„Diego”, dokument o legendarnym piłkarzu stał się wydarzeniem festiwalu w Cannes. Zrealizował go Asif Kapadia, specjalista od ekranowych biografii sław: autor „Senny” o brazylijskim trzykrotnym mistrzu Formuły 1, „Amy” o Winehouse. Tworząc portret Maradony reżyser nie ucieka od trudnych tematów: uzależnienia sportowca od kokainy, jego kontaktów z neapolitańską mafią, nienawiści, jaką budził na różnych etapach kariery.
Maradona miał pojawić się na Croisette, ale na Lazurowe Wybrzeże nie przyjechał. Twórcy filmu zapewniają, jego nieobecność nie ma nic wspólnego z treścią dokumentu. Biograf i autor pięciu książek o Maradonie, Daniel Arcucci mówił mi: – Tak już z nim bywa. Na pewno nie boi się dokumentu, chętnie wziął w nim udział, nie ma problemu z opowiadaniem o mrocznej stronie swojej przeszłości. Ale Diego jest facetem nieprzewidywalnym. Siedzisz z nim przy stole, a on nagle znika bez słowa. A potem dzwoni z drugiego kontynentu i słowem się nie zająknie, co się wydarzyło.
Reżyser zaś dodawał: – On jeszcze filmu nie widział. Chcieliśmy mu go pokazać. Ale kiedy umówiliśmy, że przylecimy do niego do Dubaju, dzień przed spotkaniem napisał, że wybiera się do Kolumbii, a zaraz później do Argentyny. Mieliśmy już bilety do Ameryki Południowej, kiedy postanowił odwiedzić Białoruś, a po niej Moskwę. I tak goniliśmy go aż do teraz. Cóż, Diego zawsze chciał, żeby wszystko w jego życiu było ekstremalne. Jak grał, to grał. Jak zażywał narkotyki, to w końskich dawkach. A jak podróżuje, to na całego. Czasem trudno nadążyć za jego pędem za kolejnymi sensacjami.
Krzysztof Kwiatkowski, Cannes
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.