Czy Kościół uniesie winę księży?

Czy Kościół uniesie winę księży?

Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: Fotolia / Piotr Slizewski
W ostatnim miesiącu do fundacji Nie lękajcie się wspierającej ofiary księży pedofilów zgłasza się po kilka osób dziennie, żeby opowiedzieć o krzywdach, których doznały w dzieciństwie od duchownych. Coś pękło i ludzie poczuli, że nastał czas, w którym zostaną potraktowani poważnie.

– Dzwoniła dziś do mnie 68-letnia kobieta, która ze szczegółami opowiedziała, co jej robił ksiądz, kiedy była dziewczynką, wszystko pamięta – mówi Marek Lisiński, współzałożyciel fundacji Nie lękajcie się. – Wiedziała, że już nic z tym nie zrobi przed sądem, ale chciała, żeby chociaż postawić kropkę na mapie. W ten sposób jej sprawa nie pozostanie zapomniana.

Lisiński mówi o mapie kościelnej pedofilii, którą stworzyła niedawno fundacja. Zaznaczone są na niej miejscowości, w których księża wykorzystywali dzieci. Informacje o księżach i ich ofiarach fundacja bierze z mediów i ze zgłoszeń, z którymi dzwonią do niej pokrzywdzeni. W ciągu ostatniego miesiąca zgłoszeń jest tak dużo, że można mówić o lawinie. Po selekcji zostało ich 170, w sumie fundacja ma ponad takich 500 sygnałów, a działa od 2013 r., a więc jedna trzecia z nich napłynęła teraz. – To efekt kumulacji wydarzeń – mówi Marek Lisiński. Wylicza: Baby Shoes Remember, akcja, w której dla upamiętnienia ofiar księży pedofilów na bramach kościołów wieszano dziecięce buciki.

Raport Sądu Najwyższego w Pensylwanii o pedofilii w Kościele Katolickim w tym stanie. Potem był film „Kler”, a potem wyrok sądu w Poznaniu, który przyznał ofierze księdza pedofila milion złotych odszkodowania. Choć Towarzystwo Chrystusowe, do którego należał ksiądz opierało się, wypłaciło pieniądze ofierze. A to jest w naszym kraju coś wcześniej niespotykanego. – Lody zostały przełamane – mówi Marek Lisiński. – Może sądy przestaną się bać.

Odszkodowanie dla ofiary księdza pedofila może ośmielić innych pokrzywdzonych do tego, żeby walczyć o swoje przed sądami. To z kolei może oznaczać poważne wyzwania finansowe dla Kościoła. – W Polsce nie ma prawa precedensowego, więc, na ile znam Kościół Katolicki, to sądzę, że będzie dążyć do tego, żeby w innych, podobnych sprawach nie orzekać jego odpowiedzialności za czyny księży – mówi dr hab. Paweł Borecki, prawnik, specjalista od prawa wyznaniowego i relacji państwo-kościół z Uniwersytetu Warszawskiego. Sprawa kobiety, która dostała milion złotych odszkodowania była wyjątkowo drastyczna. Duchowny natomiast, jak zauważa dr. Borecki, był ściśle związany z zakonem Towarzystwa Chrystusowego, był podległy jego hierarchii, nie posiadał własnego majątku. Ksiądz w parafii tak ścisłego powiązania z kurią nie ma, posiada też pieniądze, którymi dysponuje samodzielnie. Dlatego kuria może unikać odpowiedzialności za krzywdy, które wyrządza ksiądz z podległej jej parafii, a sprawców w parafiach jest więcej niż w zakonach. Jednak, zdaniem dr Boreckiego także i w takich wypadkach można walczyć.

Wypłata dużego odszkodowania przez Towarzystwo Chrystusowe dla ofiary podległego mu księdza może więc okazać się przełomowa dla tego, co zrobią inne ofiary. Pytanie, czy tak mocno potwierdzona wina Kościoła, a może i następne wyroki wpłyną na religijność Polaków i na naszą postawę wobec Kościoła, oraz księży. – Krytycyzm wobec księży, czy antyklerykalizm jest powszechny nawet w środowiskach wiejskich, gdzie powszechne jest też uczestnictwo w mszach – mówi prof. Irena Borowik, socjolożka i religioznawczyni z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednak człowiek krytyczny wobec kleru, a nawet wobec Kościoła może nadal być religijny.

Czytaj w najnowszym numerze tygodnika „Wprost”.

Źródło: WPROST.pl