– Mam poczucie żalu, straconej szansy, zmarnowanej pracy, zawiedzionych nadziei – opowiada artystka w wywiadzie dla „Wprost”. – Myślałam, że wszystko dalej będzie się rozwijało w fantastyczny, otwarty kraj inteligentnych ludzi, nowocześnie i odważnie myślącą młodzież. Kraj wszelkich możliwości. Kraj, który docenia swoich naukowców, twórców, lekarzy, promuje talenty, pracowitość i rzetelność. Odwagę. Kraj i społeczeństwo, które opiekuje się chorymi, niepełnosprawnymi, starszymi, wykluczonymi, porzuconymi, innymi. Gotowi jesteśmy wszyscy na to pracować i płacić na to podatki. A mamy państwo, które staje się anachroniczne i absurdalne, nagradza ludzi za to, że się nie uczą, nie pracują, nie rozwijają. Europa jest podobno dalej najszczęśliwszym miejscem na świecie i chcemy być częścią tego świata perspektyw. Także częścią dorobku europejskiej sztuki i kultury. Ale drogą do tego nie jest izolacja, arogancja, nacjonalizm czy raczej megalomania narodowa, odwrócenie wszystkiego do góry nogami.
Aktorka podkreśla, że obok dobrych komercyjnych produkcji, brakuje jej filmów, które dotykałyby palących problemów współczesności. Takich jak choćby „Słodki koniec dnia”: – Wielu tematów, aktualnych i gorąco bolesnych, nie dotyka polskie kino. Ono w tej chwili jest w minimalnym stopniu zaangażowane społecznie. A uchodźcy? Nie ma ich w Polsce. Zatrzasnęliśmy drzwi i koniec. Są imigranci zarobkowi. Im też jesteśmy jako społeczeństwo nieprzychylni. To wina polityki, mediów, przyzwolenia na ksenofobię i brak tolerancji. Straszy się nas uchodźcami. Absolutnie się takiej propagandzie, takim nagonkom sprzeciwiam. To jest okropne. Zamknięcie się na inny świat, kulturę, wrażliwość, wyobraźnię jest po prostu głupie. Krótkowzroczne, odcinające perspektywy rozwoju.
Krystyna Janda znana jest zresztą z tego, że nie boi się komentować rzeczywistości. Zawsze podkreśla, że tej postawy uczył jej Andrzej Wajda. Od niego przejęła wyobrażenie o odpowiedzialności za społeczeństwo, jaką dźwiga na sobie artysta. A dzisiaj nie boi się internetowego „hejtu”: – To temat bolesny, dowiedzieliśmy się dzięki internetowi i jego anonimowości tyle dobrego o człowieku i tyle złego o ludziach. Jak potrafią być podli, bezmyślni, koniunkturalni i okrutni. A przede wszystkim głupi. Nie czytam komentarzy. Ostatnie miesiące z racji pracy spędziłam na Wybrzeżu, bez samochodu, między ludźmi. Każdego dnia zatrzymuje mnie cztery, pięć osób, żeby podziękować mi za to, że jestem z nimi, myślę jak oni i mam odwagę to mówić.
Czytaj też:
Krystyna Janda ostro o Polakach: Już nie czuję potrzeby wymiany myśli z tym narodem
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.