Bralczyk i Lucyna Kirwil szczerze o swoim związku. „Można się pokłócić serio o politykę, ale to nie zburzy nam małżeństwa”

Bralczyk i Lucyna Kirwil szczerze o swoim związku. „Można się pokłócić serio o politykę, ale to nie zburzy nam małżeństwa”

Lucyna Kirwil i Jerzy Bralczyk
Lucyna Kirwil i Jerzy Bralczyk Źródło: Newspix.pl / AFPS/PPC
W jaki sposób różnica zdań przeradza się w kłótnię małżeńską i jak z niej wybrnąć pokazują na własnym przykładzie w rozmowie z „Wprost” psycholog Lucyna Kirwil i językoznawca Jerzy Bralczyk, małżonkowie z wieloletnim stażem.

Małgorzata Fiejdasz-Kaczyńska: Pani jest doktorem psychologii, ale ma chyba mniej badawczy stosunek do męża?

Lucyna Kirwil: Trudno mieć taki stosunek do męża, bo gdybym zajęła się każdą sferą jego osobowości i inteligencji, mogłabym tomy napisać. Tak jest niezwykły. Ale jedną z jego zdolności ujawnię. Moim zdaniem mąż ma rzadki dar – pamięć podobną do wzrokowej, fotograficznej, ale ta jest typu słuchowego. Nawet po paru miesiącach pamięta i jest w stanie przytoczyć całe fragmenty z niewiele znaczącej rozmowy…

Jerzy Bralczyk: Niechętnie widziałbym siebie jako człowieka, którego główną cechą jest powtarzanie po kimś. To tak, jakbym popełniał pewnego rodzaju nadużycie.

L.K.: Nadinterpretacja. Nie o to chodzi. Chciałam powiedzieć o rzadkiej zdolności, dzięki której łatwo zapamiętać nie tylko rzeczy wierszowane, rytmiczne, ale też cytować obszerne fragmenty prozy. Moim zdaniem dlatego mąż lubi mówić i rozmawiać.

J.B.: Pamięć jest ważną cechą, niewątpliwie, ale skłonni jesteśmy niżej oceniać tych, którzy odtwarzają coś z pamięci, jak na przykład Julien Sorel [bohater powieści „Czerwone i Czarne” Stendhala – red.], który znał Pismo Święte na pamięć. Cenię sobie umiejętność zapamiętywania, ale nie jest to coś, co bym kultywował albo chciał, żeby głównie temu przypisywano moje osiągnięcia.

L.K.: Właśnie powiedziałam, że ta zdolność jest wyjątkowa, prawda?

J.B.: Nie zawsze chcemy powiedzieć to, co mówimy. Czasem prawdą jest to, co chcemy, a czasem prawdą to, co wychodzi. A wychodzi nam co innego.

Teraz rozumiem, dlaczego na pytanie, czy jest możliwa miłość bez kłótni, odpowiada pani w książce: „Na pewno jest możliwa, ale nie wiem, jak to się robi”. Myślę, że wielu czytelników z ulgą przyjęło to wyznanie.

J.B.: Przy małym zaangażowaniu emocjonalnym, przy dużej przewidywalności – które to stany wcale nie są najlepsze, bo niedobrze, kiedy jesteśmy w pełni przewidywalni i niedobrze, kiedy jesteśmy chłodni emocjonalnie – wtedy, rzecz jasna, jest możliwy związek bez kłótni. Czy ktoś się kłóci ze swoimi dalszymi znajomymi? No nie. Co innego z bliskimi, np. żona powiedziała coś z intencją pozytywną, a ja odebrałem to negatywnie. I już jest pewien rodzaj sporu. Albo ja mówię coś miłego, a żona reaguje niesymetrycznie, czyli kłótnia bierze się z braku oczekiwanej symetrii, co ty na to?

L.K.: Moim zdaniem kłótnię wywołuje naruszenie czyjejś samooceny, jego wizerunku samego siebie, poczucia własnej wartości. W pewnym sensie jest to niezgodność z oczekiwaniami, ale dotyczy ona głównie naruszenia oczekiwań odnoszących się do własnego „ja”. Można się pokłócić serio o politykę, ale to nie zburzy nam małżeństwa. Wymiana zdań, upieranie się przy swoim – to wszystko jeszcze nie jest kłótnią. Pojawia się ona, kiedy człowiek się zapiera i koniecznie chce z jednej strony postawić na swoim, a z drugiej udowodnić partnerowi, że ma on mylne poglądy, mniej wie na dany temat, do czegoś się nie nadaje. To sprawia partnerowi przykrość. Kłótnia zaczyna się dopiero wtedy, kiedy te wywołane sporem negatywne emocje coraz szybciej przybierają na sile i, powiedziałabym, kiedy rosnące napięcie emocjonalne coraz bardziej ujawnia się w wypowiedziach i zachowaniu.

J.B.: Częste jest więc chyba to, że człowiek czuje się niedoceniony, nieuwzględniony, zlekceważony. Chodzi mu o to, żeby nie być traktowanym gorzej.

L.K.: Ale spór przeradza się w kłótnię nie tylko dlatego, że traktujemy partnera gorzej. Też dlatego, że chcemy w sporze zwyciężyć. Z reguły jest tak, że w odpowiedzi na negatywny argument pojawia się argument jeszcze bardziej negatywny, kierowany w stronę partnera. Dynamika tego sporu jest duża.

Cały wywiad z Lucyną Kirwil i Jerzym Bralczykiem można przeczytać w ostatnim numerze „Wprost”.

Źródło: WPROST.pl