tad sfinansował jego budowę, tak samo jak kampusu o tej samej nazwie w Mountain View oraz kilkunastu uniwersyteckich kortów tenisowych. Ma 87 lat i od razu zwraca się do mnie po imieniu, które musiał dostrzec na identyfikatorze. Udało mi się go wyrwać z tłumu osób, w którym każdy bił się o wręczenie mu wizytówki. – Zaczynajmy, kochanie – mówi – Mamy 10 minut.

Maria Kądzielska, Wprost.pl: Niewiele osób w Polsce ma tę świadomość, ale Taube Philanthropies stoi za większością wydarzeń promujących kulturę żydowską u nas w kraju. Proszę bliżej opowiedzieć o swoich osiągnięciach.

Tad Taube: Wszystkie nasze projekty w Polsce mają charakter filantropijny. Mamy biura w Warszawie i Krakowie, które koordynują działania kulturalne. Na Kazimierzu, co roku organizujemy festiwal kultury żydowskiej. Z pewnością największą inicjatywą, jaką do tej pory podjęliśmy, była budowa Muzeum „Polin” w Warszawie. Mam nadzieję, że się pani podoba. Była pani w środku?

Tak, wielokrotnie. Przepiękny budynek. A co z działaniami mniej widocznymi?

Innym naszym zadaniem pozostaje tworzenie relacji z każdym kolejnym polskim rządem. Z tego powodu bardzo ściśle współpracowaliśmy z Aleksandrem Kwaśniewskim, potem Lechem Kaczyńskim, utrzymywaliśmy również dobry dialog z Bronisławem Komorowskim, a teraz z prezydentem Andrzejem Dudą. Niezależnie od opcji politycznej spotykaliśmy się ze wszystkimi prezydentami, którzy zawsze byli bardzo pomocni. Dwóch z nich przyjechało do Stanów Zjednoczonych na zasadzie naszego stypendium. Zaprosiliśmy prezydenta Komorowskiego na wizytę na Uniwersytecie w Berkeley; miał on również wystąpienie na Stanfordzie, zaś prezydent Kwaśniewski został członkiem gościnnym w Instytucie Hoovera. Takie działania są dla nas niezwykle ważne w celu kreowania dobrych stosunków z Polską.

Pozostając w temacie dobrych relacji, jak pańskim zdaniem Polska i Izrael mogliby wyjść z powstałego kryzysu dyplomatycznego, którego punktem zapalnym stała się nowelizacja ustawy o IPN?

To zupełnie niefortunne wydarzenie, przede wszystkim z tego powodu, że jest absolutnie niepotrzebne. Bardzo dobrze zapoznałem się z tą sprawą. Nie nazwałbym tego jeszcze kryzysem dyplomatycznym, ale z pewnością istnieje napięcie. Rozmawiałem z prezydentem Donaldem Trumpem odnośnie do tego, aby amerykański rząd przesłał w tej sprawie wiadomość do polskich władz w kierunku zmiany ich działań.

Pozostajepan zatem krytycznie nastawiony wobec tej ustawy?

Przede wszystkim wydaje mi się, że ta ustawa jest bardziej fasadowa niż prawdziwa. Nie spodziewam się, aby ktokolwiek został aresztowany, czy skazany na podstawie tego prawa. Jednak zostało uchwalone i u żydowskiej społeczności powoduje poczucie dyskomfortu. Zaczyna się czynić porównania do sytuacji z ’68 roku. Mówi się o groźbie wytworzenia w Polsce podobnej antysemickiej atmosfery. W mojej opinii jest to jednak mało prawdopodobne. Raczej ta sprawa po prostu rozejdzie się po kościach.

Jak zatem można byłoby umacniać polsko-żydowskie relacje?

Z pewnością bardzo pomocna byłaby rezygnacja z tego prawa, które nie ma właściwie żadnej realnej mocy działania, a chyba jedynie czyni ludzi niespokojnymi.

Jednak nowelizacja ustawy o IPN przecież nie jest wymierzona w żydowską społeczność, a przede wszystkim w niemieckie media, które niezmiennie posługują się sformułowaniem „polskie obozy śmierci”.

Wydaje mi się, że to tylko pretekst i że wszyscy rozumieją, że to były niemieckie obozy śmierci stworzone na terenie Polski, która z resztą wtedy formalnie nie istniała. Odnośnie tego nie ma chyba żadnego nieporozumienia. W mojej opinii sednem problemu jest nadwrażliwość obecnego polskiego rządu, jeśli chodzi o oskarżenia pod adresem polskich władz: bycia wspólnikiem nazistów oraz brania odpowiedzialności za część dokonanych zbrodni. Nie ulega wątpliwości, że byli Polacy, który współpracowali z Niemcami, bo w każdym społeczeństwie są źli ludzie. Jeśli jednak chodzi o ogólny współudział w Holokauście, to inne narody jak przykładowo Francuzi, mają na sumieniu znacznie większe zbrodnie.

Czy dzisiaj sprawa antysemityzmu w Europie nie wygląda zaskakująco podobnie?

Tak, wrogość wobec Żydów jest znacznie większa we Francji, czy w Belgii, a nawet Szwecji i Norwegii niż w Polsce. Przejście w kipie po Warszawie nie stanowi problemu, nie ryzykowałbym tego jednak w Paryżu czy Brukseli. Polski rząd z jednej strony tworzy takie głupie prawo, jak nowelizacja ustawy o IPN, z drugiej wspiera działania promujące żydowską kulturę, muzea, a ostatnio przekazał ogromne środki na restaurację żydowskiego cmentarza w stolicy. Jest takie stare powiedzenie, aby oceniać ludzi nie po tym, co mówią, ale po tym, co robią. Ja oceniam Polskę i polskie władze po ich czynach, nie po ich wypowiedziach.

Angażuje się pan nie tylko w politykę i działania filantropijne, ale przede wszystkim jest pan biznesmenem osiągającym spektakularne sukcesy. Jaki jest sekret pańskiego powodzenia?

Sukces to bardzo skomplikowany fenomen. Powstaje w skutek szczęścia, dobrych relacji z ludźmi oraz wstrzelenia się w odpowiedni czas. Nikt nie jest samotną wyspą. Na powodzenie jednej osoby składa się pomoc wielu innych. Mój sekret, jeśli istnieje taki, to fakt, że zawsze byłem otwarty i wyczulony na wszelkie możliwości i szanse rozwoju. W całym moim życiu miałem 13 różnych karier.

Która z nich podobała się panu najbardziej?

Życie zawodowe zacząłem jako aktor w Hollywood. Robienie filmów było bardzo ekscytujące. Dzięki temu pod koniec lat czterdziestych zarabiałem więcej pieniędzy niż moi rodzice razem wzięci, co okazało się bardzo ważne w szczególności dla ubogich żydowskich emigrantów z Krakowa. Kariera, z której jednak pozostaję najbardziej dumny, ponieważ dotyka największej ilości osób, to filantropia. Ona nie ma żadnych geograficznych granic. Mieszkam tutaj w Kalifornii, a ludzie tysiące kilometrów stąd, jak przykładowo w Warszawie, wiedzą o moich działaniach oraz czerpią z nich korzyści. Pomaganie innym jest podstawą etyki judeochrześcijańskiej i ja staram się to robić.

Przechodząc do pańskich pasji, jedną z nich jest tenis. Co jest w tej dyscyplinie tak wyjątkowego, że zdecydował się pan podarować dla Uniwersytetu Stanforda aż siedemnaście kortów?

Tenis to świetny, społeczny sport, który pozwala poznać mnóstwo ludzi. Kiedy byłem znacznie młodszy <śmiech>, to podróżowałem wszędzie z rakietą tenisową. Ludzie zatrzymywali mnie na ulicy i pytali się: „hej, a może zagramy?”. Jeśli chodzi o Stanford, to przyczyniłem się do tego, że stał się on uniwersyteckim centrum tenisowego świata. Zawodnicy związani ze Stanfordem zostawali mistrzami świata, jak: John McEnroe, Roscoe Tanner, czy Erik van Dillen. Z resztą z ostatnim z nich grałem w parze kilka temu i powiem tyle – cieszę się, że byliśmy w jednej drużynie.

Jako miliarder i jednocześnie emigrant z Krakowa, jakiej rady udzieliłby pan polskim start-upowcom przyjeżdżającym do Krzemowej Doliny w poszukiwaniu sukcesu?

Pierwszą rzecz, o którą trzeba zadbać, tworząc start-up, to posiadanie lepszego produktu niż konkurencja. Wszystko zaczyna się od dobrego projektu, który musi być w jakiś sposób wyjątkowy. Bez niego nic się nie uda. Dolina Krzemowa pozostaje najbardziej konkurencyjnym miejscem na świecie. Jeśli stworzy się już taki produkt, trzeba jeszcżze umieć przekonać ludzi, aby chcieli w niego zainwestować. To prosty i jednocześnie diabelnie trudny schemat. Nie ma jednak innej drogi.


Tad Taube (ur. 1931 w Krakowie) – honorowy konsul Polski w Kalifornii, założyciel i prezes Woodmont Companies. Przewodniczący Fundacji Koret i prezes Taube Philanthropies, a także Taube Foundation for Jewish Life and Culture. Założyciel Centrum Studiów Żydowskich na Uniwersytecie Stanforda. Współzałożyciel Amerykańskiej Ligi Futbolu (USFL) i główny właściciel drużyny Oakland Invaders. Jeden z głównych fundatorów Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie. Został również nominowany do nagrody Kisiela przyznawanej przez Tygodnik „Wprost”.