Tego typu zagrania są już elementarzem kampanii wyborczych na całym świecie. Podchodzi na spotkaniu z politykiem jakiś człowiek i pyta: jak żyć? Pytania tego typu usłyszeli już Barack Obama, Donald Tusk, Bronisław Komorowski a ostatnio także francuski prezydent Emanuel Macron. Na jednym ze spotkań z Francuzami młody człowiek, z zawodu ogrodnik, zaczął skarżyć się, że nie może nigdzie znaleźć pracy. Prezydent żachnął się, że to niemożliwe i że on sam znalazłby mu robotę po prostu przechodząc na drugą stronę ulicy. – Jeśli jesteś zmotywowany, na pewno znajdziesz pracę, w hotelach, kawiarniach czy budownictwie, ciągle słyszę, że ludzie poszukują pracowników – mówił Macron, ale mężczyzna nie dawał za wygraną, odpowiadając, że wysyłał wszędzie CV, ale nikt mu nawet nie raczył odpowiedzieć. Prezydent brnął dalej: – Jestem pewien, że kawiarnie na paryskim Montparnasse na pewno szukają pracowników, na pewno jedna lub dwie rekrutują w tej chwili, ruszaj!
Nie będziemy teraz dociekać, czy był to prawdziwy ogrodnik, czy też figurant, podstawiony przez polityczną konkurencję do zadawania niewygodnych pytań. Faktycznie bezrobocie we Francji jest spore, jak na Zachodnią Europę i wynosi 10 procent, dwa razy więcej niż w Holandii, Wielkiej Brytanii czy Niemczech. Wśród młodzieży jest jeszcze większe, bo co czwarty młody Francuz jest bez pracy. Macronowi nie udało się zliberalizować prawa pracy, żeby rozruszać nieco rynek i ciągnie się to za nim od miesięcy.
Takie rady, z wysyłaniem bezrobotnego na drugą stronę ulicy mogą Macrona drogo kosztować. Pamiętamy przecież los Bronisława Komorowskiego. Był faworytem wyborów, ale zbrzydł szybko wyborcom, bo w sytuacjach takich, jak ta powyżej reagował fatalnie: zapytany przez młodego człowieka, jak ma sobie kupić mieszkanie, zarabiając 2 tysiące złotych miesięcznie, odpowiedział, żeby zmienił pracę i wziął kredyt. Nie zapracował tym na reelekcję. Czy Macron powtórzy jego los? Za wcześnie to wyrokować, ale prezydent Francji, podobnie jak kiedyś Komorowski zbiera od jakiego czasu wizerunkowe wpadki. Francuzom nie spodobały się tysiące euro wydawane na osobistych speców od upiększania go w telewizji. Potem Francja trzęsła się nad wystawnym życiem pochodzącego z elity prezydenta Republiki, który kazał budować nowe baseny w oficjalnych rządowych rezydencjach. Teraz ten bezrobotny. Dziś może to przejść bez echa, ale kto wie, jaką czkawką odbije się to ulubieńcowi Europy, gdy przyjdzie czas weryfikacji jego osobistego uroku przy urnach?
Czytaj też:
Marine Le Pen: W Polsce, Austrii, na Węgrzech nasze idee są u władzy