– Mąż był ochrzczony, bierzmowany, przyjął ostatnie namaszczenie. Kiedy ciężko zachorował i stracił przytomność, trafił do szpitala MSWiA – opowiada w rozmowie z „Wprost” gen Kiszczakowa. – Przyszedł do niego ksiądz i udzielił mu ostatniego namaszczenia. Nie ma co wchodzić w szczegóły, bo to sprawy osobiste. Mogę mówić o sobie. Ja jestem wierząca i bardzo mi zależało, żeby pogrzeb męża miał kościelny charakter – opowiada generałowa.
Jak twierdzi Maria Kiszczak, Kościół katolicki odmówił jednak religijnego pochówku jej mężowi. – Przykro mi, że Kościół rzymskokatolicki tak go po śmierci potraktował, że musiałam pochować męża na cmentarzu prawosławnym. Nie było zgody na pochówek. Nasz Kościół odmówił, choć dzieci wydzwaniały do kolejnych parafii – opowiada Maria Kiszczak.
Czytaj też:
Tajemnicze spotkanie sprzed lat. „Wałęsa był w domu Kiszczaka”
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.