Gdańsk nie raz był prekursorem. Miasto portowe, hanzeatyckie, otwarte na świat, kupców z dalekich krajów i towary, do których nie miało dostępu terytorium w głębi lądu. W czasach PRL też korzystał mentalnie i materialnie z dostępu do morza. Miał marynarzy, którzy przywozili z rejsów opowieści z zachodu i bony do Baltony z zagraniczną kawą, perfumami i konserwami. To w Gdańsku zaczął też pękać mur między wschodem i zachodem, tu narodziła się „Solidarność”. Miasto otwarte, chłonne, miasto wolności i solidarności, jak lubił powtarzać jego prezydent Paweł Adamowicz.
Za Adamowicza znowu było prekursorskie. Niewielu prezydentów walczy z taką pasją o równość, jak on to robił. Dbał o poszanowanie praw kobiet, mniejszości, o zapobieganie przemocy i nienawiści. To niepopularna postawa, można od niej mieć wrogów i stracić część wyborców, a Adamowicz się tego nie bał.
Jak ja bym chciała, żeby tak było wszędzie. Żeby w całej Polsce było to świeże powietrze, które było w Gdańsku. Mam nadzieję, że wraz ze śmiercią prezydenta tego miasta wiatr znad morza nie przestanie wiać, że nie zrobi tam się duszno jak w innych częściach kraju. Że Gdańsk wciąż będzie do przodu.
Nie żyje człowiek. Mam nadzieję, że przeżyją jednak jego wartości, że nie zostały razem z nim zabite. Gdańszczanie rozpaczają, ale nie są sami. Wszystkim nam będzie łatwiej pogodzić się ze śmiercią Pawła Adamowicza, jeśli będziemy widzieli, że to, co zaczął rośnie i rozrasta się na inne miasta.
Czytaj też:
Paweł Adamowicz honorowym obywatelem Warszawy. Radni byli jednogłośni
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.