11 marca pani Anna z Warszawy została okradziona przez kierowcę Ubera. Na swoim profilu na Facebooku pasażerka tłumaczy, że straciła wszystkie narzędzia pracy: aparat i 5 obiektywów. Sprawa została zgłoszona na policję 15 minut po zajściu. Z tego względu kobieta nie może upubliczniać szczegółów dotyczących tej sprawy.
Z relacji kobiety wynika, że prowadzone przez nią dochodzenie wykazało, że incydenty z udziałem kierowców Ubera nie są sytuacją jednostkową. „Dzieje się to przy zupełnie biernej postawie Ubera, który nie stworzył systemu alarmowego, mogącego skutecznie zapobiec nadużyciom i dającego poczucie bezpieczeństwa użytkownikom aplikacji. Helpdesk działający w oparciu o gotowe wiadomości tekstowe, na które czekać trzeba godzinami to szydercza kpina względem poszkodowanych i skuteczna zachęta dla przestępców żerujących na bezbronnych w takiej sytuacji użytkownikach” – tłumaczy.
Stanowisko Ubera
Oświadczenie w sprawie tego, co spotkało warszawiankę nadesłali do redakcji Wprost.pl przedstawiciele Ubera. – Jest nam niezwykle przykro z powodu sytuacji, która spotkała użytkowniczkę. W takich przypadkach zawsze próbujemy wyjaśnić sprawę z kierowcą, a jeżeli to nie skutkuje, zachęcamy użytkownika do kontaktu z policją. W pełni współpracujemy z policją, udostępniając wszelkie konieczne dane, jakimi dysponujemy – tłumaczy Ilona Grzywińska-Lartigue, dyrektor komunikacji w firmie Uber w regionie Europy Środkowej i Wschodniej. Przedstawiciele Ubera podkreślili, że w przypadku zgłoszenia doniesienia na policję wobec danego kierowcy i kontaktu policji z Biurem Obsługi Klienta Uber, kierowca traci dostęp do aplikacji do czasu wyjaśnienia sprawy.
Czytaj też:
Warszawa. Kierowca Ubera brutalnie pobity. „Ty śmieciu j***ny, wy*****alaj”