Mieszanie wątków żydowskich w bieżącą politykę w Europie Środkowo- Wschodniej nie kojarzy się najlepiej. A jednak temat pochodzenia nowo wybranego prezydenta Ukrainy pojawia się w Kijowie dosyć często, nie budząc jednocześnie niepotrzebnych kontrowersji. Jeśli połączyć to jeszcze z powszechnie znanym faktem, że kampanię telewizyjnego komika sfinansował ukraiński oligarcha Ihor Kołomojski, który ma także izraelski paszport, to można by z tego zrobić paskudną antysemicką insynuację. Świetnie pasowałaby ona do stworzonej na Kremlu insynuacji, że to co dzieje się od kilku lat na Ukrainie to faszystowski przewrót, finansowany za pieniądze Zachodu i ze wsparciem faszystów z Polski nastających na odwieczny sojusz bratnich słowiańskich narodów Ukrainy i Rosji. Nie trzeba chyba wyjaśniać nikomu, że to wyssane z palca brednie. Gdyby tak było, zaprzyjaźnieni z Rosją politycy europejscy już dawno nacisnęliby ostrzej na Putina w sprawie aneksji Krymu i wojny w Donbasie, albo chociaż dopuściliby Amerykanów do rozmów, co szybko załatwiłoby sprawę. Nie wspominając o pożal się Boże polskich faszystach, którzy są jako szczerzy sympatycy Putina są jak najdalsi od kąsania rosyjskich interesów na Ukrainie. Wystarczy tylko spojrzeć, kto z nich jeździ na okupowany przez Moskwę Krym, albo kogo aresztowano za szpiegowanie na rzecz Rosji.
Jeśli więc w Kijowie mówi się o żydowskim pochodzeniu Zełenskiego, to jest to raczej objaw zdrowej normalności, niż jakaś zasługująca na potępienie aberracja. Są co prawda tacy, którzy twierdzą, że temat rozgrzewają zwolennicy pokonanego przez niego prezydenta Petro Poroszenki. I to by się nawet zgadzało, bo jeśli Poroszenko czymś Ukraińców zmęczył, to nie tylko niechęcią do walki z korupcją, ale też pogrywaniem z nacjonalistycznymi nastrojami. Tyle, że ten sam Poroszenko jednym z liderów swojej partii, uczynił Wołodymyra Hrojsmana, ślusarza z Winnicy, który nigdy nie krył swojego żydowskiego pochodzenia. Dziś ten sam Hrojsman jest premierem Ukrainy a jego pochodzenie jest ostatnią rzeczą, za którą krytykuje się go na Ukrainie.
Co więcej, jeśli wierzyć krążącym po Kijowie plotkom, płynący od dłuższego czasu na mocnej nacjonalistycznej nucie Poroszenko w niewybrednych często atakach jego sztabu na Zełenskiego in wspierany był przez izraelskich speców od kampanii politycznych. Ponoć obrzucanie Zełenskiego błotem wymyślił Moshe Klughaft, 37 letni spin doktor, mogący pochwalić się pracą dla ważnych polityków od Izraela i Austrii po Gruzję. Sztab Poroszenki zaprzeczał tym doniesieniom. Nawet gdyby tak było, izraelski spin doktor wiele nie wskórał. Dotychczasowy prezydent Ukrainy przegrał z kretesem i dziś wszyscy zastanawiają się, co będzie dalej. A ponieważ kampania Zełenskiego była tyleż sprawna, co pozbawiona konkretów, każdy traktuje go jak kulkę plasteliny, z której można ulepić, co tylko mu komu przyjdzie do głowy.
Czytaj też:
Wołodymyr Zełenski – jak komik bez doświadczenia politycznego został prezydentem Ukrainy?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.